Proporcje i składniki można zmieniać wedle upodobania, ale główne ingrediencje muszą być zachowane.
1. Bierzemy w miarę stabilny kraj, rządzony przez słabego władcę. Jesteśmy republikanami, do tego rytu komunistycznego, więc bardzo nie lubimy monarchii, za to mamy ochotę na globalną dominację. Zwracają się do nas uciśnieni towarzysze z prośbą o okazanie internacjonalistycznego wsparcia. Mamy doświadczenie w okazywaniu internacjonalistycznego wsparcia, udzielaliśmy go na Węgrzech i w Czechosłowacji z dużym powodzeniem udało nam się rozpirzyć te dwa środkowo-europejskie kraje w drobny puch i zmusić setki tysięcy ich spokojnych mieszkańców do emigracji. Nasi generałowie mieli okazję sobie poćwiczyć warunki bojowe i strzelanie z ostrej amunicji do cywili i są pełni entuzjazmu. Tymczasem towarzysze w tym odległym kraju zaczynają wybijać się nawzajem i trzeba udzielić im jeszcze silniejszego wsparcia. Rzucamy tam co mamy najlepszego w broniach pancernych i lotnictwie, niestety teren jest górzysty, mało przejezdny dla czołgów z czerwoną gwiazdą, a nasze samoloty mają miękkie podbrzusza, bardzo wrażliwe na użądlenia. Ale udaje nam się obrócić kraj w perzynę, nim przegramy wojne i z triumfem wycofamy. W trakcie wojny do kraju przybywają tysiące ochotników z całego świata islamu i jeden z Lechistanu, by bronić go przed atakiem ateistów. Wśród nich są fanatycy, większość to fanatycy, ludzie stabilni emocjonalnie nie zostają ochotnikami w dalekich krajach. Niektórzy obdarzeni są ponadprzeciętną charyzmą. Charyzma, talenty organizacyjne w połączeniu z fanatyzmem to niebezpieczna mieszanka. Tymczasem tysiące młodych ludzi gnieździ się bezczynnie w obozach dla uchodźców w sąsiednim państwie. Nie mają żadnych perspektyw, nie znają innego świata niż świat wojny i przemocy, nie chodzą do szkół a ich dzień powszedni wypełniony jest beznadzieją. Stają się uczniami szkół koranicznych - uczą się Koranu i niczego poza nim. Stają się bazą ruchu talibów, z której powstaje al-Kaida, której przewodzi charyzmatyczny, fanatyczny, żądny władzy i rozgłosu Osama bin Laden, jeden z wspomagających opór przed sowiecką agresją ochotników.
2. Jednym z ochotników jest pochodzący z Jordanii drobny opryszek (czy gdzieś pisałem, że ochotnicy nie mają najlepszej opinii?), gwałciciel i klient jordańskich zakładów penitencjarnych urodzony w 1966 roku Abu Musab al-Zarqawi. To al-Zarqawi jest późniejszym twórcą komórki al Kaidy na terenie Międzyrzecza, tzn mniej więcej terytoriów Iraku i Syrii. Doświadczenie i inspiracje zdobywa w trakcie podróży do Afganistanu, wraca do Jordanii, skazany na kilka lat więzienia za kontakty z terroryzmem, wypuszczony na mocy amnestii wraca do Afganistanu by dalej ćwiczyć się w rzemiośle.
3. USA udaje się krok po kroku neutralizować al Kaidę, kolejni przywódcy są eliminowani, wreszcie w 2001 osamotniony i w gruncie rzeczy bezsilny Osama staje się zdobyczą amerykańskiego komanda. Osiągniety zostaje w miarę stabilny pokój na Wschodzie. No, przynajmniej ryzyko ataków terrorystycznych poza Afganistanem i Pakistanem jest zminimalizowane, a afgańscy górale moga zająć się uprawą i przetwórstwem maku, bo dla tych produktów otworzyły się intratne rynki zbytu. Co innego mogą zresztą robić w zrujnowanym przez kilkadziesiąt lat wojny kraju?
4. Tymczasem ówczesny POTUS ma świetny pomysł. Z zemsty za ataki al Kaidy postanawia dokonać inwazji na Irak, rządzony przez mało sympatycznego dyktatora, o manierach rzezimieszka. Oficjalnych powodów inwazji było kilka - wspieranie al Kaidy przez Saddama (bujda), broń chemiczna na stanie armii irackiej (bujda), broń atomowa w fazie zaawansowanego rozwoju (bujda). Cel - obalenie dyktatora (bardzo niesympatyczny facet) i budowa demokracji. Cały demokratyczny świat popierał budowę demokracji (bujda, przeciwko byli Niemcy i Francuzi, by wymienić najważniejszych) - pamiętam, Tony Blair, pamiętam, Adam Michnik, pamiętam, Aleksander Kwaśniewski, pamiętam Leszek Miller. Wojna z wyniszczonym sankcjami Irakiem (trwały od wojny Iraku z Kuwejtem, któż to pamięta?) zakończyła się pełnym sukcesem w krótkich miesiącach wiosny 2003 roku. I rozpoczęła się budowa nowego, wspaniałego świata, wedle rysunków zaczerpniętych z podręczników najlepszych zachodnich profesorów. O ile skutki samej wojny, dość uciążliwe, dałoby się usunąć przez kilka lat, to budowa demkracji według rysunków konstrukcyjnych zrujnowała kraj dokumentnie, na dziesięciolecia. Pokłosiem wojny bywają lata niepokoju, wojna daje możliwość wypłynięcia na powierzchnię rozmaitego rodzaju szumowinom, opętańcom, pospolitym bandytom. Częstokroć opisują swój proceder łupienia i zastraszania bezbronnej ludności cywilnej w jakichś tam terminach ideologicznych - a to patriotyzmem, a to przywracaniem ładu religijnego. Pamietajcie o tym na przyszłość, jeśli ktoś chce was nabrać na patriotyzm, religię i wartości pilnujcie się bardzo i swoich domów, bo nadchodzą okrutne czasy.
5. Operacja Wolność dla Iraku (Operation Iraqi Freedom) miała miejsce w 2003 roku. W tym samym roku w Iraku pojawia się Abu Musab al-Zarqawi, który buduje od podstaw organizację Tawhid al-Jihad, wzorowaną na al Kaidzie. Cel jest ten sam - budowa sunnickiego, ortodoksyjnego kalifatu, z bazą w Iraku. Celem ataków nowej organizacji są jednak odszczepieńcy i niewierni w samym Iraku - szyici, którzy stanowią tam większość, Kurdowie, którzy uzyskali autonomię na północy, jazydzi i miejscowi chrześcijanie, jedna z najstarszych wspólnot chrześcijańskich na świecie, którzy przetrwali tam od 2 tysięcy lat. Póki celem ataków są sami Irakijczycy wzmianki o zamachach to krótkie i oszczędne w szczegóły notki agencyjne - ot 60 ofiar śmiertelnych na jakimś szuku w Bagdadzie, czy 40 ofiar w kolejce po chleb działania Tawhid al-Jihad nie budziły ani zainteresowania ani niepokoju. Pamiętacie, czytaliście je czasami gdzieś na stronach z informacjami z zagranicy i deklaracjami Georgea Busha, Colina Powella czy Tonyego Blaira, były tam umieszczane, by szpalty estetyczniej się łamały.
Wszystko ulega zmianie, gdy 19 sierpnia 2003 roku został dokonany, zaplanowany przez al-Zarqawiego, zamach na siedzibę ONZ w Bagdadzie. Zapoczątkował on serię brutalnych i spektakularnych ataków na szyitów i cudzoziemców - zamachów i porwań dla okupu.
6. Budowa demokracji postępowała naprzód. Aby zbudować demokrację rozwiązane zostały zarówno partia Baath grupująca funkcjonariuszy i nomenklaturę dawnego reżimu oraz armia, którą podejrzewano o wierność Saddamowi. No, były skompromitowane, podobnie jak PZPR czy LWP. Tym samym tysiące Irakijczyków, z zabazgraną przeszłością znalazły się bez zajęcia, bez środków do życia, upokorzone i dyskryminowane, bez przyszłości i bez celu. Wyobrażacie sobie? Tysiące wyszkolonych i zaprawionych w walce oficerów regularnej armii bez zajęcia. To tak, jak gdyby rozwiązać LWP i pozostawić byłych żołnierzy na łasce losu.
7. Do tego Irak składał się, niczym potwór Frankensteina, z nie bardzo do siebie pasujących części. Jedną część stanowili Kurdowie, którzy pospiesznie odgrodzili się od reszty kraju i zaczęli budować swoją autonomię. Nic nie mogło jednak oddzielić od siebie szyitów i sunnitów. To nie jest tak, że wszyscy nawzajem się nienawidzili - zjawisko mieszanych małżeństw i tak zwanych sushi świadczyło, że obie grupy mogły żyć we względnym pokoju. Dopóki do gry nie wkroczyli fanatycy. Jednym z nich był Abu Musab al-Zarqawi, dla którego większość szyicka w Iraku, odszczepieńcy, niewierni, była głównym wrogiem i celem ataków. Z drugiej strony dla części działaczy szyickich nadszedł czas triumfu i oddania z nawiązką za wyrządzone przez Saddama krzywdy. Sunnicka mniejszość była spychana z uprzywilejowanej pozycji na margines, pomijana w zatrudnieniu i w rekrutacji do armii. Dyskryminacja sunnitów była głównym punktem programu politycznego nieudolnego pod każdym innym względem szyickiego prezydenta Nouri al-Malikiego. Sunnicka ludność Iraku została zantagonizowana i wyalienowana.
8. W roku 2004 w Iraku porwano 130 cudzoziemców, 17 z nich zostało zamordowanych. Działalność Tawhid al-Jihad budziła odrazę nawet wśród kierownictwa al Kaidy, która zerwała kontakty z organizacją al-Zarqawiego i potępiła go. Były to jednak ciągle jeszcze akty terroru. Tylko terroru. Gorsze miało dopiero nadejść. Tymczasem w roku 2006 Abu Musab al-Zarqawi został zabity w nalocie lotnictwa USA i wydawało się, że terror ustanie. I rzeczywiście. Co prawda następca al-Zarqawiego, Abu Omar al-Baghdadi, zadeklarował przekształcenie Tawhid al-Jihad w Państwo Islamskie w Iraku (ISI), ale za tą buńczuczną deklaracją nie poszły żadne czyny. Organizacja była osłabiona, Amerykanie wzmocnili, tymczasowo jak się okazało, swoje pozycje, a sam Abu Omar al-Baghdadi zginął w ataku lotnictwa amerykańskiego w 2010 roku. ISI było w odwrocie.
9. O ile w Iraku rządzonym przez Saddama Hussaina sunnici byli uprzywilejowani a szyicka mniejszość dyskryminowa to w Syrii rządzonej przez alawicki (jeden z odłamów szyickich) ród Assadów to sunnici byli "gorszego sortu". W powstaniu, które wybuchło wiosną 2011 na fali Arabskiej Wiosny, początkowo po jednej stronie był reżim Baszara al-Assada i jego zagraniczni alianci (Iran, Rosja), po drugiej luźna koalicja demokratów i umiarkowanych sunnitów wspomaganych przez Turcję i Arabię Saudyjską. Najbardziej skrajną siłą byli członkowie związanej z al-Kaidą organizacji Jabhat al-Nusra, którzy zaczęli dominować front antybaszarowski. Ich konkurentem byli członkowie ISI - jeszcze bardziej radykalni, fanatyczni, zorganizowani, zaprawieni w operacjach terrorystycznych i napędzani religijną ideologią. O ile w centralnej Syrii zaczęli przegrywać walkę o wpływy z połączonymi siłami Jabhat al-Nusra i pozostałej opozycji, to na obrzeżach kraju stawali się, niepostrzeżenie dla świata, główną siłą. Organizacja przemianowała się na ISIS - Państwo Islamskie w Syrii i Lewancie. Nazwa określała nowopowstałe ambicje i możliwości. Nagle, w pustce, która powstała, gdy reżim i opozycja ścierały się za sobą, przykładowo w oblężonym Aleppo, w którym nie pozostał kamień na kamieniu, ISIS rozpoczęło podbój terytorialny. W krótkim czasie, przez nikogo nie powstrzymywani zdobywali miasto za miastem w Syrii..
10. Nowym liderem ISIS został w 2012 roku pozostający w cieniu Abu Bakr al-Baghdadi. To jemu zawdzięcza ISIS zwycięską strategię, która nadała organizacji nowego impetu. W ciągu kilkudziesięciu miesięcy ISIS uzyskało olbrzymie zdobycze terytorialne w Syrii i Iraku. Granica syryjsko-iracka nie stanowiła dla oddziałow ISIS przeszkody, została zniszczona przez buldożery, tym samym symbolicznie kończąc okres wyznaczonych przez mocarstwa kolonialne sztucznych podziałów terytorialnych. Podbój Iraku odbywał się błyskawicznie. W próżni, która powstała po wyjściu wojsk amerykańskich i sojuszniczych nie było siły, która zdolna byłaby powstrzymać postępy zdeterminowanych, choć ciągle jeszcze nielicznych oddziałów ISIS. Liczebna przewaga armii irackiej okazała się iluzoryczna, gdy jej żołnierze masowo dezerterowali, porzucając w panice drogocenny sprzęt wojenny pozostawiony przez Amerykanów na wyposażeniu. Tak było w Mosulu, który został zdobyty przez kilka batalionów ISIS, w sumie podobno 1300 żołnierzy, gdy wielokrotnie liczebniejsza armia iracka poszła w rozsypkę. Czynnikiem sprzyjającym była postawa miejscowej ludności sunnickiej, która witała oddziały ISIS jak wybawicieli, nie wiedząc, że spotka ją jeszcze gorszy los niż pod rządami szyickich fanatyków.
11. W syryjskiej Raqqa, zdobytej przez ISIS w 2014 roku, powstała stolica nowego państwa, rządzonego na podstawie bardzo ortodoksyjnie tłumaczonych nakazów Koranu. Wszelkie odstępstwa od religijnych nakazów są brutalnie karane, przez wręcz sadystyczne, filmowane egzekucje na nieposłusznych a surowe kary cielesne dla nieprzestrzegających zakazów są na porządku dziennym. Filmy z egzekucji są następnie publikowane w sieci dla wzmocnienia efektu propagandowego. Za czasów Saddama, mimo deklarowanego przywiązania dla islamu, obostrzeń tego rodzaju nie było. Ot, istniał jakiś kompromis między nakazami religijnymi a luźnym stosowaniem się do nich, zwłaszcza w miastach, których ludność ceniła sobie liberalizm obyczaju. Mniejszości religijne - chrześcijanie, jazydzi, szyici - są brutalnie prześladowane. Mają do wyboru śmierć albo konwersję na islam w uznanej wersji sunnickiej. Latem 2015 roku Abu Bakr al-Baghdadi ogłosił oficjalnie powstanie nowego państwa "Arabów i niearabów, białych i czarnych, z Zachodu i ze Wschodu, braci" - muzułman. Jednocześnie al-Baghdadi ogłoszony został "kalifem wszystkich muzułman i księciem prawowiernych", co oznacza, że posiadł (uzurpując sobie) władzę absolutną nad wszystkimi muzułmanami świata. Podstawą ideologiczną ISIS są cztery pojęcia al-Nubbuwah, jihad, tawhidi takfiri, czyli po kolei: słowa Proroka objawione mu przez Boga o budowie państwa dla wszystkich muzułman, święta wojna, jako obowiązek każdego muzułmanina, jedność wszystkich muzułman ustanowiona przez Boga i wykluczenie niewiernych. Prostota tej ideologii stanowi jednocześnie o jej bezprzykładnym sukcesie.
12. Błyskawiczny atak i zdobycze terytorialne ISIS początkowo odbywały się w ciszy medialnej, przy braku zainteresowania i reakcji świata. USA, prezydent Obama, zaskoczeni zostali ekspansją ISIS i reagowali z dużym opóźnieniem i z nieadekwatną siłą i energią na kolejne podboje.
13. Tymczasem sława ISIS rozchodziła się w imigranckich dzielnicach europejskich miast z dużo większą prędkością. Nim zareagowały odpowiednie służby kampanie rekrutacyjne przyniosły zaciąg setek młodych ochotników z zaniedbanych przedmieść europejskich metropolii, zwabionych obietnicą wielkiej przygody i odmiany losu. Kampanie propagandowe prowadzone są profesjonalnie i efektownie, z zastosowaniem nowoczesnych środków komunikacji w sieci, w językach europejskich. To spośród europejskich ochotników może ISIS rekrutować zamachowców-samobójców. Częstokroć urodzeni w Paryżu, Londynie, Berlinie, Brukseli i innych miastach europejskich, władający francuskim, niemieckim, angielskim i innymi europejskimi językami, doskonale zorientowani w lokalnych warunkach, znający te miasta jak własną kieszeń, zorganizowani w nielicznych, zakonspirowanych komórkach są nie do rozpracowania przez zaskoczone rozwojem sytuacji służby. Ich ujawnienie następuje dopiero w momencie ataku terrorystycznego, wtedy jednak jest już za późno. Co skłania młodych muzułman, zdawałoby się zintegrowanych w lokalnych społecznościach, do tak radykalnych kroków to temat dla socjologów i psychologów. Paradoksem jest, że często wywodzą się oni ze środowisk zsekularyzowanych, ich rodzice wybierali emigrację ze względu na opresję religijną, której chcieli uniknąć a wybór dzieci staje się ich osobistą tragedią.
14. Mimo że akcje terrorystyczne w krajach europejskich są wyjątkowo spektakularne i mają niesłychany wpływ na opinię publiczną, to jednak przecież najwięcej cierpień spada na ofiary terrorystów w Iraku i Syrii - chrześcijan, szyitów, innych muzułman, ludność cywilną, nieposłusznych czy nieprzestrzegających okrutnych nakazów i zakazów. Tysiące ofiar śmiertelnych i ofiar okrutnych publicznych egzekucji, setki tysięcy uciekinierów, jazydki porwane jako seksualne niewolnice, zniszczone miasta.
15. A wszystko miało swój początek w szlachetnych intencjach sprawców pierwotnych cierpień mieszkańców Afganistanu czy Iraku. Ale kto, oprócz mnie, o tym pamięta.
I jeszcze raz zacytuję siebie:
Ponieważ MY tam byliśmy, więc teraz ONI będą tu. Wpierdzieliliśmy się w awanturę, zniszczyliśmy wątły system równowagi w Iraku i jeszcze wątlejszy w Afganistanie, otwierając drzwi dla wszelkich plag wojennych, przy okazji umożliwiając w miejsce zniesionych przez nas struktur społecznych, które okazały sie pod naporem czołgów, samolotów, helikopterów i piechoty morskiej wątłe niczym pajęczyna, zagnieżdżenie się strukturom Państwa Islamskiego. Spowodowaliśmy niesłychane cierpienia, rozpaliliśmy ogniska wojen domowych, których nie będziemy już gasić, bo sobie poszliśmy, zostawiliśmy za sobą setki tysięcy zabitych, rannych, okaleczone i rozbite więzi rodzinne - a w braku funkcji państwowych to rodzina daje bezpieczeństwo i opiekę, zdewastowane gospodarki.
/.../
No, nasza chata z kraja, a teraz wzorem Piłata wszyscy chcieliby umyć ręce unurzane we krwi arabskiej, afgańskiej i jakiej jeszcze. Nie ma w Polsce nikogo, kto przyznałby - tak, byłem za udziałem Polski w tych operacjach wojennych, tak, czuję się odpowiedzialny za skutki i za katastrofę humanitarną, do której się przyczyniłem, tak, jestem winny.
To jest n i e d o p o j ę c i a - nie ma nikogo, kto te wojska wysłał. Nie ma nikogo, kto pilnował, by tam były, nie ma nikogo kto dosyłał wciąż nowe kontyngenty - przez lata. Widać pojechały tam same, w tajemnicy przed rządem i opinią publiczną, na własną rękę, a w ogóle, to nie było tam żadnych wojsk, to tylko inscenizacja, telewizyjna w dawnych halach Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu.
/.../
Ja tego nie potrafię zrozumieć, tej zaciekłości, nienawiści, pogardy, arogancji, bezdennej ignorancji. Tej infantylnej, okrutnej niewinności. Tej śmieciowatej pewności, że my, biali, chrześcijanie jesteśmy w czymkolwiek lepsi. Nie, nie jesteśmy, bo rozpierdzieliliśmy świat milionom ludzi, a teraz pogardzamy nimi bo są w nieszczęściu i desperacji.
Dzicz? Spójrz w lustro, zobaczysz przerażające oblicze bezdusznej dziczy.
http://tekstykanoniczne.salon24.pl/669107,migranci-przyczyny-to-proste-my-ich-zaprosilismy
Inne tematy w dziale Polityka