Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
89
BLOG

Adolf Hitler: Reaktywacja

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 10

Powszechny jest pogląd, że wspólczesna cywilizacja wielkich aglomeracji doprowadza do alienacji, wyobcowania. W miastach żyją miliony nieszczęsnych monad, pozbawione ludzkich kontaktów, trawiące swe życie obok innych samotników.

Tej wizji miasta-molocha przeciwstawiony jest świat małomiasteczkowych i wiejskich stosunków dobrosąsiedzkich, gdzie wszyscy się znają, razem spędzają czas, gdzie dzieci mówią nieznajomym "dzień dobry", świat malowany ciepłą akwarelą, kwitnących bzów i dojrzewających rumianych jabłek.

Wystarczy jednak, by być w małym miasteczku odmieńcem, mieć inne, niż sąsiadów, zainteresowania i zamiłowania, wyróżniać się strojem, wyglądem lub nie daj boże być gejem, murzynem, Żydem, Arabem.

Tabuny odmieńców wyrywają się co roku z prowincjonalnej nudy i duszącego konformizmu i wynoszą do miasta, by odkryć, że nie są samotni, że takich, jak oni, jest więcej, że mogą znaleźć tam zrozumienie i kompanię sobie podobnych.

Więc łączą się w grupy, kółka zainteresowań bądź koterie. Wiejski samotnik znajduje bratnie dusze, indywidualista znajduje tysiące takich samych jak on indywidualistów, chętnych maszerować z nim w jeden takt.

Czego tu nie ma - miłośnicy teatru, baletu, opery i muzyki, filateliści, harlejowcy, mole książkowe, fantaści i marzyciele, znawcy plemion dorzecza Amazonki, punki i skiny.

Każde, jakby nie było dziwne zainteresowanie, gromadzi swoich wyznawców.

Ponoć jest w Anglii stowarzyszenie mężczyzn lubujących się w noszeniu pieluch.  Proszę bardzo.

Ten proces łączenia się samotników w grupy wzmógł się w ostatnich latach dzięki rozpowszechnieniu internetu.

Teraz można się komunikować nawet w oddaleniu geograficznym. Za oknem szara rzeczywistość, a w sieci nigdy nie jesteś samotny.

Wystarczy tylko chwilę posurfować, by natrafić na wymianę poglądów nastolatek chlastających się żyletkami lub w równie suicydalny deseń zakochujących się w soliście zespołu Free.

A gdyby ktoś zadał sobie trudu, i miał takie zainteresowania, natrafi na bardziej elitarne i zamknięte stowarzyszenia pedofili lub doprawdy ekskluzywne fora kanibali.

Jak powiedziano - ludzie się łączą przez internet.

Ostatnio narodziła się w Psychiatryku inicjatywa zjednoczeniowa jednego, byłego już, blogowicza.

Jednoczyć ma się pod jego skrzydłami ta najprawdziwsza, hardcorowa, polska prawica.

Program, wyłożony w odcinkach, to swoistego rodzaju "Mein Kampf". Dlaczego "Mein" nie muszę tłumaczyć, autorski ci on jest, choć może nie oryginalny. "Kampf" bo składa się z wezwań do walki, rozumianej bynajmniej nie alegorycznie i przenośnie, ale jak najbardziej dosłownie - do fizycznej likwidacji osób autorowi niemiłych, osób wymienianych z nazwiska.

Program skłąda się więc z dwóch wolnościowych postulatów - wolności do strzelania do lewaków i do wieszania homoseksualistów.

Jak powiedziano - wszyscy znajdą w sieci dusze pokrewne, nikt nie będzie się czuł samotny, im bardziej zaś odlotowe poglądy, tym bardziej cementują we wspólnocie swoich wyznawców.

Nic więc dziwnego, że wokół pomysłodawcy zgromadził się krąg wyznawców, nierozumianych i prześladowanych przez otoczenie.

A pomysłodawca obdarzony jest jak widać pewną charyzmą działającą magnetycznie na podobne mu wyrzutki społeczeństwa.

Jak fama nosi, charyzmę tę objawił gromadzą kilka lat temu wokół siebie amatorów zarabiania pieniędzy bez pracy - i wycyckał ich co do grosza.

Jakie będą dalsze losy projekty?

Możliwe są trzy scenariusze.

Ten pierwszy, wielokrotnie już na prawicy przerabiany, to rychły upadek, spowodowany wewnętrznymi niesnaskami, sporami, kłótniami, nadwyżką generałów nad szeregowcami i brakiem zapału do pracy.

Drugi scenariusz to powstanie jeszcze jednej płaksiwej sekty o zabarwieniu homoerotycznym (sądząc po składzie grupy inicjatywnej) wielbiącej wodza w każdym niepowodzeniu.

Autor liczy jednak na scenariusz trzeci. Wydaje mu się, że koniunktura będzie mu sprzyjać. Spodziewa się załamania gospodarczego na wielką skalę i masowego niezadowolenia napędzającego mu zwolenników. Tak ten podrzędny grafoman chciałby powtórzyć sukces pewnego nieudanego malarza z Austrii i tak samo jak tamten wypłynąć na fali światowego kryzysu i depresji.

A wtedy, mam nadzieję, każdy jego publiczny wpis wzięty zostanie pod lupę, każdy cytat, każde sformułowanie, każde wezwanie do strzelania i wieszania, każdy mizogynizm i każda pogarda. I dobiorą mu się do skóry ostrzejsi polemiści, niż ci łagodni w gruncie rzeczy przeciwnicy z Psychiatryka. I znajdą słowa dosadniejsze.

Bo przyznacie, drodzy czytelnicy, że młodzieńcze grzeszki Farfała, to nic w porównaniu z obfitą działalnością publicystyczną naszego autora.

Niech dobiorą się do niego. Albowiem jest tego wart.

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka