Postawę i czyn Marii czytamy w opozycji do roszczeń Judasza: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?”. Przypuśćmy, że Judasz wypowiada te słowa w dobrej intencji, choć przecież wiemy, że to tylko zasłona dymna z ust tego, który wykradał z trzosa. Upomnienie się o ubogich samo w sobie jest postawą absolutnie pozytywną, zbyt często jednak wykorzystywaną instrumentalnie, by akceptować ja bez zastrzeżeń. Czasami w rzekomej trosce o ubogich kryje się jedynie chęć odwrócenia uwagi od tego, co rzeczywiście istotne.
To, co Maria zrobiła w Betanii na sześć dni przed Paschą, Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii nazwał „błogosławionym marnowaniem”. Tak, z perspektywy troski o ubogich (tej prawdziwej troski) czyn Marii należy uznać za marnotrawstwo. Nikt nie został tym czynem nakarmiony czy ubrany, ewentualnych pieniędzy ze sprzedaży nie rozdano potrzebującym. W zamian za to mamy piękny rytuał miłości i uwielbienia. Dodajmy raz jeszcze – rytuał, z którego nie ma żadnej materialnej i wymiernej korzyści.
Niedawno na spotkaniu Komitetu ds. Dialogu z Niewierzącymi KEP brałem udział w dyskusji z red. Andrzejem Osęką, co ważne – człowiekiem niewierzącym. Osęka niejednokrotnie wyrażał swój szacunek do religii, gdyż – jak stwierdził – jest ona hipotezą wyjaśnienia świata nieopartą na pragmatyzmie. To bardzo trafne stwierdzenie, które doskonale sprawdza się w dzisiejszej Ewangelii. Postawy skrajnie pragmatyczne i utylitarne prowadzą do zanegowania wszystkiego, co użytkowo nieistotne. Idąc tą drogą, można nawet zanegować piękno, miłość czy bezinteresowność jako nieużytkowe i nieopłacalne. Historia ludzkości pokazuje, iż człowiek nie może jednak żyć „samym chlebem”. A i „sam chleb” szczęścia nie daje. Jak pisze G. Kołodko w swej książce „Wędrujący świat”: „Tak oto jedni – mnóstwo ich – żyją w nędzy, co nie oznacza automatycznie i zawsze w nieszczęściu. Inni opływają w obfitość – mało ich – co nie oznacza od razu, że są szczęśliwi” (s. 164).
Istnieć może także pragmatyzm w religii. Staje się tak, gdy religia zostaje zredukowana do permanentnej akcji dobroczynnej. Chrześcijaństwo i chrześcijańska świętość nie są jednak filantropią, czyli umiłowaniem człowieka. Są umiłowaniem Chrystusa, także przez człowieka i w człowieku. Może się to wyrażać w czynnej miłości (owo rozdawanie pieniędzy ubogim), ale równie dobrze może się to wyrażać w bezinteresownym akcie waloryzacji ludzkiej godności. Być może niejednokrotnie ludzie oczekują od nas właśnie nie pieniędzy, ale olejku nardowego. Ludzie nie zawsze (a może nawet nie przede wszystkim!) chcą się poczuć „bogato”, ale raczej „godnie”. Prawdziwie bowiem upadlające człowieka ubóstwo to nie brak dóbr materialnych, ale brak dóbr duchowych: miłości i akceptacji. Gdy się o tym zapomina, pieniądze – owszem – można rozdać ubogim, czyniąc ich jednak tym samym jeszcze bardziej ubogimi.
Rozważanie rekolekcyjne na Wielki Poniedziałek
Polecamy także:
Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka
Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie.
Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.
Z "Misji" Tezeusza.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości