Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel
1832
BLOG

Geje przeciw homo-małżeństwu, czyli prawdziwy koniec świata

Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel Polityka Obserwuj notkę 2

 

 

„Cóż, jestem zwykłą ciotą” – powtarza w wywiadach Philippe Ariño, 32-letni francuski antropolog, eseista, dziennikarz, znawca literatury hiszpańskiej i współczesnej subkultury gejowskiej. Oczywiście taka deklaracja na nikim nie robi wrażenia, ale są inne, przy których niejeden gej, hetero, ateista czy katolik mogliby pospadać z krzeseł.

Do tej pory najbardziej znaną książką Ariño był „Słownik kodów homoseksualnych” (Dictionnaire des codes homosexuels) – to pełen referencji literackich „portret wewnętrzny” różnych typów gejów. Inne prace, jak „Para homoseksualna ponad dobrem i złem”, „Homoseksualność intymna” i „Homoseksualność społeczna”, zainteresowały głównie środowiska uniwersyteckie, aż tej jesieni ukazała się „Rzeczywistość homoseksualizmu” (L’homosexualité en vérité) – rzecz wyraźnie przeznaczona dla szerokiej publiczności, która stała się głośna zaraz po wylądowaniu w księgarniach.

Nie chodzi tu nawet o ujawnienie pewnych tabu homoseksualnych, o których publiczność nie ma zazwyczaj zielonego pojęcia (np. szczególna rola gwałtu w strukturze pożądania homoseksualnego), ale zajęcie konkretnego stanowiska w przetaczającej się przez Francję dyskusji na temat projektu ustawy (obiecanej wiosną przez prezydenta Hollande’a) umożliwiającej parom homoseksualnym zawieranie małżeństw i adopcję dzieci.

Otóż Ariño ( zdjęcie powyżej) zwraca uwagę, że ten projekt jest… głęboko homofobiczny. Jego dwa najważniejsze argumenty wywodzą się z dość prostych konstatacji. Po pierwsze, politycy, czy społeczeństwo „przyjazne gejom” oferuje im coś, co nie ma dlań już niemal żadnej wartości, ani specjalnego sensu, jeśli wziąć pod uwagę zbanalizowanie rozwodów i powszechność zdrad. Daje to, czego w aktualnym momencie historycznym już nie chce lub nie traktuje poważnie. Po drugie, projektowana ustawa homofobicznie nie uznaje specyfiki i szczególności par homoseksualnych, różnicy ich natury w stosunku do par hetero. Każe natomiast wierzyć, że pary gejowskie będą mogły małpować rodziny hetero (mężczyzna+kobieta+dziecko) dzięki legislacji, co jest naiwnym i niebezpiecznym błędem. „To tak, jakby mi oferować sweter innego rozmiaru, licząc, że się jakoś dopasuje, choć już dawno jestem dorosły. Taki prezent to kpina.”

Według Ariño ta niewielka część gejów, która twardo popiera projekt (jest ich zaledwie kilka procent), podlega demagogicznej instrumentalizacji nieświadomego świata hetero. A jeśli chce możliwości małżeństwa, to właściwie tylko po to, być mieć wolność i okazję do jego odrzucenia. Hetero, którzy je popierają w imię totalitarnie rozumianej równości poddają się często podwójnemu szantażowi: różowemu („miłość”) i czarnemu („homofobia” pojęta nie jak – pierwotnie – jakieś konkretne działanie, lecz oskarżenie grupowe). A dla polityków rozpętanie debaty na temat homo-małżeństwa miałoby być jedynie cynicznym w istocie sposobem na usunięcie w cień problemów z kryzysem, rozszerzającą się biedą, bezrobociem, czy rozkładem moralnym i umysłowym dyktowanym przez szaleństwa neoliberalizmu.

Analiza Ariño nie całkiem tłumaczy paradoks, który polega na tym, że dużo większa część francuskich hetero popiera ideę homo-małżeństwa, niż część gejów we własnym środowisku. Ta niejasność to jednak jeszcze nic w porównaniu do jego egzotycznej wręcz deklaracji: po niemal 20 latach intensywnej aktywności seksualnej, po poznaniu od podszewki problemów homoseksualizmu doszedł do wniosku, że właściwie jedyną instytucją, która dobrze dziś rozumie „problem gejowski” jest… Kościół katolicki! Mało tego: w zeszłym roku przestał podrywać, onanizować się i oglądać porno, by wybrać abstynencję seksualną… Oczywiście traktuje to jako wolny wybór osobisty i duchowy i nie uważa tego za dające się szerzej zastosować panaceum, ale jego analizy wewnętrznych problemów homoseksualizmu (jak typologia pożądania homoseksualnego) nieoczekiwanie zyskały mu rzesze zwolenników w środowisku gejowskim.

Teraz wzywa do oporu i wzięcia udziału w przewidzianej na 13 stycznia wielkiej manifestacji przeciw „homofobicznemu” projektowi ustawy o małżeństwie „dla wszystkich”. Wygląda na to, że będzie to manifestacja katolicko-protestancko-muzułmańsko-gejowska. Czy to nie jest ten zapowiadany koniec świata?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka