Ponieważ temat jest dla wszystkich dość niewygodny temat próby prześwietlenia partyjnych wydatków umiera szybko śmiercią naturalną. Są tylko jakieś ostatnie dość żenujące pokłosia bo np. Lis widzi tylko wydatki PiS na Janeckiego, a nie widzi wydatków PO na Skoczylasa. Za to Karnowscy widzą tylko wydatki PO na Beresia, a nie widzą wydatków PiS na Radio Wnet.
Jednak zostawmy to na boku.
Bo oto powstaje pytanie. Czemu z partii zasiadających w sejmie i korzystających z tego tytułu z subwencji budżetowych Wielowieyska i Nowakowska próbowały zrelacjonować wydatki tylko PO i PiS?
Czyżby wydatki SLD, PSL i Ruchu Palikokota były mniej interesujące? Rozumiem gdyby partii w sejmie było powiedzmy z 20 to lustrujemy najwększych i liczących się a drobnicę zostawiamy w spokoju. Jednak przejrzenie wydatków trzech wyżej wymienionych stronnictw zajęłoby może z tydzień czasu więcej bo też i ze względu na sumy przeznaczone do wydania jest ich dużo mniej. Zresztą pewnie Nowakowska i Wielowieyska nie siedziały i same w pocie czoła przerzucały kilogramów kwitków tylko zostali do tego zadania delegowani jacyś biali murzyni na stażu w GW z instrukcjami czego mają szukać, a w razie wątpliwości mieli dzwonić do ww. nadredaktorek. Tak więc tzw. risercz, czyli największa i czarna robota przy artykule ww. był zrobiony za darmo. Jak się miało tzw. wsad resztę można było napisać w parę godzin posiłkując się wujkiem gugle i internetem.
Czemu więc redakcja GW ograniczyła się tylko do wydatków PiS i PO?
Wot zagwozdka. Bez pół litra nie razbieriosz.
Inne tematy w dziale Polityka
