Kiedy onegdaj umieszczałem w S24 notkę Chiliazm czy paruzja, to chciałem zwrócić uwagę na pewien fenomen, a samo porównanie służyło mi jako wehikuł do zrozumienia postaw części społeczeństwa polskiego. Przecież to nic dziwnego, że w społeczeństwie tak przesiąkniętym katolicyzmem, albo raczej konfesjonalnością, odwołań do religijności w dziedzinach nawet z religią nie związanych będzie dużo. Tak, jak w społeczeństwach protestanckich nawet zacięci ateiści posługują się cytatami biblijnymi w dyskusjach stricte politycznych.
No, Polacy mają pewną trudność w rozpoznawaniu cytatów z racji słabej znajomośći Biblii, ale to już zupełnie inna sprawa.
NIc więc dziwnego, że i wczorajsza demonstracja była przedziwną i zadziwiającą hybrydą wystąpienia politycznego i obrzędu religijnego, tak że momentami, co ja mówię momentami - przez cały czas trwania - trudno było rozróżnć, co jest meetingiem poliycznym, a co mszą, procesją kościelną i odpustem, tak jak je zapamiętałem z mojego wiejskiego dzieciństwa.
Ale przecież daleki byłem od stawiania znaku równości między polityką a wyznaniem. Analogia, metafora, parabola i owszem, ale na tym koniec, wydawało mi się. Z pewnym więc zadziwieniem czytam w S24 strzelistą inwokację: Oto jest dzień, który dał nam Pan! Weselmy się i radujmy się w nim! lub w innym wpisie: była to manifestacja połączonych sił opozycji politycznej, związków zawodowych i kościoła katolickiego I w innym: Marsz odbywał się w dniu Świętych Archaniołów.
Wreszcie jeden z organizatorów wypowiedział następujące słowa: Dziękujemy PiS z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele i życzymy, by pan to wszystko wytrzymał. Pan da siłę swojemu ludowi. w których zawarto celową kontaminację porządków świeckiego i religijnego i zamierzoną dwuznaczność, kto jest kim.
Rzecz nie w tym, że ja osobiście mogę poczuć się wykluczony nachalnym stręczycielstwem religii w okolicznościach politycznych - w wyborach w Polsce nie biorę udziału z przyczyn obywatelskich. Nie, obywatelstwo polskie zachowałem, ale nie będę wybierał polityków w kraju, w którym nie płacę podatków i skutków decyzji politycznych nie ja będę ponosił konsekwencje. Ale przywódca polityczny stara się do swojego programu przekonać jak najwięcej wyborców. Tutaj mamy do czynienia z odtrąceniem potencjalnych wyborców niekonfesjonalnych. Błąd.
Jest jeszcze inna okoliczność - Polacy to naród, wedle obiegowej, choć niechętnie konfrontowanej ze stanem faktycznym opinii, w 95% katolicki. Skoro z tych 95% tylko pewna część głosuje na partię organizującą wczorajszy marsz religijno-polityczny, skoro dla wielu nie do przełknięcia jest zrównywanie woli bożej z głosowaniem na określoną opcję polityczną, i niesmaczne co najmniej (bluźniercze dla wierzących) zrównywanie przywódcy partii z Bogiem, wreszcie oddawanie kościołów w przybytki propagandy politycznej, to wydaje mi się, że część z nich od rozpolitykowanego Kościoła się odwróci, część będzie czuła się obco w uroczystościach religijnych zamienionych na wiece poparcia, część wreszcie wda się w eskalujące do burd dyskusje. Nic z tego Kościołowi nie przysporzy chwały.
Zresztą, gdy zbyt mocno w przeszłości zawierzano hasłu "Bóg z nami" dochodziło do zdarzeń wstydliwych i czynów okrutnych.
I wreszcie na koniec mała dygresja - wzmocnieni udziałem w marszu o wolność słowa jego uczestnicy przystąpili do wzmożonego banowania dyskutantów, próbujących wyrazić zdanie odmienne. To nie pierwszy raz "obrońców wolności wypowiedzi" daje się przyłapać na praktycznym zamiłowaniu do usuwania z przestrzeni publicznej zdania odmiennego od ich własnego.
Dziwnie jestem spokojny, że mój wpis nikogo z cytowanych nie skłoni do refleksji i zastanowienia.
Inne tematy w dziale Polityka