GDYBYŚMY
Świat zawisł na Krzyżu,
Trzy godziny konał, po ludzku, w niewyobrażalnym cierpieniu.
To ja przybiłam i przybijam
Go
Z tobą, z nimi, z nią – codziennie.
Przybijamy gwoździami zazdrości o piękniejszy dom sąsiada, bo postawił
Z niewiadomo z czego.
Przybijamy nienawiścią za większą premię, za NIC nierobienie czarnookiej
Z korporacji.
On miłosiernie patrzy na gwoździe grzechów naszych,
Przyjmuje pokornie transcedentalny ból
Od katorżniczej ręki mojej, twojej, od tej
Matki co sznurem od żelazka pobiła roczne dziecko.
Wspólnie z matką od sznura od żelazka,
Dzidą swych pazurów rozszarpujemy
Jego Serce.
Transcedentalna wytryskuje fontanna krwi
Z Serca Jego jako Zdrój Miłości,
Dla czarnookiej z korporacji, dla matki od sznura od żelazka,
Dla dziennikarza, który kłamał w artykule, że X nie ukradł cementu, a drogi są Przejezdne, a nie były i swe kłamstwo nazywał ludzką dyplomacją.
Patrzymy na Krzyż
Obojętnie
Choć kłamstwo uwiera nas jak but za ciasny.
Złośliwy nowotwór myśli usprawiedliwia nas przed sobą samym, że to nic takiego.
Tylko dziecko pobite sznurem od żelazka
Klęka przed Krzyżem i ufnie wyciąga rączki do katorżniczej matki.
Nieznane jest źródło miłosierdzia dziecięcej ufności.
A gdybym i ja zawierzyła, i gdybyś ty zawierzył dziecięcym instynktem
W rękę przygwożdżoną, która z Krzyża ku nam
Strumień Miłości wysyła,
A w godzinę konania tę rękę poprosili o łaskawość,
I gdybyśmy zdrojem ze źródła oddychali -
Świat nie konałby na krzyżu za klątwy nasze,
I w zgliszcza atomu na atomowe części świat by się nie rozpadał.
Gdybyśmy tylko chcieli skorzystać…
Inne tematy w dziale Kultura