WYPROWADZIĆ SIEBIE NA SPACER
Powychodzili z jamochłonów blokowisk,
Na smyczy ciekawość prowadząc.
Rozległe łąki aż po stawy – w psich odchodach.
Zieleń tej wiosny spóźnia się.
Psiarnia ujada na każdego przechodnia,
Gdy po żwirowych dróżkach przemknie.
Ich teren.
Kwietniowy zmierzch na horyzoncie,
Długimi pasami fioletu znaczy
Trajektorię samolotu.
Psy ujadają, tak samo i z ludźmi bywa.
Głosy natężają się, mieszają ze sobą,
Kakofonia dźwięków –
Pies, człowiek, samolot.
Przez nagie konary drzew prześwituje rząd latarń –
Drogowskaz cywilizacji.
Psy i ludzie odeszli poza widzenie mojego oka,
Poza obręb mej ławki.
Wchłaniam dookolny powab,
Naturę, której nie przewyższą żadne słowa.
Ciszy nie narysujesz, ciszy nie opiszesz.
Rozlega się po pierwszym nawoływaniu
Dzikich gęsi, po ich przelocie po linii fioletu.
Niżej. Znacznie niżej,
I urzeczywistnia swój majestat.
Inne tematy w dziale Kultura