O ZNIKANIU
Za płotem sąsiada, w lasku brzóz i sosen,
Pod rosochatym dębem zbierałam prawdziwki.
Klękałam przed nimi niczym przed świętym obrazem:
Majestatycznie ukręcając korzeń,
I całowałam kapelusze piaskowo-brązowe.
Wykarczowano lasek. Wieżowiec tu rośnie.
Już nie latają bociany nad głową.
Już lipami nie zapachnie miód.
Gdy ktoś lub coś odchodzi – nie zawróci.
Jestem jak wyszczerbiony nóż.
Inne tematy w dziale Kultura