Zamieściłem wczoraj krótki wpis o moim nieszczęsnym udziale w Zelnikgate:
Odsłuchałem trzecią rozmowę z Zelnikiem
I chcę tą drogą odwołać wszelkie komentarze, jakie gdziekolwiek umieściłem./.../ Jeszcze raz przepraszam za moje komentarze.
Wydawałoby się, że nie można już prościej, że nie można tych akurat trzech zdań zrozumieć opacznie. Myliłem się, nasza koleżanka Ufka zrozumiała to tak:
@ufka2
Skąd Ufka wzięła tę sensacyjną wiadomość, że skasowałem swoją notkę? Ze słuchu. Zapewne stała na dworcu, w tle dudniły dworcowe głośniki zapowiadające express z Małkini do Tłuszcza, na peronie kłębił się tłum afgańskich uchodźców, Ufka akurat mieszała w garze grochówkę i zapadał zmrok. Nie dosłyszała. Ufka zrobiła Zelnika. Nie zrozumiała, dośpiewała sobie i zrobiła Wojewódzkiego - puściła nieprawdziwą informację w świat. Powtarzam dla niekumatych - Ufka zrobiła podwójne salto mortale - najpierw nie rozumiejąc zrobiła Zelnika, a potem dalej nie rozumiejąc puściła w świat nieprawdziwą informację, czyli zrobiła Wojewódzkiego. Dwa takie numery na jednym wydechu to prawdziwe mistrzostwo.
Nieśmiało próbowałem wyprowadzić naszą koleżankę z błędu:
-
-
I teraz dopiero mi się dostało:
Widzicie, co się dzieje? Ufka się pomyliła, ale to ja jestem winny. Puszcza w świat nieprawdę, ale to ja czepiam się drobiazgów. No, zdarzało mi się co prawda być besztanym za nie moje winy, ale to było w zupełnie innych okolicznościach
Gdybym był skłoniony w tę stronę, to już zaczynał bym snuć rojenia o wielkim spisku PiS, którego Ufka jest narzędziem, ale za którym w ukryciu stoją i pociągają za sznurki Mariusz Kamiński z Antonim Macierewiczem (a nie wiadomo, czy raporty nie idą do samego Jarosława), mającym na celu skompromitowanie utalentowanego blogera i tym samym uderzenie w rząd Ewy Kopacz na tydzień przed wyborami i zapewnienie partii opozycyjnej wymarzonego zwycięstwa.
Ale mnie raczej zainteresował mechanizm całej Zelnikgate. To warte jest zrekapitulowania, by zobaczyć, jak słowo wyleci wróblem i powróci wołem.
Gdzieś tak we wrześniu w jakimś radiowym programie satyrycznym puszczone jest wkręcenie Jerzego Zelnika w rzekomą rozmowę z kimś z Pałacu. Prowokator i Zelnik prowadzą konwersację, która nie budzi zbytnich kontrowersji i nie zostaje po niej echo. Aż do chwili, gdy odsłuchuje ją dziennikarka Korwin-Piotrowska, tak polska Nikki Finke, smagająca w którymś z niszowych kanałów telewizyjnych celebrytów i celebrytki za puste celebryctwo. Korwin-Piotrowska słyszy w kilkuminutowej rozmowie straszną rzecz - Jerzy Zelnik kapuje u (rzekomego) urzędnika Kancelarii Prezydenta na swoich dwóch, a właściwie jednego kolegę, nieznanego mi bliżej Barcisia, bo ten był raczej za Komorowskim. To samo usłyszeli nagle ci, którzy chcieli coś takiego usłyszeć i zaczęła się jazda na Zelnika.
I tutaj następuje wstydliwa dla mnie część, bo po odsłuchaniu kawałka dałem się zasugerować i tu i ówdzie umieściłem kilkanaście złośliwych komentarzy. Ale po odsłuchaniu całości rozmowy gęsi z prosięciem jasne dla mnie sie stało, że oba pociągi jechały po własnych, równoległych i nieprzecinających się torach a jednak doszło między nimi do zderzenia. Jerzy Zelnik dał się wkręcić w rozmowę o rzekomych planach reformy emerytalnej dla artystów i snuł swoje wizje - tak to wygląda - porozumienia środowiskowego ponad podziałami politycznymi, a prowokator wkręcił Korwin-Piotrowską i mnie. Obaj kontrahenci prowadzili dość składną konwersację, tylko, że każdy mówił o czym innym i nie rozumieli się nawzajem. Wszytko jednak powinno być klarowne, gdy Jerzy Zelnik zadzwonił po raz kolejny i chciał snuć dalej swoje przemyślenia o aktorach, którzy nie chcą tak naprawdę schodzić ze sceny i "umierają stojąc".
To jeszcze jeden dowód, że wynalazek mowy bardziej ludzkości zaszkodził, niż pomógł, a zwłaszcza mógłby zostać odebrany niektórym kobietom i wydawany po pozytywnym rozpatrzeniu podania, pod ścisłą kontrolą i pod zastaw dowodu osobistego.
W pisaniu powyższego bardzo pomogła mi lektura ksiązki Romana Jakobsona: W poszukiwaniu istoty języka, którą czytałem 25 lat temu, większość zapomniałem, a co zapamiętałem zrozumiałem opacznie i przeinaczyłem.
A, miało być o Escherze. Proszę bardzo, lure your eyes:


Inne tematy w dziale Społeczeństwo