Dałoby się opisać zjawisko "karkówka z grilla" na dziesiątki sposobów - gastronomicznie, politycznie, socjologicznie, ekonomicznie, bo ten, zdawałoby się, prywatny wybór nadaje się do luźnych dywagacji blogowych, niepopartych twardymi faktami.
Można np tak: grillujący wzbudzają niechęć niegrillujących z jednego powodu. Otóż tym pierwszym brakuje kapitału kulturalnego, ale mają przewagę ekonomiczną nad tymi drugimi - z kapitałem kulturowym, ale bez domku pod miastem, gdzie tego grilla można zażegnąć. I bez przyjaciół, którzy by cię na grilla do swojego umajonego zielenią podmiejskiego domku zaprosili. O ile oczywiście niemożność rozpalenia grilla nie wynika z faktu, że mieszkasz w siedmiopokojowym mieszkaniu w starym budownictwie na Żurawiej w Warszawie.
Tak więc kapitał kulturowy zakłada korkowy hełm i odbywa neokolonialną podróż do jądra ciemności pod Sochaczew. A następnie wielosłownie się brzydzi i pogardza.
Właśnie dowiedziałem się o istnieniu fenomenu w postaci klubu Ekwador w Manieczkach. Z Manieczkami nie zrozumiałem, wiedziałem coś o wzorcowym za PRLu pegieerze i że w Manieczkach miał swój dworek Józef Wybicki - ot właśnie przykład niepotrzebnego nikomu kapitału kulturowego. Musiałem oczywiście googlać. Nic złego nie ujrzałem. Ale mieszkam w kraju, który dał światu Avicii, Ace of Base, Europe oraz na dokładkę dom towarowy GeKås w samym sercu szwedzkiego interioru - i jest z tego dumny.
http://www.gekas.se/ - to jest jednak chyba bardzo lokalny fenomen, nie wiem czy da się przetłumaczyć na polski - to coś jakby klub Ekwador w Manieczkach dla spragnionych zakupów. Ponieważ Szwecja nie posiada inteligencji (mowa o endemicznej we wschodniej Europie warstwie społecznej)... nie no, fenomenu nie da się uprzedzonym inteligentom wytłumaczyć. Musieliby zanurzyć się w komercyjnym kiczu, zapomnieć, że uczono ich odróżniać kicz od niekiczu, że ta zdolność konstytuuje całe ich jestestwo, kicz polubić, doznać ponownych narodzin i zrobić serię programów telewizyjnych o tym, co w linku, z pozycji uczestniczącej.
Bierze się szwedzkiego Ziutka i Zenka - magazyniera i piekarczyka z kiczowatego domu towarowego GeKås, wysyła w podróż dookoła świata, wszystko filmuje - i publika telewizyjna siedzi jak zaklęta i bierze dwóch niespodziewanych bohaterów do serc.
http://www.kanal5play.se/program/322002#!/play/program/322002/video/4933204
Jak grill sobotni i niedzielny ma się do tytułowej walki o wolność?
Może w ten sposób, że kraj, w którym można sobie rozpalić weekendowego grilla, sprosić przyjaciół, rozstawić w ogrodzie stoły i oddać się niezobowiązującej rozmowie, w której słowa "obowiązek patriotyczny" ani razu nie padną jest całkiem miłym krajem.
Miało być jeszcze coś o tuningowanych beemwicach i innych - w oczach laika - rzęchach, czyli custom cars - zdaje się, że zjawisko wzbudza wśród inteligencji jeszcze większą pogardę niż karkówka z grilla i Klub Ekwador. Ale publiczność czytająca musi wpierw dojrzeć do docenienia artyzmu amatorów i zawodowców szykujących z wielkim poświęceniem i zadziwiającymi umiejętnościami swoje hot rods,a niechby chociaż beach buggies albo nawet copycats z prefabrykowanych elementów.
PS. Obejrzałem na portalu Fronda wesołą i kolorową relację z Parady Równości. I jedno mnie zasmuciło. Boże, jaki ten Plac Konstytucji jest ponury. A Marszałkowska nadaje sie do parad wojskowych jak na Placu Czerwonym w Moskwie z przemarszem wojsk w szyku szestnastkowym i rakietami dalekiego zasięgu na ośmioosiowych naczepach. Nie do rozbawionych, kolorowych karnawałów. Chyba jednak Krakowskie Przedmieście by lepiej pasowało.
Inne tematy w dziale Rozmaitości