Ponoć posłowie Platformy Obywatelskiej, stawiają na swoich miejscach w sali sejmowej chorągiewki unijne mające, jak mniemam, poinformować wszystkich patrzących, ze w pierwszej kolejności są Europejczykami, a w drugiej…, nie wiem, pewnie Polakami, bo zasiadają w polskim parlamencie, ale pewności nie ma.
Zawsze przecież, owi posłowie wisieli u klamki Niemiec, Niemiec które w Unii Europejskiej mają do powiedzenia najwięcej, a właściwie wszystko i mogą zapraszać do niej kogo im się podoba, choćby miliony Arabów, na pohybel zdrowemu rozsądkowi i bezpieczeństwu obywateli Unii.
Donald Tusk tak zacieśnił stosunki z wielka Angelą, że przypominali płaszcz i podszewkę zszytą ze sobą na stałe i nierozerwalnie. To kanclerz Niemiec załatwiła Tuskowi prezydenta Europy, ratując go od wyborczej i prokuratorskiej niewiadomej. Tusk bezwarunkowo i w całości oddał Polskę Niemcom, mówiąc, ze oddaje Unii, jego minister Sikorski niedwuznacznie określił kto jest jej spiritus movens i głównym twardzielem. Ów, generalnie obrzydliwy hołd lenny wobec wielkich Niemiec, został szybko przykryte przez media symbiotyczne, przekazem o potrzebie pragmatyczności, realnej polityki i głównego nurtu.
Za Tuskiem, cała jego partia przyjęła narracje proniemiecką, choć wiedziona instynktem rasowego sprzedawczyka, wiedząc, że ciemny lud tego nie kupi, w swojej apologii zachodniego sąsiada, słowo Niemcy zastąpiła słowem Unia.
Stare nawyki, to druga natura. Platforma Obywatelska nigdy nie odpruła się od Niemiec,… o przepraszam, od Unii. Nadal istnieją formalne i nieformalne kontakty i żyje nadzieja, że tak jak do niedawna, wasalstwo wobec Niemiec, przepraszam Unii będzie przynosiło realne korzyści, może nie Polsce, niemiecka gospodarka splądrowała ją doszczętnie, ale na pewno im, tym wszystkim, którzy zaprzedali się za niemieckie euro.
Dzisiaj, Schetyna – główny chart w wyścigu po władzę w Platformie oburza się i rozdziera swoją unijną koszule, piekli się niemal, że premier Beata szydło z miejsca konferencji prasowych rządu, kazała wynieść flagę z gwiazdkami i schować ją w pudle z moliną. Dla niego, to pozbycie się symbolu protektora z którym związany jest jak wierny rab ze swoim panem, mogącym wynieść do zaszczytów albo skrócić o głowę.
Przeraża mnie, że wszyscy ci adoratorzy niemieckiej Unii nie dostrzegają osiemnastowiecznej analogii, kiedy to pewien krąg magnaterii i arystokracji Rzeczpospolitej, jadł z ręki Carycy Katarzyny i razem z nią spiskował przeciwko własnemu narodowi. Po za tym pamiętam czasy, kiedy Polska była w unii z innym mocarstwem i z inną ideologią, przyznać trzeba, że parszywą i drańską, ale wtedy przynajmniej nie trzeba było wynosić flagi z sierpem i młotem, gdyż jej tam po prosu nie było
Inne tematy w dziale Polityka