XXX
Czasem
Wytryskują
Jak górskie źródła,
Krystaliczne, pierwotne.
Niczym podziemne gejzery
Bulgoczą żalem i namiętnością.
Opływają pagór lewego policzka,
Atakują nos siłą tsunami, by zatopić
Kopułę prawego policzka. Chowamy
Twarz w dłoniach, ten walący się strop.
Ręce – podpórki dwie, przyjaciółki dwie.
Uginają się pod cierpieniem i zgarniają
Wolno z twarzy mokry majestat bólu.
Usta brzydną, smakują piołunem.
Na drugi dzień pod okiem,
Cienka linia – jak bruzda
Po ulewie. I spogląda
Na nas z lustra obca
Twarz – bogatsza
O zmarszczkę,
Jedną.
Inne tematy w dziale Kultura