Teutonick Teutonick
648
BLOG

W pogoni za POPiSem

Teutonick Teutonick PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

   Od czasu do czasu miewam nieodparte wrażenie, że pomimo rozlicznych porażek i rozczarowań w tejże materii, wielu nieszczęśników nadal nie wyleczyło się do końca z bycia wyznawcami tytułowej idei, która podobnież przyświecała ugrupowaniom idącym do wyborów w 2005 roku z intencją odsunięcia od władzy wrażych aparatczyków rodem z SLD wraz z przybudówkami w postaci m. in. (czy ktoś to jeszcze pamięta?) równie wrażych, a dodatkowo ogarniętych ciężką postacią chłopomanii, zrzeszonych do dzisiaj w wielopokoleniowych klanach (patrz imć doktor-przewodniczący) „działaczy” z PSL. Ostatni tego przykład stanowić może niezmordowany zdradek-recydywista - nie dość, że Kazimierz, to do tego jeszcze i Michał, który jednak - jak donoszą jaskółki - został właśnie, po „własnoszczękim” przeżuciu i wypluciu przez Schrecklich Scheta, rzutem na taśmę relegowany z kandydowania w „swojej rodzinnej” (wzorem kosmopolitycznego Czaskosia, który tak jak swego czasu nieodżałowany Brąk, pochodzi ponoć „z całej Polski”, podążając zarazem „środkiem polskiej drogi”, a niejako przy okazji od czasu do czasu zajmując się obmacywaniem owych tyleż przysłowiowych, co legendarnych kur) śląskiej prapiastowskiej stolicy, planowanej ponoć obecnie do przekształcenia pod wodzą nowego, ulepszonego, jedynie słusznego kandydata (bo jak mawia Szablozęby Grigor: do trzech razy sztuka) na prawdziwy wyborczy Festung Breslau.

   Te same jaskółki ćwierkają, że jako zapłatę za lojalność dopiero co pozyskanym pryncypałom ów ex-szef resortu Kultury i Sztuki (bo - jak zwykli mawiać bohaterowie serialu „Daleko od szosy” - „jak się ma taką sztukę przed sobą, to trudno zachować kulturę”) być może doczeka się zrzucenia na spadochronie na biorące miejsca na listach w jakimś innym równie malowniczym okręgu wyborczym i to już przy okazji najbliższych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Ale póki co niczego w tymże delikatnym elekcyjnym obszarze nie można uznać za pewnik, a samemu zainteresowanemu można by rzec w tychże okolicznościach na otarcie łez: „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało” i wyjątkowo w tym przypadku owym - jako się rzekło świeżo shołdowanym kolejnym mocodawcom - nieszczęśnikiem, nie będzie wspomniany imiennik mości Dyndały, który za to przy tejże okazji nie omieszkał, w dość perfidny sposób zresztą, wyszydzić niezwykle ofiarnych działań mości pięknolicego kandydata-niekandydata z łona własnej partii-matki na stołeczny prezydencki stolec, wspominając niby mimochodem o jego „imponującej” inicjatywie zwanej podobnież przez lud warszawski niczym innym, jak ordynarnym cyrkiem na kółkach w klimatyzowanym busie i pod niebiosa zachwalając „chęci” owego dość mocno już kampanijnie poobijanego, czy też jak kto woli „o-trzaskanego”, niezwykle jewropejsko nastawionego światowca z platfusistowskiej, jak widać stosunkowo krótkiej choć za to świeżo pomalowanej, ławeczki.

   Tymczasem jednak w owych tęsknotach przejawianych za tytułowym, dawno zapomnianym, wręcz już legendarnym, projektowanym sojuszem z kampanii 2005 roku, wydaje się również konkurować z totalniactwem, wraz z jego Rafalalami startującymi w zestawie wraz z paniami rabiejowymi, także obóz aktualnie rządzący. Dość przywołać rodowód polityczny kilku tyleż czołowych, ileż niezwykle ponoć wpływowych ministrów z mister Gowinem czy Glińskim na czele, że o panu prezydencie – pozorancie przez grzeczność nie wspomnę. I choć w szorstkiej przyjaźni na linii Pałac Prezydencki – Nowogrodzka zgrzyta coś mocno już od dłuższego czasu, to owe tryby dobrze naoliwionej maszyny, jaką do pewnego momentu zdawał się stanowić wspierający rząd aparat partyjno-polityczny, również ostatnio zdają się być zasypywane jakąś piaszczystą substancją. Obóz rządzący sprawia wrażenie coraz bardziej odwróconego od własnego żelaznego elektoratu, coraz wyraźniej mizdrząc się do tych, których jakby za wszelką cenę usiłował do siebie przekonywać, forsując takie bądź inne rozwiązania, najczęściej z kręgu tych „kompromisowych”, które w zamyśle ich twórców miałyby „zadowolić wszystkich” poza garstką oszołomów uprawiających swą kocią muzykę pod gmachem Parlamentu względnie Pałacem Prezydenckim. Doprawdy imponujący zdaje się być bezmiar głupoty prezentowany przez różnego typu zauszników, robiących zarazem za nieetatowych specjalistów od PR-u, a suflujących tego rodzaju strategię ośrodkowi decyzyjnemu tej władzy, ktokolwiek ucieleśnienie owego ośrodka aktualnie by nie stanowił. Wyniki sondażowe w wyniku realizacji tychże podpowiedzi bynajmniej nie wystartowały pod niebiosa, utrzymując się od początku kadencji na z grubsza tym samym poziomie.

   Grzechy główne tej ekipy, popełniane najpewniej pod wpływem płynących stąd czy zowąd różnorakich nacisków, pod postacią wycofywania się z przyjętych rozwiązań, przyjmowania koncyliacyjnego tonu wypowiedzi, a w wielu obszarach prezentowania zwyczajnie drżących łydek, nie wróżą dobrze na przyszłość, każąc odczuwającym z tego względu coś w rodzaju „gorzkiego smaku porażki” ideowcom rozglądać się powoli za innym, bardziej wiarygodnym nośnikiem wartości zawartych w ciągu znaczeń pt. „Bóg-Honor-Ojczyzna”. A polityka mniejszego zła, tak jak swego czasu polityka ciepłej wody w kranach, może wbrew pozorom nie wystarczyć do zdecydowanego zwycięstwa w zbliżającej się trójpolówce wyborczej i w konsekwencji do objęcia samodzielnych rządów także w drugiej kadencji. Owo rzekomo ujawniające się przy urnach „centrum”, na poszukiwanie którego zdali się wybrać czołowi decydenci partii rządzącej, pozostaje nadal mitycznym złotym runem, a słynne sieroty po PO-PiSie przy obecnej polaryzacji elektoratu wydają się już dawno drzemać gdzieś w leśnej głuszy przykryte opadłymi liśćmi i porosłe mchem zapomnienia. Nadmierne kunktatorstwo i kalkulacje dotyczące gromadzenia za pomocą przeróżnych zabiegów rzesz potencjalnych wyborców mogą się po prostu w tym przypadku rządzącym nie opłacić. Skórka może się zwyczajnie okazać niewarta wyprawki. Niejako z automatu tworzy się tutaj za to luka do wypełnienia dla prawoskrzydłowej konkurencji, ale czy będzie ona potrafiła ową okazję wykorzystać, to już stanowi zupełnie inny rozdział tej historii, która tak często w naszych dziejach potrafiła się już - na oczach tylekroć na zmianę zwodzonej i zawodzonej publiczności - powtarzać.


Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka