Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
56
BLOG

Wartości z przeceny

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 5

Mane Tekel Fares.

Ano właśnie. Specjaliści od marketingu - wróć - socjologowie policzyli nas, konsumentów/społeczeństwo, zważyli i podzielili na kategorie. Z grubsza - śmiałków tworzących trendy, odważnych stosujących modę, gdy tylko się pojawi, ostrożnych przyswajających sobie nowinki przetestowane przez innych i ciury wlokące się w ogonie tak czy inaczej zwanego postępu.

Ktoś wymyśla modę uliczną, podchwytują ją eksluzywne butiki, powielają sieci handlowe w rodzaju H&M aż trafia ona na "Jarmark Europa" i do wszystkich zakątków globu.

Ot chociażby hoody, dziane bluzy z kapturem, pojawiły się kilkanaście lat temu na ulicach Harlemu, z Madison Avenue przespacerowały się do Paryża, Londynu, Sztokholmu i dwa lub trzy sezony temu zawędrowały do każdej polskiej wsi by stać się nowym polskim strojem ludowym. Oczywiście, ten kto pierwszy pojawił się odziany w hood w lokalnej społeczności był na swój sposób i w tej właśnie społeczności trendsetterem, ale to zupełnie inna historia.

Biada temu, kto produkując towary konsumenckie lekceważy sobie vox populi i ze straceńczym uporem powtarza mantrę "jakość sprzedaje się sama". Bujda. Ericsson dumnie stawiał czoła i wymaganiom konsumentów się nie kłaniał, wypuszczając na rynek coraz to nowe modele zaawansowanych technicznie telefonów, w każdym kolorze, byleby to był czarny i bez łaszących się do konsumenta gadżetów a dyrektorzy firmy, sami najzdolniejsi inżynierowie Szwecji, nie potrafili zrozumieć czemu ich produkty nie znajdują tylu nabywców co Nokia, Motorola, Samsung i LG.

Podział tyczący się konsumetów sprawdza się przy wszystkich dynamicznych zjawiskach społecznych. Są miłośnicy nowinek, są ich naśladowcy, są wreszcie "obrońcy tradycyjnych wartości".

Zmiany obyczaju naastępują zazwyczaj wolniej niż aktywnie inicjowane zmiany mody. Stąd być może jedno ze złudzeń dotyczące wzmiankowanych "tradycyjnych wartości". Na powszechną akceptację (powszechna znaczy tutaj przeważająca większość) potrzeba zazwyczaj wymiany jednego lub dwóch pokoleń - tego, które nowy obyczaj przyjęło i następnego, któremu obyczaj został zaszczepiony.

Za czasów mojej wczesnej młodości miałem zaszczyt spotkać pewnego wybitnego dzlałacza PPS i jego... no właśnie... towarzyszkę życia. Na taki sposób ułożenia sobie życia, z przemyślanych do końca przesłanek natury światopoglądowej mogli sobi pozwolić tylko nieliczni nonkonformiści, wysoko ceniący sobie własną integralność i potrafiący przeciwstawić się presji obyczajowej.

Wkrótce zresztą wybuchła rewolucja seksualna*, opinia publiczna jakby z ociąganiem jednak akceptowała zjawisko "chodzenia ze sobą" młodzieży czyli przedmałżeńskiego współżycia - a i to nie było prawdą dla wszystkich środowisk. Ale i to "chodzenie ze sobą" miało w konsekwencji doprowadzić, po okresie burzy hormonalnej i naporu chuci, do małżeńskiej społecznie akceptowanej stabilizacji.

Cezurą była chęć wspólnego życia we dwoje, zamieszkania, posiadania dzieci.

Teraz widzę wśród młodzieży, że wspólne zamieszkanie nie wymaga certyfikatu od księdza czy urzędu stanu cywilnego, coś co przed laty było oznaką nonkonformizmu jest mało dramatycznym wyborem jednej z możliwych opcji.

Tak jest i dla innych przemian obyczaju społecznego. Toczą się burzliwe dyskusje, trwają wojny, strony przerzucają się argumentami i inwektywami.

Ale wiem, że obrońcy, tu w salonie licznie obecni i bardzo hałaśliwi, "tradycyjnych wartości" i "tradycyjnej moralności" już przegrali. Jeszcze stoją w szańcach, jeszcze powiewają chorągwiami bojowymi. Już wkrótce jednak chyłkiem opuszczą okopy i wystawionych w domu towarowym "Jarmark Świat" koszach z posezonową wyprzedażą wybiorą sobie nowe wartości i nową moralność, lekko tylko trącące starzyzną.

*Wydaje mi się zresztą, że każde nowe, młode pokolenie przeżywa, ze względów biologicznych, własną rewolucję seksualną, jakby nie przyjmując do wiadomości i kontrafaktycznie, że pokolenie ich rodziców też odkrywało seks w latach swojej młodości.

PS. Tekst zamieściłem awangardowo również na stronie NS24. Ale tam jakoś cicho, spokojnie, bez awantur.  Jak na cmentarzu. Nie wszystkie nowinki przyjmują się szybko, a nowinkarzom czasami trzeba samotnie i z mozołem wytyczać nowe szlaki.

I mnie też jest szkoda lata

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka