Jest koniec roku szkolnego i to skłania do refleksji.
Za durnej komuny w mojej szkole podstawowej był sklepik prowadzony przez uczniów i to było w ramach Spółdzielni Uczniowskiej. Taka organizacja była i jest chyba do dzisiaj.
Sklepik nadzorowała bystra nauczycielka, ale większość decyzji operacyjnym podejmowali uczniowie (uczniowie szkoły podstawowej). Spółdzielnia wypracowywała oczywiście czystą nadwyżkę i przeznaczała ją na cele społecznie użyteczne. Były to nagrody książkowe dla najlepszych uczniów i były też nagrody książkowe dla najaktywniejszych członków Spółdzielni Uczniowskiej.
Jak z mojej notki widać, ja też działałem w tej inicjatywie.
Ponieważ byłem zachwycony taką aktywnością młodych ludzi, którzy uczą się obracania pieniędzmi. Poznają pojęcie marży i generalnie w młodym wieku dowiadują się, co to jest rynek, więc …
Więc bardzo się ucieszyłem, gdy moja Córka zaangażowała się w sklepik. Moja Córka to oczywiście jest lepsza wersja mnie i ona rozkręciła ten sklepik niemożebnie. Ponieważ dzieci płacą bilonem w sklepiku, to miałem znajom panią w banku, co ten bilon maszynką liczyła i wydawała pieniądze papierowe.
Wszystko szło dobrze. Dzieci klienci były zadowolone z oferty sklepiku. Dzieci sprzedawcy były dumne ze swoich osiągnięć i …
I Pojawił się Sanepid, który po kontroli sklepiku nakazał jego zamknięcie ze względu na brak dostępu do wody bieżącej.
Sklepik uczniowski oczywiście został zamknięty i teraz prowadzi go ajent. Co osobliwe, to dostępu do mitycznej wody nie ma, ale jakoś z Sanepidem daje radę,
Tak na zakończenie, to chciałem podziękować Pani, która nadzorowała nasz sklepik uczniowski. Koleżankom i kolegom, którzy walczyli tam ze mną (to było w Bielsku-Białej).
No i chciałem wyrazić dumę, która mnie rozpiera, gdy myślę o mojej Córce przynoszącej te drobniaki do przeliczenia:)
Inne tematy w dziale Gospodarka