Prawo i Sprawiedliwość doszło do władzy pod hasłem dobrej zmiany mającej nadać nowy kurs Rzeczypospolitej. Uznało, że kierunek, w którym pod przywództwem Platformy Obywatelskiej Polska zmierzała był nie tylko niewłaściwym, ale szkodliwym, wręcz zabójczym dla kraju i narodu. Mieliśmy bowiem, rezygnując ze swoich aspiracji i wbrew interesom naszej państwowości, wtopić się w multi kulturalny system społeczny państw zachodnich, zaś polska racja stanu miała zostać całkowicie podporządkowane interesom naszego zachodniego sąsiada – Niemiec.
Oczywiście ów zamiar i pro niemieckie kredo lansowane przez Platformę Obywatelską, nigdy nie zostały skodyfikowane i ubrane w prawne dogmaty, żaden bowiem wiarołomca nie mówi jawnie o swojej zdradzie, maskuje się raczej retoryką dobra narodu i szczęścia obywateli. Nie mówi, ale, czasami nie potrafi, uwiedziony przez pychę, lub inną niską pobudkę, nie zamanifestować swego wiarołomstwa, przed tym, komu ma ono służyć. Tak też w roku 2011 uczynił ówczesny minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski, nawołując Niemcy do jawnej hegemonii w Europie i przejęcia jej sterów . W ten sposób Sikorski postawił Polskę w roli lennika i wasala, zaś z Niemiec uczynił pana lennego decydującego o losach innych nacji. Nie bez przyczyny ów wyczyn Sikorskiego został nazwany ”hołdem berlińskim”.
Czy na pewno była to jawna zdrada i odstępstwo, wszak wcześniej Sikorski grzmiał o nowym układzie Ribbentrop Mołotow, kiedy ponad naszymi głowami, a raczej pod naszymi stopami powstawał sowiecko niemiecki gazociąg północny uderzając w interesy Polski i blokujący świnoujski port? Na pewno nastąpiło to, że Sikorski wszedł w rolę Talleyranda dla ubogich, dostrzegając w popieraniu, już i tak rozpanoszonych w naszym kraju Niemiec korzyści, jeśli nie dla Polski, to z pewnością dla siebie. To, że źle ocenił sytuację i nie docenił osobistych relacji Tuska z Merkel, nie zmienia faktu, że właśnie wtedy, w Berlinie poznaliśmy jak podrzędne ma być nasze miejsce w poddańczym szeregu państw zdominowanymi przez Niemcy.
Berlin zaczął dominować nad nami i przejmować polskie aktywa od momentu powstania III RP, drzwi uchylił mu Mazowiecki w Krzyżowej, a na oścież rozwarł Balcerowicz swoją bandycką polityką wyprzedaży majątku narodowego. Rządy postkomunistów, a potem Platformy Obywatelskiej pootwierały dodatkowe furtki, szczególnie Platforma Obywatelska na przywitanie panów z nad Sprewy postawiła furtkę tak wielką i strojną, jak łuk tryumfalny dla zwycięzców . Wyjątkiem w otwieraniu się na Niemcy i uleganiu ich polityce były dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości, jednak rozpędzonego niemieckiego czołgu nie można już było zatrzymać. Zresztą nie chciano tego. Platforma przez proniemieckie nastawienie samego Tuska, wynikające w dużej części z kulturowego umocowania jego i jego rodziny w niemieckiej kulturze i wartościach czego symbolem stała się owa sławna, wypowiedziana przez Tuska kwestia o polskości, która jest nienormalna, oraz samo oddziaływanie Niemiec na spolegliwą Platformę, oddziaływanie będące formą zamaskowanej korupcji politycznej (czy tylko?), sprawiły, że Polska stała się obszarem, na którym, używając barwnej metafory, bez najmniejszych problemów mogły w Wiśle poić się germańskie rumaki.
Powie ktoś, że słabe kraje zawsze ciążą ku silnym, zaś narody małe unifikują się z dużymi. Owszem, jednak Polska po solidarnościowym zrywie, pielęgnująca w sobie, nawet w okresie sowieckiego zniewolenia, narodowe i patriotyczne cechy, posiadająca duży potencjał gospodarczy i wtenczas czterdziestomilionowy naród, nie była słabą i małą, taką zaczęła się stawać kiedy władzę przejęli post okrągłostołowi reformatorzy. Uznano wtedy, że jedyną metodą na wyjście z socjalizmu i przeprowadzenie niezbędnych reform jest wyprzedanie własnej gospodarki każdemu kto będzie chciał ją kupić i postawienie Polski w roli kraju niemal kolonialnego z zagranicznymi firmami drenującymi nasz kraj, pod które ustanawiało się prawo i przepisy. I to właśnie był moment przełomowy. Potężny sąsiad, niczym pasożyt wszedł w gospodarcze, a żeby w nim dobrze osiąść to i w polityczne ciało polskiego żywiciela. Jako najważniejsze państwo Unii Europejskiej, po przez politykę przywiązywania do siebie polskich decydentów, promowania ludzi przychylnych Niemcom a także stosując propagandę dziejącą się w wykupionych, polskich mediach, uczyniło z Polski wiernego i zależnego lokaja. Proces ten nasilił się w momencie dojście do władzy Tuska. Jego relacje z kanclerz Merkel stały się tak bliskie, że aż karykaturalne. To właśnie wtenczas przekroczono tą niepewną granicę pomiędzy dyskusyjną symbiozą, a śmiertelnie groźnym, bo przeniewierczym dla narodu, pasożytniczym zagarnięciem. Co znamienne i tym bardziej przerażające, zagarnięcie to zaistniało bez słowa sprzeciwu establishmentu i polskiej inteligencji. Stało się wręcz przeciwnie, narracja o zaciśniętych więzach, wspólnej polityce i obronie przez Niemcy polskich interesów stała się dominująca.
Po drugiej stronie także nie zasypiano gruszek w popiele. Niemieckie ośrodki polityczne, prasa i media, każde niekorzystne wahnięcia w owych lenno poddańczych stosunkach stygmatyzowały i potępiały, jako objawy sprzeniewierzenia się demokratycznym przemianom, braku nastawienia proeuropejskiego, kołtuństwa i politycznego egoizmu Polski. W kontekście nowej polityki kulturalnej Niemiec próbującej dzielić się odpowiedzialnością za wybuch Drugiej Wojny Światowej i za holokaust z innymi narodami, głównie z Polską, poczynania te spowodowały niewyobrażalne szkody w politycznym odbiorze naszego kraju. Co gorsza, do tresury Państwa Polskiego przyłączały się także polskie dzienniki i media, zwłaszcza te liberalne, zdominowane przez zachodni, często niemiecki kapitał. Przodowały w tym Gazeta Wyborcza oraz TVN, odsadzające od czci i wiary każdego, kto chciał kontestować ów proniemiecki model polityczny. Szczególnie zajadła nagonka miała miejsce w okresie dwuletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości, kiedy niedaleko już było od tezy, że Kaczyńscy pożerają niemieckie dzieci.
Czy to jedynie polska przywara owe oddawanie się pod opiekę możnych sąsiadów, czy jak paskudnie w 2007 roku mówił Bartoszewski, że „Polska to brzydka panna bez posagu, która nie powinna być zbytnio wybredna” to obowiązująca doktryna, usprawiedliwiająca polityczną i gospodarczą zdradę polskich interesów i naszej racji stanu? Czy owa spolegliwość polskich polityków w oddawaniu władzy nad krajem obcym królom, carom i kanclerzom to skutek naszej historii degenerowanej od siedemnastego wieku przez uprzywilejowaną grupę społeczną, pojmującą Rzeczypospolitą nie jako pospolitą rzecz wszystkich, tylko jako zbiór latyfundiów należących do uprzywilejowanych i tylko do nich?
Nie znam odpowiedzi na te pytania. Być może jednak to właśnie ci najbardziej złajdaczeni i moralnie zdemoralizowani, maja największy tytuł do rządzenia naszym państwem i narodem. Może właśnie przez tą łatwość dokonywania zdrad narodowych, podporządkowywania się silniejszym i otrzymywania w zamian apanaży i profitów, ich ciała i dusze udoskonaliły ten specyficzny, targowicki genotyp jako cechę pożądaną do przetrwania i przekazywaną następnym pokoleniom. Kto wie do jakich Rzewuskich, Potockich i Branickich dotarlibyśmy gdyby udało się prześledzić wstecz genotypów niektórych partyjnych liderów, wspierających ich dziennikarzy i politologów niewyobrażających sobie Polski bez Niemiec i Unii Europejskiej, Polski rozdającej własne, polityczne karty i mającej, niekoniecznie zbieżne z niemieckimi, gospodarcze interesy i społeczne zapotrzebowania.
Powstająca opozycja wobec obecnego, PiSowskiego rządu nazywana Komitetem Obrony Demokracji nie woła bowiem o silną Polskę , z którą mieliby się liczyć sąsiedzi i która aspirowałaby do roli najsilniejszego państwa regionu. Nie! Oni wołają:nigdy jeszcze sztuka zwodzenia w tym u nas nie była widoczna stopniu, w którym się okazała w ostatnich czasach. [...] tego szlachetny naród polski doświadczył, sztuką i zwodzeniem wolność mu wydarto. Częściowo tylko, gdzie się udać mogło podkopywano gmach Rzeczypospolitej, gotowano rzeczy, aby go raptem wywrócić. Wołają słowami targowickiego manifestu, godzącego w Naród i Rzeczypospolitą, pisanego pod dyktando carycy Katarzyny. Kto teraz dyktuje duchowym dziedzicom targowickiego wszeteczeństwa, dzierżących flagi KODu, ich moralne manifesty? Kto i za jakie srebrniki?
Inne tematy w dziale Polityka