…swoją stronę mocy. I z pewnością nie jest to strona obiektywna i publiczna, tak jak publiczną dawno temu przestała być telewizja, w której Piotr Kraśko pracuje. Czy należy ubolewać nad wyborem strony POwskiej przez redaktora? Bynajmniej, należy jedynie okazać niezadowolenie, graniczące ze wściekłością, że wybór opcji politycznej dokonał się na antenie telewizji publicznej, która z nazwy, od wyborów takich powinna być uwolniona.
Czy więc dziennikarze nie powinni mieć poglądów politycznych? Wszystkie poglądy, także te polityczne, są po to aby je mieć, ale zawód dziennikarza polega na tym aby bezstronnie przedstawić obraz otaczającego świata i dziejących się w nim zmian. W każdym razie tak powinno się dziać w telewizji publicznej opłacanej pieniędzmi ludzi wszystkich opcji politycznych. Jeśli jednak dla własnych partykularnych interesów, dla trwania w układzie wygodnym i intratnym, oraz dla zachowania tłustej synekury, poglądy te, dziwnie zbieżne z poglądami opcji rządzącej, manifestuje się na antenie i podbija się bębenka jednej opcji polityczne, to jak powiedzieć o takim redaktorze i takiej telewizji? Czyż więc nazwanie Kraśki redaktorem Komorowskiego (należy zaznaczyć, że we wczorajszym programie taka nazwa nie padła, to ja tego dziennikarza tak nazywam), a Telewizji Polskiej telewizją Komorowskiego, nie są nazwami zasadnymi?
Redaktor Kraśko szybko zostanie pocieszony i usprawiedliwiony (choć ja wolę określenie – wyłgany) z win jakie zarzucił mu rzecznik Prawa i Sprawiedliwości. Staną za nim jak mur prezes Braun i pro platformerska Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, zaś Janina Paradowska ukoi go i pocieszy na falach TOK FM, twierdząc zapewne, że Kraśko jak lew bronił pluralizmu mediów. I to wystarczy, aby Piotr Kraśko poczuł się usprawiedliwionym bojownikiem swojej stacji, choć z drugiej strony, jestem pewny, że dziennikarz ten już dawno wyzbył się moralnych wątpliwości, aby poglądowo stanąć tam, gdzie stoją dzisiejsi beneficjenci magdalenkowej III RP.
Media sprzyjające Komorowskiemu bronią się, że jakoby urzędujący prezydent w roku wyboru zawsze ma więcej okazji do lansowania swojej osoby niż kandydat opozycji. Z niemal jawną bezczelnością, pomijają fakt, że to ich obowiązkiem, nawet zasranym, jako mediów publicznych, napiszę jeszcze raz i dużymi, tłustymi literami – JAKO MEDIÓW PYBLICZNYCH, jest tą różnicę przekazu niwelować. Kto jednak ma dokonać takiej analizy myślowej Braun i Dworak – obaj partyzanci i spadochroniarze Bronisława Komorowskiego? Oni zawsze się wyłgają i wypną, że nie widzą, nie dostrzegają, że opozycja wzbudzić chce niezdrowe emocje i takie tam… Prorządowe media to przyklepią, a moja ulubienica Janina Paradowska stentorowym głosem hrabini III RP, oznajmi, że mamy do czynienia z cyrkiem i zakłamaniem medialnym opozycji. Oznajmi i piorun za jawne łgarstwo jej nie trafi (bo jak już kiedyś napisałem Pan Bóg nie rychliwy).
Musimy ich zmienić, musimy osądzić i przegnać to postmagdalenkowe towarzystwo, które jak robactwo na padlinie psa wylęgło się z zewłoku komuny, wchłaniając w siebie całą tą komunistyczno agenturalną truciznę. Musimy się ich pozbyć, bo jeśli nie, to jak wąglik zatrują nas i nasze dzieci.
Inne tematy w dziale Polityka