Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski
1104
BLOG

Astrofizyczny bełkot w NASA (i nie tylko)

Tadeusz Tumalski Tadeusz Tumalski Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Panie Redaktorze do 'Nauki' proszę; Dziękuję

Odgrażam się od jakiegoś czasu, że przetłumaczę na Salon  mój tekst, który stoi w sieci w dwóch wersjach, niemieckiej i angielskiej, a z polską się sprawa ciągnie, bo maluję mój płot, ale teraz leje deszcz, więc mogę spróbować groźbę spełnić. Pierwszą wersję pisałem po niemiecku głównie z myślą o kierowniku eksperymentu GALLEX, którym był Prof. Till Kisten (MPI Heidelberg). Prof Kirsten przysłał mi przed laty jego opracowanie po zakończeniu eksperymentu GALLEX, a teraz spróbuję nawiązać z nim i z MPI  jeszcze raz kontakt 'po latach', stąd wersja niemiecka jako pierwsza, a angielską wustrugała maszyna. To tyle tytułem wstępu. Teksty stoją na aca.edu

https://www.academia.edu/43773088/Astrophysikalisches_Kauderwelsch_bei_NASA

https://www.academia.edu/43774802/Astrophysical_gibberish_at_NASA

------------------------------------------

Dzisiejsza astrofizyka tak bardzo zaplątała się w kwestiach związanych z cyklem słonecznym, że właściwie nie ma nadziei, że sama wylezie z tego bałaganu. Miliardy dolarów programów takich jak SOHO, SDO nie dały nam ani jednego kroku naprzód w fizyce. To, co przyniosły sondy, to ponownie tysiące bardzo ładnych zdjęć i filmów, ale poznawczo: Zero, 'nada'. 

To samo najwyraźniej czeka nas z misji Solar Orbiter (SO), która rozpoczęła się niedawno wraz ze startem 10 lutego 2020 r. i już na początku lipca dostarczyła pierwsze piękne obrazy podczas testów systemów, ale przyniosła też kilka niespodzianek, jakieś "mini flares", których nikt nie rozumie, czym są.

Nie jest również zbyt dziwne, że Słońce ciągle zaskakuje astrofizyków, ponieważ to, czego potrzebuje astrofizyka w kwestiach korony słonecznej, cyklu słonecznego i neutrin słonecznych, to nie koniecznie miliardowe eksperymenty, tysiące nowych obrazów i filmów, ale myśl, idea, która zestroi to zaobserwowane z całą resztą fizyki. I tego właśnie najbardziej brakuje astrofizykom, pomysłu na Słońce. Aby to zilustrować, przeanalizujmy, co NASA oferuje na swojej stronie internetowej jako "wyjaśnienie" dla cyklu słonecznego. 

 NASA; Solar cycles

https://www.nasa.gov/vision/universe/solarsystem/solar_cycle_graphics.html

https://www.nasa.gov/images/content/144061main_CycleDiagramLG.jpg

Aby sprecyzować moją analizę tej karkołomnej hipotezy, tych magnetycznych nitek 'nawijanych' na Słońce , ponumerowałem wątpliwe miejsca na'Main Cycle DiagramLG' NASA.

image

1. Jeżeli te nitki "1" (rys. a, f, i) mają oznaczać główne pole magnetyczne Słońca, to jaki jest mechanizm jego powstawania? Nigdzie nie ma autora, który opisałby pochodzenie głównego pola Słońca. Te nici pojawiają się także w NASA jako "Dane przez Boga" i są pilnie nawijane na Słońce, prawie tak, jak babcia nawijała jej wełenkę na kłębek, kiedy robiła na drutach. Ale pole magnetyczne oznacza przecież ruch jakiegoś ładunku elektrycznego. Gdzie są te ładunki i gdzie jest ich ruch, w tej opowieści NASA i u pozostałych astrofizyków? Tutaj brakuje czegoś fundamentalnego. Te żałosne nici wyglądają tak, jakby najeżdżały na Słońce z zewnątrz, a następnie były nawijane na Słońce jak sznurek. To przecież wygląda tak, jakby ktoś z zewnątrz 'przystawiał magnes do Słońca' a rotacja różnicowa "nawijała" pole magnetyczne tego magnesu pod powierzchnią Słońca. To niedorzeczna brednia dla fizyka, który uważa, że może być traktowany poważnie!

Gdzie jest jakiś ślad myśli pod tytułem 'Dynamo słoneczne' pola głównego, bo od tego należałoby zacząć przecież. A wszędzie jest mowa tylko o "plazmie przenikanej przez pola magnetyczne", ale nikt nie mówi cóż to za pola są i skąd się biorą.

2. Tzw. "Cyrkulacja Południkowa" '2' (Rys. g,h) bezpośrednio, przez siłę Coriolisa, powodowałaby dokładnie odwrotny, różnicowy obrót Słońca niż ten obserwowany. Biegun Słońca obracałby się szybciej niż równik, ale jak już widzimy z Ziemi, jest dokładnie odwrotnie. Tak więc ten "meridionalny obieg" jest błędem największego kalibru i nie wchodzi w rachubę, co czyni całą debatę "alfa-omega" bezprzedmiotową. Ale to nie wszystko, bo nadal mamy "3"

3. Plamy słoneczne "3" (rys. d, e, f). Jak wiemy pole magnetyczne plam słonecznych jest 3000÷4000 razy silniejsze od głównego pola Słońca. Musimy więc zadać sobie pytanie, jakich możliwości dostarcza nam fizyka Maxwella, które wyjaśniłyby, w jaki sposób to "zwinięte" główne pole Słońca nagle staje się o wiele silniejsze w plamach słonecznych niż na biegunach?

Swobodnie 'wiszące' nad biegunami słabiutkie pole główne nagle pod powierzchnią przeradza się w potężny żywioł magnetyczny i z dużym 'przytupem' wyskakuje nad powierzchnię Słońca w postaci plam (i to parami!), flar, CME i innych ciekawostek.

Bywający i pisujący tutaj na Salonie Paweł Artymowicz, Astrofizyk (aktualnie w  Kanadzie) pisał w r. 1995 w jego publikacji 'ASTROFIZYKA UKŁADÓW PLANETARNYCH' ; ISBN 83-01-11664-1, pod rys. 4.10 (str.244) :

- pojawianie się plam słonecznych jako wynik nawijania i wzmacniania pola magnetycznego oraz wypływania wiązek pola nad powierzchnię

image

Paweł Artymowicz nigdzie nie pisze tylko jak to "wzmacnianie" miałoby wyglądać. Bo nawet w warunkach laboratoryjnych skonstruowanie takiego eksperymentu, gdzie stacjonarne pole magnetyczne byłoby 'wzmacniane' tysiące razy nie byłoby łatwe. Ile czujników, sterowników, źródeł energii byłoby potrzebnych do tego ćwiczenia, no i nie zapominajmy o falownikach, bo to wszystko co jedenaście lat się musi odwrócić.  Chętni mogą się pobawić, ja muszę malować płot.

Ale to nie wszystko, bo następnym stopniem tego powikłanego rozumowania jest twierdzenie, że te nie wiadomo jak, ale 'mocno wzmocnione' magnetyczne nitki namagnesowanej plazmy pod powierzchnią Słońca to one są 'lżejsze' od nienamagnesowanej plazmy i "wypływają" na powierzchnię Słońca i robią te plamy słoneczne. Dokładnie tak, jak ugotowany makaron w pizzerii wypływa na wierzch, tak i te nitki. Poważnie tak piszą! Ręce opadają (ale nie mnie).

A to też jeszcze nie wszystko, bo spotkałem, w porządnej dość w dużych fragmentach książce, że Słońce wiruje odwrotnie i te nitki też. Pewnie ktoś się machnął w drukarni, albo co.

Ale żeby już tej 'Schnapsidee' o tych 'alfa-omega' nitkach bez końca nie przeżuwać, przechodzimy teraz do naszego cudnego Słoneczka osobiście. Przyjrzyjmy się krótko zdjęciom i filmom, które pokazują nam teleskopy i sondy. Oto przykład tego, co przysłała nam sonda SDO. 'A Decade of Sun'


Niezbędna jest chyba pokaźna porcja desperacji naukowej, żeby na tych obrazach zobaczyć, czy chociażby podejrzewać istnienie jakichś nitek magnetycznych, czy -węży (Magnetschläuche). 

Patrzymy na gotującą się, bulgoczącą powierzchnię Słońca. Ta powierzchnia jest około 5000 °C gorąca. Pod nią znajdują się warstwy, które stają się coraz gorętsze, osiągając w centrum, w reaktorze fuzji słonecznej, około 15 milionów stopni.

Tu pojawia się pytanie:

- jak fizyk może zobaczyć (podejrzewać istnienie) tych "nici" lub "węży (szlauchów) magnetycznych" w warstwach wrzącego gazu na Słońcu?

Równie dobrze można się spodziewać pięciu pierścieni olimpijskich na powierzchni wrzącej wojskowej grochówki, i że układ tych pierścieni 3:2 zmienia się co jedenaście lat z "up-down" na "down-up". Szczególnie zabawna jest sekwencja rysunków a,b,c w NASA.

Ten pomysł "alfa-omega" jest jednym z największych błędów w historii fizyki i jednocześnie ślepym zaułkiem dla niej (fizyki). Dlatego cała ta koncepcja "alfa-omega" powinna być ładnie złożona do koperty, dobrze opisana i skrzętnie przechowywana w jednej z najniższych szuflad  archiwum fizyki. W szufladzie z napisem:

"Unforced Errors"

Otworzyłoby to drogę do nowej edycji rozważań nad cyklem słonecznym i nad problemem neutrin słonecznych jako zadania "powiązanego", ponieważ problem neutrin słonecznych został wmanewrowany w podobny ślepy zaułek jak cykl słoneczny. Tak zwane "oscylacje neutrin" mają naukowo dla fizyki takie samo znaczenie jak te nici "alfa-omega" na Słońcu, czyli "zero"-"nada".

Aby zrozumieć i rozwiązać problemy cyklu słonecznego i deficytu neutrin 8B w logiczny i spójny sposób, musimy przyjrzeć się bliżej tekstowi, który w 1993 roku napisał prof. Till Kirsten, kierownik GALLEX-Kollaboration: : 'Gallex mißt Sonnenneutrinos'.

Na potrzeby tego artykułu i do dalszych rozważań skleiłem najważniejszą wypowiedź prof. Kirstena w osobnym pliku '8B Neutrinoproblem; von Prof. Till Kirsten' (dostępny również jako plik graficzny tutaj).

W tekście prof. T. Kirsten pisze:

"Ze względu na skrajną zależność strumienia neutrin 8B od temperatury, wystarczyłoby obniżyć temperaturę centralną Słońca z 15,6 do 14,7 milionów stopni, aby obniżyć go (strumień) o współczynnik 3. Przecież możliwe jest, że niektóre parametry liczbowe, które trafiają do koncepcyjnie poprawnego modelu, są nieprawidłowe mimo krytycznej oceny (...) Wówczas Standardowy Model Oddziaływania Słabego, w którym masy neutrin są zerowe, a flavorus nie mogą się zmienić, mógłby pozostać aktualny". 

Tutaj musimy dokonać szybkiego rachunku:

Obniżenie temperatury w centrum Słońca z 15,6 do 14,7 mln °C to nie jest nawet 6% zakładanej temperatury. Te 6% - to niezbyt wiele, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mówimy o obiekcie, który jest oddalony od Ziemi o 150 milionów kilometrów i nikt jeszcze nie był w stanie zbadać go bezpośrednio. Czy ktokolwiek z astrofizyków może powiedzieć z pewnością, że potrafi obliczyć centralną temperaturę Słońca z dokładnością do 6%?

Prof. Till Kirsten; cytat

"Fuzja jądrowa jako gwiezdne źródło energii jest teraz uważana za rzecz oczywistą. Mimo całej wiarygodności pomijamy jednak fakt, że jest to koncepcja teoretyczna, która nie została jeszcze zweryfikowane przez bezpośrednią obserwację eksperymentalną". Koniec cytatu 

Jeśli weźmiemy teraz pod uwagę tę nieistniejącą "cyrkulację południkową", te wszystkie bzdury o "magnetycznych szlauchach" NASA, które to teoretycznie są "nawijane" na Słońce, oraz ów mechanizm "wzmacniania" głównego pola Słońca przez współczynnik 3000-4000 do natężenia pola plam słonecznych, którego to mechanizmu całkowicie brakuje w fizyce, wtedy powstaje pytanie, czy cała astrofizyka jest logiczną i spójną nauką, czy też po prostu rozprzestrzenia mgliste przypuszczenia-hipotezy i buduje nowe detektory neutrin za miliardy dolarów, zamiast siąść i pomyśleć.

Prof. Till Kirsten; Cytat

"Elektrycznie neutralne neutrina mogą opuścić gęstą materię słoneczną praktycznie bez przeszkód; absorber ołowiany o grubości kilku lat świetlnych zmniejszyłby ich intensywność tylko o połowę. Ponieważ neutrina mają dokładnie lub prawie wcale nie mają masy spoczynkowej, ich propagacja następuje praktycznie z prędkością światła, tzn. docierają do oddalonej o 150 milionów kilometrów Ziemi w około 8 minut po ich powstaniu w centrum Słońca". Koniec cytatu.

Nie można sobie wyobrazić, że przy tych właściwościach, tej przenikalności, neutrina słoneczne mają jakąkolwiek, choćby bardzo małą, micro-masę spoczynkową. Masa spoczynkowa i bezsensowne "oscylacje neutrin" zostały wprowadzone do fizyki z czystej desperacji, ponieważ nikt nie miał pojęcia, jak Słońce wygląda w środku. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że wszystkie obliczenia w eksperymentach z neutrinami opierają się częściowo na statystycznych rozważaniach z dziedziny fizyki cząstek elementarnych, to staje się jasne, że zespoły, które przeprowadzały eksperymenty po Chlor, Kamiokande i GALLEX, już na wejściu zakładały i uważały, że niedobór neutrin 8B może być wyjaśniony jedynie przez masy spoczynkowe neutrin i te bezsensowne "oscylacje". Z tym obciążeniem wstępnym wszystkie zespoły eksperymentów z neutrinami poszły do pracy i nic dziwnego, że wszystkie wyniki były podobne i rzekomo "potwierdziły oscylacje".

Nikt nigdy nie zadawał sobie już pytania, które profesor Kirsten postawił wiele lat temu:

 "A może to jest jednak Model Słoneczny..."

Nie ma (i nie potrzebujemy) żadnej "garderoby-przebieralni" dla neutrin na ich drodze ze Słońca na Ziemię. To samo Słońce jest "odpowiedzialne" za deficyt neutrin 8B, z całą jego historią powstania i ewolucji. Trzeba tylko mieć pomysły, mieć na uwadze podstawowe prawa fizyki i nie usztywniać się na niewłaściwym modelu tylko dlatego, że tłum fizyków zmierza w tym kierunku.

W lipcu 2000 roku zaproponowałem NASA projekt w ramach programu ATP. To była propozycja, aby usiąść i omówić fizykę Słońca.

HQ-NASA ATP - Astrophysics Theory Program; "Drive mechanism of the sunspot cycle"

A tam napisałem m.in:

Target of this grant is the investigation of the development process of our sun, its spots cycle, solar flares and CME's. The development and evolution of the sun cannot be separated from the development of the whole solar system as to be found in many papers of the astrophysics. We have several indications, that the today's one zone model of the sun is to simple and not capable to explain the very complex image of the interior and the surface of our sun. From the already existing data of our solar system (ground based observations, HST, SOHO and other spacecrafts) a coherent process of the development of the sun and its interior is presented.  

NASA nie była jednak zainteresowana rozmową, ale za to w 2006 roku umieścili na ich stronie internetowej te bezsensowne malunki z tymi "nitkami słonecznymi". Tak długo jak te nonsensy będą powtarzane przez astrofizyków, tak długo nie mamy nadziei, że misja Solar Orbiter przyniesie coś pożytecznego dla fizyki oprócz ładnych zdjęć i filmów.

Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych tematem

tt

03.08.2020

cdn

Ciekawy (i szukający) odpowiedzi na pytania odsuwane w kolektywną podświadomość fizyków zawodowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie