Harley Porter Harley Porter
1728
BLOG

Czego od nas chcą ludzie „nowocześni”?

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 34

Kim są ludzie nowocześni? Bardzo łatwo ich określić. To Michnikofile, lisoluby, paradowskopozytywni i sowowierzący. To byli miłośnicy robienia narodu w jajo przez Tuska, hartmanowi cmokacze kazirodczy, seryjni podpalacze zniczy na sowieckich cmentarzach i pokłosiododatni. To także gwardziści LGBT i homokomandosi gotowi do krwi ostatniej, żylakoodbytniczej twierdzić, że dwóch tatusiów to równoprawny odpowiednik rodziny heteroseksualnej. To ci wszyscy dla których patriotyzm to faszyzm, a naród – zmultiplikowane okazje seksualne. Czyli to wszyscy ci, którzy jak księgę czarów, czytają Wyborczą, Newsweek, Politykę i pamiętniki Nergala ( o ile takie istnieją).

Za ich pomocą, przybyły wprost ze stajni Axela Springera, wieszcz nowego spojrzenia na zasady– Tomasz Lis pragnący polskie społeczeństwo po gruzach własnej ojczyzny, przeciągnąć do nowoczesnej Europy. To społeczeństwu temu, prorok największy i jedyny, widzący świat bez zbędnego balastu tradycji, głosem istoty wyższej, jąkającym falsetem michnikowskim, chce przekazać świętą zasadę, że żadnych zasad nie ma. Czego więc chcą owi ludzie nowocześni nowoczesnością przetrąconą, z Marsa raczej, a nie z Ziemi? Co chcą zmienić, w narodzie, na jaką jego część zasiać swoje krwawe farfocle, jak robili to marsjańscy najeźdźcy z „Wojny światów”?

Co chcą zmienić w religii?

Chcą religii zwietrzałej, jak zapomniane piwo na końcu sklepowej półki, która nie idzie do głowy, a tym bardziej do serca, tylko przechodzi przez człowieka jak neutrina, niedostrzegalnie i bez widocznego efektu. Chcą lustracji dekalogu, dokonaną najchętniej rękoma naczelnego GW z księdzem Sową jako biegłym w zacieraniu różnic między wiarą a agnostyką. Pragną Kościoła nie wyznaniowego tylko nowoczesnego, w który niczym szprycę z polepszaczy, wtłaczać się będzie całą masę prawd nieewangelicznych, zaś prawo kanoniczne będzie można zmieniać pod czasy i modę. To tylko czubek góry lodowej. Pod poziomem społecznego rozeznania czają się śluby i komunia dla rozwodników, śluby dawane sodomitom i wyświęcanie kobiet. Polski kościół ma przypominać bezobjawowe kościoły zachodnie, a docelowo powinien zaniknąć jako przeżytek, tak jak zanikają ule na polskich łąkach.

Co chcą zmienić w obyczajach?

Odpowiedź brzmi – wszystko! Od układu tygodnia po nawyki świętowania i  społeczne paradygmaty. Według ideologii ludzi nowoczesnych nie ma czegoś takiego jak czas pracy i czas świętowania. Jest jeden czasookres pracy wyzuty z idei dobrego życia, a „ubogacony” ideologią taniej konsumpcji i jeszcze tańszej rozrywki. Wszystkie święta, głównie te kościelne to hołdowanie przeżytkom i wpływanie na wolność jednostki „zmuszanej” do świętowania, wbrew jej woli. Wyjątkiem są święta akceptowane przez ludzi nowoczesnych, czyli wszystkie te, zaszczepiające w nas nowe i obce kulturowo, rozpuszczające tradycję i odwieczne zwyczaje. Tak więc wszelkie parady mniejszości seksualnych, walentynki, halloweeny i na nowo zdefiniowane święta niepodległości, polegające na fetowaniu radości z faktu przystąpienia do NATO i pożerania czekoladowej karykatury orła bielika.

Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych winny stać się jedynie przerwami w pracy, podczas których pozwala się powiększać zyski korporacji produkujących zabawki i przedmioty zbytku. Ze świąt zadumy, refleksji i nadziei mają one de ewoluować do roli bezrefleksyjnej rozrywki, zaspakajającej niższe instynkty. Obecnie nie ma już Bożego Narodzenia, są - te święta, święta radości, gwiazdka, albo święta rodzinne. Słowo Bóg jest niewskazane i źle widziane, źle się kojarzy ludziom nowoczesnym, więc i nam tak się kojarzyć powinno.

Ludzie nowocześni pragną także zmienić pojmowanie tygodnia jako pięciu dni pracy i dwóch odpoczynku. Wolne soboty i niedziele jako dni odmienne od reszty mają przestać istnieć gdyż przeszkadzają w korporacyjnym pojmowaniu pracy. Ośmiogodzinna dniówka, uczciwa umowa o pracę i naturalne relacje pracodawca pracownik mają zostać położone na ołtarzu nowoczesnego kapitalizmu, a dla przeciętnego człowieka nowa definicja pracy stać się powinna jedyną alternatywą dla zarabiania i przeżycia.

Już w tej chwili „wolne soboty” całkowicie zasłużyły na swój cudzysłów bo dla wielu Polaków żadnymi wolnymi sobotami nie są. Zdobycz cywilizowanego świata okazała się banałem, poświęconym dla istnienia współczesnego kapitalizmu. Ów stan ludzie nowocześni tłumaczą jako konieczną rezygnację ze swoich praw, potrzebną aby zdobywać środki materialne oraz jako dobry obyczaj kształtujący tak zwany etos pracy. Realnie, to nic innego jak praca cofnięta do dziewiętnastowiecznych zasad przebranych dla niepoznaki w nowoczesne szatki.

Nowoczesność wymaga rezygnacji z rodziny, a w każdym razie z takiej, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni i w jakiej nam dobrze. Nowocześni ludzie nie maja dużo dzieci, gdyż one w świecie nowoczesnym stają się kulą u nogi, ograniczającą realizację pasji, oraz odciągają od świata innych wartości niż te jakie przekazali nam nasi przodkowie. Nowoczesna kobieta, to kobieta wyzwolona, stawiająca swoje macierzyństwo na ostatnim miejscu, a często wyrzekająca się go jako kolejnego ograniczenia  tzw. własnej ekspresji i uniemożliwienia czerpania pełnymi garściami z nowoczesnych wzorców kulturowych. Owe nowoczesne wzorce kulturowe, to zachowania, jeszcze pięćdziesiąt lat temu w swojej części obyczajowej, nazywane rozpustnymi i dewiacyjnymi. To częsta zmiana partnerów i nietrwałe małżeństwa nudzące się sobą po trzech, czterech latach wspólnego pożycia, to najpełniejszy hedonizm, najlepiej całkowicie wyzuty z odpowiedzialności. Do tego rodzina nie jest potrzebna i to właśnie tą myśl, wmawiają nam ludzie nowocześni, degradując tradycyjne małżeństwo, rodzinę i zadzierzgnięte w ten sposób więzi społeczne do kołtuńskiego reliktu, nie tylko niepotrzebnego, ale wręcz szkodliwego.

Co chcą zmienić w naszej moralności?

Moralność to nie tylko nasza seksualność, lecz całość relacji z rodziną i  społeczeństwem. To nasze poglądy, rodzaj wartości jakie wyznajemy i sposób w jaki oglądamy świat. To także to czego nie czynimy i nie robimy, nasza bierność oraz skala i rodzaj obłomowszczyzny w jaką, nie daj Boże, popadamy.

Ludzie nowocześni pragną nowej moralności, godnej nowych czasów. Dostosowanej do lansowanych idei i tworzonych, nowych paradygmatów ludzi nowoczesnych.. Tak więc, moralność nie może być stała i niezmienna. Tak, jak wcześniej religia, moralność powinna  być plastyczna, gotowa przyjąć każdą nowość i zaakceptować kolejną aberrację, rządzących światem nowoczesnych zasad.

Wszelkie pozytywne imperatywy, kierujące ludźmi po przez całą historię świata, zostały dzisiaj zredefiniowane i oznaczone jako niekoniecznie potrzebne. Aktywność społeczna to chęć dominacji, ponadprzeciętność to egoizm, altruizm – naiwność, a przyzwoitość uchodzi za brak charakteru.  Także pojęcia, zdawałoby się niemożliwe do relatywizowania, przez ludzi nowoczesnych zrelatywizowane zostały. Tak więc wiara to zabobon, patriotyzm – faszyzm, a wyrażanie swojego zdania została nazwana mową nienawiści. Wszystko to sprawia wrażenie jakby świat moralności zaczął osiadać w jakimś niestabilnym gruncie nowych pojęć. I właśnie osiadać, powoli i nieuchronnie, ustępować jak Wenecja falom Adriatyku.

Seksualność dla ludzi nowoczesnych to kolejne pole eksperymentowania. I sam eksperyment właśnie, podnieśli oni do roli ideologii i obowiązku. Nie eksperymentujesz nie jesteś człowiekiem nowoczesnym, a co ważniejsze, w przekazie publicznym i masowym, nie jesteś wolnym. Negatywny stosunek do eksperymentalnej zmiany, ściąga na tego, kto go wyraża, odium nie tylko dziwaka, ale wręcz śmiertelnego wroga, którego trzeba zniszczyć wszelkimi metodami. Odstępstwa od, do tej pory obowiązujących, norm seksualnych, uznawane są jako manifestacje eksperymentu - promowane w sposób agresywny  jako pełnoprawny element normy. Czyli nienormalność ma się stać normą, tak jak ślimaki stały się w Unii rybami, a marchew owocem.

Nasza moralność, działaniami ludzi nowoczesnych ma zostać zaszczepiona na logikę. Szczepiąc nas co roku odpowiednio podaną, coraz większą dawką absurdu, każe nam się za normę uważać gorylowatego faceta paradującego w babskiej kiecce, albo wysportowanych młodzieńców namiętnie całujących się na ławce w parku. Ot Sam eksperyment podniesiony do wartości dodanej, niezależnie od jego skutku. Czysty obłęd, obrzydliwy w warstwie estetycznej i jeszcze obrzydliwszy w moralnej, dziejący się na oczach zaszczepionego na przyzwoitość społeczeństwa.

Podsumowanie

Wszystko ma ponoć swoją przyczynę i skutek. Wszystko wiednie albo bezwiednie czemuś służy. Pozornie wydawać by się mogło, że owa nowoczesność ludzi lisolubnych i paradowskopozytywnych nie służy niczemu. Że to taka sztuka dla sztuki, mająca złośliwie uderzać a polska tradycję i wiarę. Sam Tomasz Lis wielokrotnie krytykuje tzw. Polskie kołtuństwo, przyszywając mu wszelkie najgorsze cechy, zupełnie tak, jakby pozbycie się tego domniemanego kołtuństwa miało nam otworzyć prostą drogę do zachodnioeuropejskiego raju. Na nieszczęście nie swoje, tylko nasze, Lis  nie definiuje i nie analizuje tego zachodniego raju, nie przedstawia nam jego prawdziwego obrazu,  w którym królują ludzie od wieków odporni na wartości jakim hołdują Polacy. Dla Lisa i ludzi nowoczesnych wartością dodaną jest społeczeństwo bez religii i kościoła. W jakiś niebywały sposób wiara i religia mierżą ich i przeszkadzają w kontemplacji krajobrazu bez kościołów i bez krzyża w przestrzeni publicznej.

Jakakolwiek aluzja o Polsce niezależnej, będącej rozgrywającym, a nie rozgrywanym w polityce europejskiej, Polsce prowadzącej własna politykę i mówiącą, kiedy jest to w jej interesie, nie Niemcom i Francji, Polsce wściekłej, gdy żądają od nas sprzedaży tysięcy hektarów lasów aby spłacić iluzoryczne roszczenia jakiejś nacji i oskarżają nas o pokłosiowy holocaust, budzi u ludzi nowoczesnych wrzaskliwy sprzeciw, jakbyśmy z jakichś powodów nie mieli prawa do wielkości.

Całkowita negacja prawdziwych wartości i tradycji, usprawiedliwiana sloganami typu musimy iść do przodu, trzeba nadążać za Europą, nie możemy oglądać się wstecz, musimy być nowoczesnymi patriotami, jesteśmy (to Lisa) skansenem Europy, wystarczają za argumenty, zaś pompatyczna i złowroga retoryk odnośnie żywotnych kwestii społeczny robi za założenie, tezę i dowód. Trudno w tym wszystkim znaleźć logikę i zależność przyczynowo skutkową. Odnosi się wrażenie, że to zaprzysiężeni wrogowie Polski i Polaków stali się twórcami naszej ideologii i to oni rozdają karty.

Dzieje się tak, jakby Polska była tworem przejściowym, istniejącym tylko po to aby wypromować ludzi nowoczesnych, zaś całą resztę przemielić na jakąś, nic nie znaczącą nację, istniejącą tylko po to aby zamienić się albo w ludzi nowoczesnych, albo wymrzeć. I tą konkluzja pozwalam sobie zakończyć to moje pisanie.

 

 

 

 

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj34 Obserwuj notkę

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (34)

Inne tematy w dziale Polityka