Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
984
BLOG

Nienawiść - intymne wyznanie

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Rozmaitości Obserwuj notkę 41

Adwent, nawet niewierzący katolicy wyznają swoje grzechy i grzeszki. Spowiedź, szlus i można grzeszyć od nowa.

Stop, zanim przejdziemy dalej kilka słów wyjaśnienia. Przez pierwszą połowę mego życia byłem ateistą rytu katolickiego. Rybka, śledzik, karp po żydowsku, miłe łaskotanie na sumieniu, gdy się popełniało jakiś występek przeciwko - zaraz, niech policzę - szóstemu przykazaniu. Drugą połówkę zacząłem od aktu przejścia na pozycje ateizmu protestanckiego. Trudno powiedzieć - emigracja czy dojrzewanie. Uh, nie jest łatwo. Odpowiedzianość za postępki, przyjmowanie konsekwencji własnych decyzji na własną klatę, przejście od kultury wstydu do kultury winy, od werbalnych deklaracji do stosowania zasad w praktyce. Korzyści - jeśliby kto chciał podążać tą drogą - żadnych. Poza spokojem wewnętrznym.

Apostatam jest i renegat.

NIech będzie od razu - nienawidzę.

Nienawidzę Świąt. Jasne, ateista musowo musi nienawidzić Świąt, to rzecz zrozmiała sama przez się, osobisty wróg Boga - rzecz wałkowana  przez teologów S24.

Nie, spokojnie. Święta dość lubię, na przystawkę karp i kluski z makiem po katolicku, na główne szynka i łosoś po protestancku, spotkania, odwiedziny, życzenia, łamanie się opłatkiem, sianko, choinka, pakunki owinięte kolorowym papierem - o, właśnie to.

Nienawidzę kupować prezenty. Kobietom. Z facetami łatwiej. Rower, atari, nintendo, iPhone, koperta - pełne zrozumienie. W zamian dostawałem własnoręcznie wykonany krawat, kapcie, takie tam.

Ale z babami nie dojdzie człowiek do ładu. Gdy wyruszam na łowy do którejś z galerii handlowych zaczynam odczuwać nieprzyjemny skurcz serca. Serce, serce, może atak? Dzwonić po lekarza, skręcić do szpitala, niech zbadają, położą na miesiąc i wypiszą, jak już będzie po wszystkim? Na nic się nie zda, wiadome osoby przejrzą wybieg, zakwestionują świadectwo zgonu, strzelą focha-giganta, a prezenty i tak trzeba będzie kupić.

Niby dostaję dokładne instrukcje, opis, ba nawet miejsce na półce (osoba obdarzona jest pamięcią fotograficzną). Tylko, że wszystko jest tak płynne - co to paisley, co to ecri, dlaczego nie ma zestawu podstawowego - spodnie, koszula, marynarka, dlaczego to się nazywa top,czym się różni top od podkoszulka, bluzki, cardiganu, dlaczego nic nie może być białe, czarne i szare? Dobrze, gdy produkty mają numery, co z tego, gdy ekspedientka jest kobietą i na liczbach się nie zna, cyfry jej nie obchodzą, ona chce wiedzieć jak wygląda kołnierz, jak są wszywane rękawy, czym obrobiony dół? Kogo to obchodzi, ważny jest numer!

To dopiero jednak przedsionek piekła. Stosowanie się do instrukcji to przecież tylko pierwszy stopień wtajemniczenia. Po instrukcjach następują bowiem słowa, które mrożą krew w żyłach: "Kup coś ładnego". Wydawało i się, że posiadam osobowość i charakter, potrafię rozwiązywać trudne sytuacje, zapobiegam katastrofom, codziennie ratuję świat - ale "kup coś ładnego" zamienia mnie w galaretę.

I trzecie zejście w najgłębszy krąg piekieł, głos wewnętrzny, który wrzeszczy przez megafon "zrób miłą niespodziankę, zaskocz, spraw radość". Niby co takiego, niby, że jeszcze świat nie widział? Może iPhone, zestaw narzędzi, świetna wkrętarka Hilti, doskonałej jakości spodnie robocze, ciepłe wdzianko z polaru?, Nie, oczywiście że żartuję! Mydło, szampon, żel do kąpieli w gotowym zestawie z domu towarowego? NIe, czeka mnie droga przez mękę przez obskurne (w pierwotnym znaczeniu tego słowa) butiki, jakieś, cholera, zwiewności, jakieś półprzezroczyste coś w kwiatki (nastolatkom wolno ubierać się w prześwitujące?), but-cud, oryginalny melonik z second-handu, mebelek ze sklepiku Armii Zbawienia.

A potem - wiem to - najgorsze. Dwa dni spokoju, uszanowania tradycji, nie zaglądania w tajne miejsce.  A trzeciego dnia: "Pokaż co kupiłeś, tylko spojrzę, żeby w razie czego oddać do sklepu, jeśli wybór nietrafiony". A potem: "Tylko przymierzę". A potem: "Założą na ten jeden raz". A potem - wszystko od początku.

Proszę. powiedzcie mi, że w tym roku Święta odwołane, że renifery radioaktywne po Czernobylu, że post, że pokuta, że żal za grzechy, że ksiądz zabronił...

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Rozmaitości