Tatarka Tatarka
1214
BLOG

Moja rekacja z Marszu - zatrzymano nas na wysokości Ambasady

Tatarka Tatarka Polityka Obserwuj notkę 11

 

 
 
WIDZIANE Z WYSOKOŚCI
 
Tę część Marszu w której szłam - podchodziliśmy już pod górkę ulicy Belwederskiej -  nagle zatrzymano.
Jeszcze wcześniej, przed zakrętem, policyjne megafony informowały: - Marsz rozwiązano! Proszę się rozejść!
Po lewej stronie zobaczyłam łunę i gęsty dym. Pytaliśmy się nawzajem: co to? Odpowiedź: - podpalili opony!
Nagle zafalowały śpiewnie skandowane słowa: prowokacja policji lub coś takiego – lecz szliśmy dalej.
Gdy zatrzymano mnie z uczestnikami Marszu już na Belwederskiej, ludzie przekazywali sobie informację: - kordony policji na wysokości pomnika Piłsudskiego. Czoło zatrzymane. Na tyłach odcięto kilkaset ludzi!
 
Tyły Marszu, które nie miały odwrotu napierały na nas, wypełniały się luki jakie powstały w czasie przemarszu kilkutysięcznego tłumu. Robił się ścisk. Nie mogłam oddychać /tak mam w ciżbie/, szybko przecisnęłam się do metalowego płotu wyższego ode mnie. Na betonowej podstawie ogrodzenia stali, a raczej wisieli ludzie, poprosiłam, żeby mnie wpuścili. Za płotem już było kilkaset osób i dalej przeskakiwali, nawet kobietę z laską przetransportowano z miękkim lądowaniem w rozłożyste krzewy. Nie odważyłam się. Stałam na murku.
 
Popatrzyłam na ciżbę. Biało-czerwona powiewała nad głowami, a vis a vis zobaczyłam płot Ambasady Rosyjskiej. Tłum milczał choć szmery rozmów dochodziły do moich uszu. Krzyknęłam, żeby zaśpiewać Hymn. Chciałam zacząć, ale nikt nie wtórował. Może po 10 minutach od czoła Marszu dochodził śpiew Hymnu, ale urwał się na mojej wysokości. Nie widziałam żadnej łuny ognia na terenie Ambasady.
 
Ludzie bali się pałowania, mieli świadomość w jakim miejscu stoją, byli zwarci i stali prawie na baczność. Nagle usłyszałam rytmiczną melodię, jak mantra: - Łaskiś pełna, Pan z Tobą … zeskoczyłam z płotu.
Przecisnęłam się przez tłum skąd dochodziły słowa Zdrowaś Mario.
Dołączyłam. Rozglądam się i widzę, że wokół młodzi chłopcy też odmawiają modlitwę. Byłam zaskoczona. Ale na ten pat, cóż nam zostało?
Może po 10 minutach odblokowano czoło Marszu. Ruszyliśmy. Nie widziałam by na terenie Ambasady wybuchały petardy.
Na wysokości już końca ogrodzenia Belwederu, wyrostek krzyknął: -  rzucimy!?
Na niego rzucili się inni, młodzi chłopcy. Ochrony Marszu w pomarańczowych uniformach obok nas nie było. Chłopaka chyba unieruchomili, bo w ogródku prezydenckim nic się nie wydarzyło inaczej media skandowałyby dzień i noc, noc i dzień.
 
Ja, już z niewielką grupką osób, modliłam się dalej. Rozproszony tłum - a raczej bezładne grupy przemykały obok pomnika Piłsudskiego i Dmowskiego.
Większość uczestników z Marszu skręciła na Agrykolę, a ja zapoznaną rodzinką Basi ruszyłam w kierunku Centrum.

 

 

 

Tatarka
O mnie Tatarka

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka