telok2 telok2
351
BLOG

Czy amerykańscy Republikanie są częścią partii Likud?

telok2 telok2 Polityka Obserwuj notkę 4

Jakoś tak bez echa przeszły dwa nieprawdopodobne wydarzenia, które miały miejsce w USA. Nie, nie chodzi o jakąś kolejną strzelaninę, bo to jest relacjonowane stereo i w kolorze 24 godziny na dobę.

Pierwsze to - zaproszenie, a później wystąpienie w Kongresie USA premiera Izraela  Bibi Netanjahu. Event ten odbył się pomimo sprzeciwów Białego Domu. Prezydent USA nawet nie był łaskaw spotkać się z Premierem Izraela, co już jest sygnałem sprzeciwu bardzo mocnym, a mimo to Bibi wystąpił w Senacie i jawnie zakwestionował politykę Obamy w stosunku do Iranu.

To wystąpienie było oczywiście elementem kampanii wyborczej toczącej się w Izraelu, gdzie przedterminowe wybory odbędą się 17 marca br. Takich rzeczy w normalnym świecie się nie robi, bo możliwość takiego wystąpienia, na dwa tygodnie przed wyborami, jest jawnym wsparciem jednego z kandydatów w wyborach, czyli Netanjahu. W normalnym świecie może i się nie robi, ale USA, co to chcą uczyć świat demokracji i owszem.

Drugie wydarzenie, związane zresztą z pierwszym jest jeszcze bardziej niesamowite – to „[…]list otwarty 47 amerykańskich senatorów z Partii Republikańskiej do przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chamenei, w którym sugerują, że jakikolwiek układ w sprawie irańskiego programu nuklearnego zawarty z prezydentem Obamą może być odrzucony przez następnego prezydenta[…]”.

Ten list jest nieprawdopodobnie impertynencki. Pozwolę sobie na zacytowanie fragmentu jego omówienia:

„[…]List autorstwa senatora Toma Cottona z Arkansas zaskakuje nie tylko treścią, ale i protekcjonalnym tonem użytym wobec najwyższego przywódcy Iranu. "Obserwując Pana nuklearne negocjacje z naszym rządem, nie uszło naszej uwadze, że może Pan nie do końca rozumieć nasz system konstytucyjny" - rozpoczyna Cotton i tłumaczy, że jeśli negocjowane porozumienie będzie traktatem, to będzie wymagać zgody Senatu, w którym Republikanie, przeciwni porozumieniu, mają większość. Jeśli zaś Obama ominie Kongres, to partia potraktuje to jedynie, jako porozumienie głów państw, wobec czego następny prezydent będzie mógł przekreślić wszystkie zawarte postanowienia "jednym ruchem pióra". "Podczas gdy prezydent Obama opuści swój urząd w styczniu 2017 roku, większość z nas zostanie na stanowisku przez długi czas - może nawet dekady" - dodają sygnatariusze listu.[…]”

Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.

Jakiś czas temu czytałem opinię jakiegoś zgryźliwca, który stwierdził, że Waszyngton jest to terytorium amerykańskie okupowane przez Izrael. Hmmm …

P.S. Tom Cotton to młodzian i nadzieja republikanów. Kto wie, czy nawet nie kandydat na prezydenta za jakiś czas. Dobrze się zapowiada, czyż nie? Dla Izraela oczywiście:)

telok2
O mnie telok2

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka