Jarosław Kaczyński przemówił. Wycofuję poprzedni wpis

Moi krytycy pod poprzednim wpisem mieli rację, a ja pozostawałem w błędzie,

Galopada ostanich dni napełniła zdarzeniami po wręby ów puchar zaserwowany przez kelnera restauracji Sowa i przyjaciele premierowi Tuskowi, który będzie musiał wypić do dna piwo nawarzone przez zupełnie kogo innego.

ABW pokazała żabojadom, gdzie raki zimują i wystawiła oddział skłądający się nie z jednego, ale z dziesieciu inspektorów Clouseau. Osobiście żal, że Prokuratror Generalny nie postarał się lepiej i nie rzucił na front walki o laptopa co najmnie dziesięciu funkcjonariuszek w klasie Claudii Cardinale. Ale nie można meć wszystkiego.

Wydawałoby się, że w tej sytuacji cała kawaleria PiS z prezesem na czele powinna już przebierać kopytami we wszystkich redakcjach telewizyjnych piętnując zamach na demokrację i wolność prasy. Tymczasem ku rozczarowaniu obserwatorów, spektatorów i analityków PiS w ogólności a prezes w szczególności milczeli niczym grób Tutankhamona.

Widocznie jednak rosnące słupki poparcia i sympatia ludu poważnie zaniepokoiły Jarosława Kaczyńskiego, gdyż mężnie nadstawiając piersi dał odpór tym niepokojącym trendom w czasie wizyty w Szczecinie.

Czy jedno przemówienie prezesa ostudzi rozpalonne głowy narodu, czy też będzie musiał uciec się do mocniejszych środków pokaże czas i przekupione ośrodki badania opinii publicznej.

Tak więc moi krytycy mieli rację, PiSowi rośnie, gdy prezes milczy i jeśli PiS chce wygrać kolejne wybory to prezes powinien wieloznacznie milczeć przez pozostałe miesiące.

Chyba że, jak twierdzą złośliwe języki, prezes i PiS wcale nie chcą wygrać wyborów. Ale to już rozważania nie na moją głowę.

Ale ja wcale nie o tym, wstęp miał jedynie posłużyć do przejścia do właściwego tematu mojego wpisu, przentacji kawalkady zdjęć z podróży środkami komunikacji zbiorowej przez letni Sztokholm.