miłości ?
Przyznam, że opadły mi ręce jak przeczytałem niusa RMF o tym jak to nadpalono dowód śp. Tomasza Merty. W tej opowiastce nic się kupy nie trzyma.
Dlaczego worek z rzeczami ofiar katastrofy dotarł do MSZ a nie do prokuratury ?
Skąd dotarł ? Tak sobie przechodził z tragarzami jak w "Misiu" i "wszedł" do MSZ ?
Nawet jak przez jakieś zaniedbania, czy pomyłki dotarł do MSZ a nie prokuratury dlaczego o tym co z nim zrobić jak decyduje jakiś pracownik niższego szczebla a nie sama tzw. "góra" ?
No chyba, że RMF przypadkowo i niechcący odkrył z jaką "starannością" nasi umiłowani przywódcy dokładali starań aby odkryć przyczyny katastrofy w Smoleńsku. Przecież już Jerzy Miller stwierdził, że wrak TU-154 jest nieptrzebny żeby wyjaśnić przyczyny katastrofy:
niezalezna.pl/8651-miller-wrak-tupolewa-niepotrzebny
To co tam jakiś worek, do tego śmierdzący ?
Na koniec najśmieszniejszy tekst z tego niusa:
"Gdy rozpoczęto utylizację, ktoś nagle miał się zorientować, że spalane rzeczy są pamiątkami ze Smoleńska i utylizacje przerwano. Ponadto jeden z pracowników miał także zadzwonić do prokuratury i zapytać czy te rzeczy przydadzą się prokuratorom. Śledczy oczywiście potwierdzili i dopiero wtedy przekazano worek prokuraturze."
W MSZ wg RMF muszą w takim razie pracować myślący inaczej. Bo dla każdego normalnie myślącego człowieka pierwszym odruchem byłby telefon do prokuratury.
No chyba, że Radeczek dał przykaz jak należy traktować wszystko co jest związane z katastrofą, a jego pracownicy wypełniali tylko polecenia ...
Inne tematy w dziale Polityka