Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
1128
BLOG

Nowa feminobiologia

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 181

 Spotkania z feministkami zawsze dostarczają mi niezwykłej radości. A to któraś z nich zapyta mnie, czy od samego początku wiedziałem, że jestem w ciąży (to przykład z dnia dzisiejszego), a to inna oświadczy, że między kobietą a mężczyzną nie ma innych różnic niż kulturowe (hmm, cóż ja jednak widzę inne i są one dla mnie i dla mojej żony źródłem niezwykłych radości). I nie inaczej było dzisiaj podczas spotkania z panią (panną???) Anną Czerwińską z Feminoteki.

 
Skąd ta radość? Otóż kobieta ta przestawiła całkowicie nowatorskie podejście do biologii, oznajmiając, że ciąża nie ma nic wspólnego z dzieckiem, i nie można powiedzieć, że kobieta w ciąży nosi w sobie dziecko. Co zatem nosi? Odpowiedź pani/panny Czerwińskiej brzmiała: "mniej więcej to samo, co znajduje się w próbówkach"... Słowem ciąża, wedle pani/panny Czerwińskiej wygląda zapewne mniej więcej tak: kobieta zaczyna puchnąć, brzuch jej rośnie, ale dziecka tam nie ma. Zamiast niego jest "to samo co w próbówkach". I nagle w okolicach dziewiątego miesiąca (czasem zdarza się to wcześniej) staje się cud i z "zawartości próbówek" nagle powstaje cały człowiek (zapewne pod wpływem powietrza). 
 
Te głębokie przemyślenia nie mają jednak wiele wspólnego z rzeczywistością. I gdyby tylko pani/panna Czerwińska zdecydowała się zamiast zajmować się walką o zabijanie, zajrzeć do jakiegokolwiek podręcznika anatomii czy ginekologii, to wiedziałaby, że etap komórkowy w życiu dziecka kończy się błyskawicznie. A puchnięcie wynika nie z tego, że w brzuchu jest zawartość podobna do zawartości próbówki... Dla ułatwienia proponuje zdjęcie dziecka w trzecim miesiącu jego życia płodowego (czyli w okresie, gdy najczęściej się owe dzieciątka zabija).
 
 
Często słyszę też od feministek, że ciąża jest wyłącznie sprawą kobiety i jej ciała, i że mężczyznom nic do niej. I znowu, bez najmniejszego ideologicznego zacięcia, ze zdumieniem konstatuje, że takie twierdzenie, najdelikatniej rzecz ujmując, ma się nijak do powszechnej (przynajmniej wśród ciemnogrodzian) wiedzy o tym, że ludzie nie są wiatropylni, a do poczęcia dziecka konieczni są mężczyzna i kobieta (tak, tak, i to mimo, że jak wiadomo według feministek nie ma między nimi istotnych różnic). Bez mężczyzny ciąży nie będzie. I nic na to nie da się poradzić. Jeśli zaś tak jest, to dziecko i ciąża nie jest tylko sprawą kobiety.
 
Ale żeby to wiedzieć trzeba zapoznać się z normalną biologią, a nie z biologią feministyczną, która z prawdziwą ma mniej więcej tyle wspólnego, ile demokracja socjalistyczna z demokracją.
 
A i dla krytyków. Proszę Was bardzo:
 
W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania, plus koszty postępowania, za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków.
 
Ja także zgadzam się z tym zdaniem. O czym zresztą pisałem wiele miesięcy temu.
 

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka