Hal Bregg Hal Bregg
210
BLOG

Alicja po drugiej stronie lustra

Hal Bregg Hal Bregg Wychowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Serdecznie dziękuję Wam za życzliwe przyjęcie. Moją poprzednią notkę przeczytaliście blisko tysiąc razy, a zatem temat, który poruszyłem, jest na czasie nie tylko dla mnie. Wasze komentarze świadczą o pewnym zapotrzebowaniu na dyskusję i wymianę doświadczeń. To dobry znak. Nie powinniśmy czuć się bezradni i osamotnieni w trosce o bezpieczeństwo naszych dzieci i ich odpowiednie wychowanie. Tak trzymać!

Jeśli chodzi o dzisiejszy wpis, to miał to być "ostatni moralizatorski wpis" na tym blogu. To na wypadek, gdyby poprzedni sugerował moje moralizatorskie zapędy. Uspokajam: nie mam takowych. Zgoda, chętnie zwracam uwagę otoczenia na sprawy, które uważam za ważne. Chętnie wychodzę z inicjatywą, jeśli mi na czymś zależy. Nie lubię jednak wygłaszać kazań ani nic w tym rodzaju. Poza tym, biorąc pod uwagę moje liczne przewinienia i zaniechania, mówienie innym, jak należy i nie należy postępować, byłoby z mojej strony hipokryzją. Z dostępnych figur retorycznych pozostaje mi więc na dziś stare, dobre zrzędzenie.

Przypomniał mi się pewien satyryczny rysunek, taka drwina z cyberseksu i humorystyczne ostrzeżenie, że nasi internetowi rozmówcy niekoniecznie są osobami, za które się podają. Rysunek przedstawiał siedzącego przed ekranem komputera pryszczatego chuderlaka, wyraźnie rozochoconego i podekscytowanego rozpoczynającym się właśnie gorącym flirtem z jeszcze gorętszą nieznajomą. Za atrakcyjną dziewczynę podawał się natomiast korpulentny, niedogolony, spocony i czerwony na twarzy jegomość w średnim wieku, ubrany w podkoszulek poplamiony piwskiem i sosem z wczorajszego kebaba. A może to było burrito? W każdym razie w stosunku do tego pierwszego - chłopaka, nie kebaba - odnosiłem się z pobłażliwością. Niewinny, naiwny, głupi. Starego piernika uważałem zaś za wcielenie zła i uosobienie dewiacji. Stereotypowo. Tak było, kiedy byłem młodszy. Dziś, jako stary, niedogolony piernik, pytam: za kogo podawał się ten pryszczaty gnojek?

Coś Wam opowiem. To było późne listopadowe popołudnie. Na dworze było ciemno, chłodno i wilgotno. Idealne warunki, żeby z kolegami napić się piwka w pobliskim parku, nie narażając się na interwencję stróżów prawa i inne utrudnienia. Byliśmy wtedy w pierwszej klasie ogólniaka i naprawdę mieliśmy dusze na ramieniu. Ten, który wyglądał najpoważniej i bał się najmniej, miał pójść do sklepu. Sklep nie był dziuplą o wątpliwej reputacji. To był normalny sam, zatłoczony i rozświetlony jarzeniówkami. Przestępowaliśmy z nogi na nogę, trzymaliśmy kciuki i umieraliśmy ze strachu. A jeśli natkniemy się na kogoś znajomego? A jeśli doniosą do szkoły? Albo rodzicom? Nic takiego się nie stało. Po kwadransie nasz kolega wrócił, z satysfakcją pobrzękując butelkami. Chwilę później marzliśmy pod drzewem i krzywiliśmy się przy każdym łyku mocnego portera. To bardzo miłe wspomnienie. Nie chodziło nam o to, żeby się upić. Chcieliśmy oszukać system i sięgnąć po coś, co naszym zdaniem nam się należało. Arbitralnie narzucony próg pełnoletności uważaliśmy za niesprawiedliwość. W naszych własnych oczach byliśmy dorośli. Wiem, zrobiło się sentymentalnie, a miałem zrzędzić.

Dzieci sięgają po rzeczy, które nie są dla nich dozwolone. To fakt. Robi to każde dziecko bez wyjątku, niezależnie od wieku i płci. Owszem, każde dziecko jest inne. Jedno jest bardziej prostolinijne i zdyscyplinowane, inne mniej. Przekraczanie granic i pokonywanie trudności to rzeczy nierozerwalnie związane dorastaniem i osobistym rozwojem dziecka. To także zdolności uważane za kluczowe do osiągnięcia przez nie sukcesu w dorosłym życiu. Dziecięce działania, początkowo nieudolne, stają się z wiekiem coraz bardziej wyrafinowane. Zapanować nad tym to jak próbować przekonać kocięta baraszkujące w pudełku do tego, by ustawiły się w szeregu i pozostały w bezruchu przez dwie minuty.

Okres młodzieńczy jest w tym aspekcie szczególnie intensywny, a próg pełnoletności ma znaczenie niemal mistyczne. Niektóre historie wkraczania w dorosłość będą wspominane z sentymentem. Tak wspominam dziś owo listopadowe popołudnie, nadal twierdząc, że nic złego nie miało miejsca. Są jednak historie takie jak historia Karoliny, co do których mam poważne wątpliwości.

Karolina od siedemnastego roku życia pracuje na sekskamerkach. O swoich przeżyciach opowiada Rafałowi Gęburze w "7 metrach pod ziemią", internetowym talk-show o tematyce społecznej.

- "Stronę z kamerkami pokazał mi mój przyjaciel. Zaczęłam transmitować, mając siedemnaście lat." - mówi w wywiadzie dziewczyna - "Polskie strony nie wymagają od modelek weryfikacji wieku. [...] Logując się, musiałam oszukać. Ale nie musiałam zbytnio się wysilać, ponieważ nikt mnie nie pytał, czy mam osiemnaście lat."

Zachęcam Was do obejrzenia całego wywiadu. W relacji Karoliny odważne erotyczne show wykonują w zaciszach swoich pokoi znacznie młodsze dziewczyny, nawet czternastolatki. To oczywiście dzieci opuszczone w jakimś sensie przez swoich rodziców, nie doglądnięte. Temu zjawisku poświęcę w przyszłości osobny wpis. Dziś chciałbym zwrócić uwagę na inną sprawę, bardzo prostą, nie wymagającą dogłębnej analizy.

Internetowe formy kontaktu mają to do siebie, że ocena wieku osoby, z którą nawiązaliśmy kontakt, jest bardzo trudna. Jest nieporównywalnie trudniejsza niż była dla sprzedawczyni, która ćwierć wieku temu sprzedała piętnastolatkowi cztery butelki piwa. O weryfikacji tożsamości nawet nie wspominam. Wrócę do tego satyrycznego rysunku. Korpulentny, niedogolony, spocony i czerwony na twarzy jegomość w średnim wieku budzi dziś w moich oczach wyłącznie politowanie. Zastanawia mnie za to osoba, z którą rozmawia.

Nasi internetowi rozmówcy niekoniecznie są osobami, za które się podają. Alicja po drugiej stronie lustra może być dużo, dużo młodsza. Pomyśl o tym.

Hal Bregg
O mnie Hal Bregg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo