Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki może wzywać Boga aby błogosławił Ameryce, tak, jak premier Wielkiej Brytanii może prosić Boga aby chronił królową. Kanclerz Niemiec może zapraszać nie tylko do siebie, ale do całej Europy miliony muzułmańskich emigrantów, zaś prezydentowi Rosji wolno mieć swoją strefę wpływów. Im wolno wiele, jeśli nie wszystko, nam, Polakom i Polsce nie wolno nawet myśleć o podobnych przywilejach.
Owszem, można przyjąć taką retorykę, że wielkim wolno więcej, lecz jeśli ją uznamy i ulegniemy temu pozornemu paradygmatowi, to jakakolwiek rozmowa w duchu szczytnych ideałów i wartości, a wreszcie, choćby, lewackich zasad wolności równości i braterstwa – tak jak pragnęliby i pragną wypowiadać się ci, którzy prawo do wielkości nam odbierają - straci sens.
Co najdziwniejsze, nie z poza granicy dobiega najgłośniejszy sprzeciw dla polskich aspiracji do bycia wielkimi. To nie stamtąd grzmią najgłośniej, że nie wolno nam, że nie jesteśmy od tego i że jeśli, nawet kiedyś wielkimi byliśmy, to teraz w imię europejskich pryncypiów, jest nam to zabronione. Wreszcie, to nie z zagranicy podejmowane są największe działania, aby do wielkości nas nie dopuścić. To ci, którzy spośród nas wyrośli, ale wychowali się nie na naszym chlebie tylko lewicowym, lewackim i nomenklaturowym, wołają ustami sobie podobnych, dziennikarzy i naukowców, abyśmy zarzucili drogę po której szliśmy przez wieki i wstąpili na nową, przez nich wytyczoną.
Jesteśmy zaściankiem Europy, słyszymy z ust polskich dziennikarzy, którym brzydzi się polska racja stanu. Powinniśmy być nowoczesnymi patriotami, słyszymy od rządowych polityków dla których wyznacznikiem są instrukcje płynące z Brukseli, a dokładniej z Berlina. To właśnie ta nasza zaściankowość rozumiana jako tradycja, wiara i sposób pojmowania świata oraz trzymanie się strych, sprawdzonych zasad, uniemożliwiają, według wspomnianych wyżej dziennikarzy, dokonanie zmiany społecznej, przebudowującej Polskę i Polaków w twór owym dziennikarzom miły. Dla nich, polska przeszłość, oraz to, co ona z sobą przyniosła i jak zaprogramowała cały naród, to właśnie ten balast, ciągnący nas w kierunku przeciwnym do nowoczesnej według nich Europy.
Bóg w preambule konstytucji rozwściecza pogrobowców Palikota, tak jak sprzeciw wobec sodomicznych związków i gloryfikacji kazirodztwa rozwściecza Żakowakiego, zaś patriotyzm uraża jak bolący ząb Lisa. W imię odcięcia się od jasnych, moralnych zasad, rozkwit których, mógłby być zaczynem naszej wielkości, zmienia się nazewnictwo rzeczy złych, zaś je same nobilituje się jako wartości. I tak dziecko w łonie matki profesor Płatek nazywa płodem, w myśl nazistowskiej zasady, że to, co odczłowieczone, łatwiej można zabić, zaś Ewa Kopacz, bezrefleksyjne płacenie podatków, nie interesowanie się polityką i antyspołeczną atomizację obywateli zwie nowoczesnym patriotyzmem.
Światopogląd dla obecnych partii rządzących stał się, zdeformowanym przez lewaków kosmopolitycznym manifestem rewolucji francuskiej, a nie podstawą do budowy tradycyjnego państwa obywatelskiego z tradycją, religią i prawdziwą racją stanu. Dzięki takiemu podejściu i całkowitemu otworzeniu się na wszelką ideologię lewackiej konsumpcji moralnej, z roku na rok zatraca się w naszym kraju pojęcie obywatelskości, zaś więzy między obywatelem, a ojczyzną zastępowane są przez egoizm jednostek i moralną degenerację.
Wszystko to zdaje się być z góry zaplanowane, zaś nihilizm dzisiejszej Polski, stać się ma wartością dodaną, do nihilizmu i maskowanego konsumpcją, upadku całego świata zachodu. Jak to się dzieje, że zasady na których wyrosła cała Europa i które tej Europie dały siłę aby stać się podziwianą kraina szczęścia, teraz uwierają i stają się niechętnie wspominanym synonimem kołtuństwa i obciachu? Dlaczego chrześcijańskie korzenie naszego kontynentu i dekalog na którym opierały się i przestrzegały go całe pokolenia, teraz stały się wartościami w najlepszym stopniu niechcianymi, a w najgorszym prześladowanymi? Co takiego się wydarzyła? Jaką to nowoczesnością i z czyich trzewi wydobytą, chcemy zastąpić naszą chrześcijańskość?
Jak to się dzieje, że wydłubujemy spomiędzy cegieł ładu społecznego, tą najważniejszą zaprawę tradycji, wywodzącej się wprost z chrześcijaństwa? Jest także ważniejsze pytanie, mianowicie, dlaczego skutki takich działań, widoczne gołym okiem, jako zapaść rodziny, odchodzenie od wzorców społecznych, moralną dewiację i ów, wspominany przeze mnie wcześniej egoizm nastawiony jedynie na branie i czerpanie przyjemności, nie jest zauważany, a jeśli jest, to klasyfikowany jako ostateczny przejaw wolności?
Próbuję odpowiedzieć na to pytanie i przyznam, że przychodzi mi to jak własnoręczne usuwanie wyrostka. Skoro gołym okiem widać, że ewolucja europejskiego społeczeństwa, stymulowana przez tzw. nowoczesnych polityków, gender ideologów i lewackich dziennikarzy, przypomina kurs Titanica na górę lodową, z tą różnicą, że tutaj, cała załoga i pasażerowie widzą to dokładniej, a nawet przynieśli ze sobą leżaki i drinki, aby lepiej obserwować swoją własna, nadciągającą katastrofę.
Powody dla których Europa godzi się na samobójstwo, mogą być tylko dwa. Albo jest to forma ataku kosmitów, którzy zahipnotyzowali całą naszą populację, albo nachalnie, jak DDT, rozpylana trucizna lewackich poglądów, zamieniła Europejczyków w zainfekowanych chorobliwa poprawnością polityczna, idiotów. Skłaniam się rzecz jasna ku drugiemu powodowi, a utwierdza mnie w tym przykład Szwecji, nie potrafiącej wbrew oczywistym faktom, przyznać, że na jej terenie znajdują się muzułmańskie strefy, niedostępne dla policji i omijane szerokim łukiem przez obywateli. Politycy tego państwa oraz całe społeczeństwo, zachowują się jak po permanentnym praniu mózgów w jakimś lewackim gułagu i nie dociera do nich, że są stopniowo wynaradawiani przez muzułmańskich emigrantów i spychani do roli pracujących na ich socjal skandynawskich idiotów. W Szwecji Titanic wyraźnie przyspiesza.
I tutaj dochodzimy do sedna i tezy podjętej w tytule notki. Stare przysłowie mówi, że w kraju w którym żądzą głupcy, głupim jest być mądrym. Próby wyrwania się któregoś z państw z owej europejskiej głupoty, a próby te mogą polegać na budowie własnej niezależności nie tylko od narzuconej ideologii, ale także od wzorców kulturowych i gospodarczych, wywoływać muszą dyferencje, zakłócającą, błogi, lemingowy spokój pozostałych państw w kontestacji nadchodzącej autozagłady. Narzucona w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku lewacka ideologia – owe kukułcze jajo Stalina, rozwinięta twórczo, przez zachodnich jego zauszników (zachód zawsze flirtował z komunizmem i wujaszkiem Joe), stała się bowiem nieoficjalnym manifestem zachodnich liberałów zastępując tradycyjne wartości. Miała być ona remedium na współczesne czasy, które dla coraz bardziej zdemoralizowanym dobrobytem Europejczyków i Amerykanów ograniczały ich rozwydrzenie i poglądową swawolę. I tak na nieuprawianej moralnością, mającą swoje korzenie w chrześcijaństwie, glebie rozpleniły się ideologiczne chwasty, w końcu tak wielkie i zdegenerowane, że wyrugować je możne już tylko buldożerami.
Jeśli więc, któreś z państw próbuje owe buldożery zaprząc do pracy, lubownicy chwastów i liberalnego ugoru, wrzeszczą, że podnoszona jest ręka na ich zachwaszczony i brudny świat, w którym, tak jak ci, grzebiący na śmietniskach hinduscy pariasi, czują się najlepiej. Bowiem, indoktrynowani od zawsze ideologią wujaszka Joe, nie znają czystości i porządku, a może raczej czystość i porządek nużą ich i nudzą?! Wolą grzebać się w ideologicznych nieczystościach, wśród chwastów liberalnego bezhołowia. To właśnie tego upadku swojego świata boją się tak bardzo i dla jego istnienia gotowi są walczyć do końca, odbierając nam prawo do zmian. Dla chwastowiska odbierają nam prawa do wielkości. I taka jest banalna prawda.
Inne tematy w dziale Polityka