Parafrazując słowa speca od zamiany kłamstwa w prawdę specyficzną, niejakiego „Miśka”, starsi panowie czterej w poranku TOK TM, którego gościem specjalnym był dzisiaj Bronisław Komorowski, temu ostatniemu łaskę robili na kolanach z mlaskaniem, ciamkaniem i lizusowską gorliwością rasowej, polityczno dziennikarskiej prostytutki.
Gdyby, w jakiś sposób ekranowo filmowy, można było zobrazować ową prostytucję, Żakowski, Wołek, Władyka i Lis, stworzyli by niezapomniany, celuloidowy odpowiednik „Głębokiego Gardła”, a ja miałbym jedynie trudności aby ocenić, który z panów, najpełniej wcielił się w rolę niebywałej Lindy Lovelace.
Porównanie dosadne, wiem, ale w tej sytuacji trudno nie nazywać rzeczy po imieniu. Sam zamysł rozmowy z byłym prezydentem, był dobry i wskazany. Nadarzyła się niebywała okazja aby przepytać Bronisława Komorowskiego zaraz po oddaniu władzy, z jego planów, emocji i przemyśleń oraz zadać trudne pytania, choćby o Smoleńsk, WSI i świętokradczą komunię – pytania, jakie mogły być psychologicznie trudne do postawienia przez obecnych, prezydentowi jeszcze urzędującemu. Jednym słowem, „trzódka” Żakowskiego miała niepowtarzalną okazję „zedrzeć skórę” z Bronisława Komorowskiego i zbliżyć się do prawdy o nim samym jak i o świecie polityki, w którym uczestniczył.
Jednak zamiast apokaliptycznego thrillera otwierającego oczy niedowiarkom otrzymaliśmy polityczną Teresę Orlowski ze ścieżką dźwiękową pełną pojękiwań westchnień i radosnych mlaskań redaktora Żakowskiego. Przezabawną okazała się także próba przerywania sołtysowego gadulstwa Bronisława Komorowskiego, przez nagle onieśmielonego redaktora Lisa, który w tej sytuacji zaprezentował się jako postękujący jąkała, próbujący wejść w słowo swojemu pryncypałowi. Istny slapstick w formie, bijący w uszy z siłą oportunistycznego, ProPOwskiego kafara.
Pytania były tendencyjnemógłby powiedzieć sympatyczny dziadek z filmowego „Rejsu”. Owszem, ale była to tendencyjność, dla zadających pytania, właściwa, a dla odpowiadającego na nie, byłego prezydenta Bronisława, oczekiwana i akceptowana. Owa tendencyjność w swojej, niebywałej nawet dla tego pokroju dziennikarzy, poprawności politycznej umieściła się doskonale w zakreślonych ramach, po za które, w imię lansu własnej wizji Polski, żaden z owych utrwalaczy władzy POwskiej nie przejdzie.
Owa rozmowa była niczym innym jak próbą ucharakteryzowania na orła prawdziwego owego czekoladowego orłopodobnego dziwoląga Komorowskiego, próba nieudana, bo z takich przebieranek nigdy nic nie wychodzi, chyba, że produkcje z różowej serii, o czym uczestnicy dzisiejszej audycji – spece od politycznej pornografii, powinni wiedzieć najlepiej.
Inne tematy w dziale Polityka