ZACHÓD SŁOŃCA W DĄBKACH
Ono ku morzu schodziło, w granaty,
Purpurą zalewało nieboskłon opalu.
A potem dryfował na grzbietach fal
Ku brzegom niekształtny, czerwony koral.
Idąc wzdłuż Bałtyku czujesz ten moment –
Instynkt kieruje wzrok ku horyzoncie, w zadumę…
Jakby ktoś bliski odchodził – zjawisko nienowe.
Widziałam trzy przyjaciółki w Dąbkach,
Siadały na wilgotnym już piasku lub pomostach
I zanim mrok ich twarze wchłonął,
Patrzyły w pierścień na widnokręgu, liliowy –
Jakby latarnik wzywał zgubionego wędrowca.
Czy czekały na uciszenie serca, na dreszcz dotyku
Bursztynowych ciał? Na miłość co przychodzi z nikąd?
Choć tylu gibkich mężczyzn przechodziło obok,
Kamyczki rzucały do wody lub stopy nurzały beztrosko –
Nie widziały nikogo, oddawały się słońca zachodom.
Inne tematy w dziale Kultura