Znaliśmy się od lat, widzieliśmy 2 miesiące temu, rozmawialiśmy przed Świętami, występowaliśmy razem...
Jak dziwnie życie plecie się
i jakże z nami gra
- historia dobrze odda to
moja i pana K(a).
Gdy go poznałem – marzec był.
Dwadzieścia kilka lat
każdy z nas miał i – pełno sił
by zawojować świat!
Maluchem (wtedy to był hit)
za sławą los nas gnał
i kumpel nasz, afgański chart
- też udział swój w tym miał.
Wnet z oczu straciliśmy się
mimo pokrewnych dróg.
Ja – zapisany… w cieniu brzóz….
Pan K(a) – jak słońca Bóg!
Ileż panienek lało łzy
po nocach i po dniach
bo tak je zauroczył głos
- baryton pana K(a).
Przez niego nie spojrzała się
już na mnie żadna z dam.
Najmniejszej szansy nie dał mi
- choć też baryton mam !
Życie mijało … praca, sen
i praca… wciąż brak dnia.
Aż nagle… Ona! Szansa ma
- jedna mnie chciała znać;
z Afryki pochodziła. Tam
na bębnach wciąż się gra.
Nie ma teatru, filmu – więc
nie znała pana K(a).
Szczęście to może trwałoby
- gdybym nie przywiózł jej.
Włączyłem radio, a tu… pech!
Panie K(a) – litość miej !
Przestań pan wreszcie, panie K(a),
czy mojej zemsty chcesz…?
Wybaczę tylko, panie K(a)
… jeśli…..
………… przeczytasz wiersz… :-))
___________ mkd
Maciej Krzysztof Dąbrowski
Napisałem to kiedyś, dawno... dla Pana K.... Wybaczcie grafomaństwo i to, że chcę byście mogli jeszcze choć raz posłuchać Jego głosu...