Argumenty używane przez propagatorów "związków partnerskich" są już na pierwszy rzut oka mocno naciągane. Jeżeli dwoje ludzi chce mieć możliwość dziedziczenia po sobie majątku, mieć wgląd w historię choroby bliskiej osoby czy wspólnie się opadatkowywać, to nie potrzebuje "związków partnerskich". Są przecież "śluby" cywilne, które dają te wszystkie przywileje. Żeby zapewnić przywileje osobom żyjącym w konkubinacie nie trzeba żadnych zmian w prawie. Wystarczy wizyta w USC.
Więc po co mydlić ludziom oczy? Średnio inteligetny obywatel wie, że nie chodzi o żadne "związki partnerskie" . To tylko pretekst do wprowadzenia tylnymi drzwiami legalizacji związków homoseksualych. Lewica od lat stosuje politykę małych kroczków. Niby kroczki są niewielkie, ale jak porównamy dzisiejszy świat z tym co było 20 lat temu, to widzimy jak wielka dokonała się zmiana w społeczeństwie.
Jak pokazują przykłady europejskie, wprowadzenie "związków partnerskich" prowadzi przede wszystkim do niszczenia rodziny i klasycznego modelu społeczenego, opartego na moralności, religii i poszanowaniu wolności.
Ot i cała prawda o "związkach partnerskich".
Precz z komuną!
Inne tematy w dziale Polityka