Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną
(Ps 23,4)
Czasami następuje w życiu taki moment, że nie wiemy jak postąpić, co zrobić, gdzie iść, jak dalej pokierować swoim życiem. I kiedy to się dzieje, to chcielibyśmy w takiej chwili mieć przy sobie kogoś, kto mógłby nam pokazać drogę wyjścia z trudnej sytuacji. Kto to mógłby być? Kto nam się kojarzy z osoba godną zaufania, pewną, solidną, taką która nam na pewno pomoże w tej trudnej chwili? Rodzice? Przyjaciel? Małżonek? Może ktoś inny?
Często zastanawiam się nad psalmem „Pan jest pasterzem moim, nie brak mi niczego, pozwala mi paść się na zielonych łąkach” itd. Znany psalm, jeden z najpiękniejszych. I to: „choćbym szedł przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Pan jest ze mną”. Zawsze mnie zastanawiało, co będzie moją ciemną doliną, w której spotkam zło i będę mogła zaśpiewać ten psalm: „się nie ulęknę”.
Czasami też jest tak, że przychodzi do nas ktoś, kto nam próbuje pomóc, podpowiada wyjście z trudnej drogi, pokazuje gdzie jest rozwiązanie. A my niestety nie potrafimy przyjąć tej pomocy, nie reagujemy, wydaje nam się, że nie tędy jednak droga, bo nam się wydaje, że inna być powinna.
Często też jest tak, że zamiast szukać wyjścia z sytuacji bez wyjścia, pozostajemy zamknięci w sobie, udajemy że nic się nie dzieje, że sami damy radę, trwamy w „bezrozwiązaniu”.
Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił.
Zastanawiam się często nad tym, dlaczego ludzie czasów Jezusa nie uwierzyli w Jego naukę. Czekali tysiące lat na Niego i kiedy w końcu przyszedł, wciąż podważali Jego słowa, sprawdzali w nieskończoność zasadność Jego nauki w proroctwach, próbowali z Nim dyskutować, negocjować, a nawet kłócili się i obrażali. Jezus niejednokrotnie podawał proste przepisy na szczęście, no może nie proste w wykonaniu, ale bardzo proste do zrozumienia. Uczył trudnych rzeczy językiem przystępnych metafor, posługiwał się jasnymi obrazami, zakorzeniał swoje wypowiedzi w kontekście życia codziennego i kultury swoich słuchaczy. Starał się naprowadzić ich na trop prawdy tak jak uczy się dzieci – dostosowując poziom wypowiedzi do poziomu ich zrozumienia świata. Mimo to – ludzie chodzący za Jezusem, porwani mocą Jego słowa, nie do końca rozumieli, o co Mu tak naprawdę chodzi. Zresztą nie tylko słuchaczom Jezusa za Jego ziemskiego życia to się zdarzało. Nam – ludziom współczesnym też to się przytrafia nieustannie.
Kiedyś słuchałam zażartej dyskusji paru osób na temat treści niedzielnego kazania. Przerzucali się argumentami, podtykali sobie książki pod nos, powoływali się na ludzi mediów, sławne postacie wypowiadające się na ten temat, próbowali przekonywać się nawzajem do swoich racji, do swojego sposobu interpretacji kazania o Bogu. W końcu się pokłócili, o to, co tak naprawdę ksiądz (czy też sam Jezus?!) mieli na myśli. Jakoś nie miałam odwagi ich zapytać, co tak naprawdę to kazanie wniosło do ich życia osobistego, czy coś ze słów Jezusa dotarło do ich serca? Nagle moje niewyartykułowane pytanie wydało mi się zabawne…
Bo… kogo w sumie obchodzi, co Jezus chciał powiedzieć? A może to chodzi o to, co człowiekowi się wydaje, że usłyszał, o to, co potem może przekazać innym i skutecznie ich do tego przekonać? Komu potrzebne medytacje, rozważanie Słowa, modlitwa i wsłuchiwanie się w to, co mówi Duch Święty do nas osobiście i do nas we wspólnocie? Może wystarczy poczytać książkę z komentarzem do Biblii, posłuchać kazania, podyskutować z żoną, kolegą, księdzem, zajrzeć na portal „Tezeusza” i już? Bóg nie musi do nas mówić osobiście, gdzież tam, nam wystarczą nasze własne lub od biedy cudze komentarze do komentarzy, które ktoś napisał na podstawie innych komentarzy…
Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia! (Dz 2,40)
W ciemnych dolinach naszej duchowości często brakuje rozsądku i opanowania. Dziś już się raczej nie używa słowa „przewrotny”, może warto przypomnieć, co ono oznacza.
Słownik PWN (http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2511655) podaje następującą definicję:
1. «zachowujący się, działający w sposób nacechowany fałszem, chytrością; też: świadczący o takich cechach»
2. «ukrywający prawdziwe cechy czegoś».
Synonimami tego wyrazu są: perfidny, wyrachowany, zdradliwy, cyniczny, obłudny, nieprawdziwy, mylący, zakłamany, zwodniczy, złudny, udawany. Zaś antonimy (czyli przeciwieństwa) słowa „przewrotny” tom.in.: szczery, prostolinijny, uczciwy, prawdziwy, nieudawany (za http://megaslownik.pl/slownik/synonimy_antonimy/17690,przewrotny).
Św. Piotr woła przejmująco: „Ratujcie się!”, bo Jezus mówił wcześniej o sobie jako o prawdziwym przewodniku (pasterz staje na czele stada owiec), który wzbudza zaufanie (owce słuchają jego głosu), o takim, który prowadzi w dobrym kierunku (Ja jestem bramą owiec). W czasach wyrachowania, złości i perfidnych zagrań, w świecie proponującym kłamstwa i ułudę, cynizm i zakłamanie, kiedy co chwilę ręce opadają i nie wiadomo już gdzie prawda, a gdzie fałsz – okazuje się, że… mamy za Kim iść. I co najważniejsze – ten Ktoś jest naprawdę uczciwy i nie obiecuje przysłowiowych gruszek na wierzbie.
Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości. (J 10,10)
Nie ma co zwlekać, trzeba się ratować. Ale do tego potrzebne jest jeden mały odważny krok – ZAUFAĆ.
Dlaczego uwierzyć Jezusowi? Co może sprawić, że pójdziemy za Nim, bez obawy, że to kolejny sprawny polityk-kłamca, który powtarza swoje doskonałe bzdury tylko po to, by przedłużyć sobie kadencję?
Mnie przekonuje to, że poszedł na krzyż. Że odważył się cierpieć. Udowodnił wszystko, co mówił - swoim postępowaniem. Kiedy analizuję Jego postawę wobec prześladowców, Jego słowa podczas przesłuchania, Jego gesty i czyny podczas drogi krzyżowej i tuż przed śmiercią – mam dowody. Mógł tego uniknąć, znaleźć jakiś inny sposób na zbawienie. Przecież wskrzeszał zmarłych, uciszał burzę, rozmnażał chleb, zamieniał wodę w wino, potrafił nawrócić zatwardziałych grzeszników – mógł wybrnąć z całej tej awantury w jakiś cudowny, boski, powalający na kolana sposób.Ale nie zrobił tego, nie ominął niczego, co zdarza się każdemu zwykłemu człowiekowi.
Razem z nami, ludźmi żył z pracy swoich rąk, jadł zwykły chleb i ryby, nosił wodę ze studni, zamiatał podłogę. Tak samo jak my bywał smutny, zmęczony i niewyspany. Razem z ludźmi uczył się pisać, czytać, studiował Pismo, przestrzegał zwyczajów swego narodu. Razem z nami płakał, pocił się, krwawił, chodził czasem głodny i bezdomny. I generalnie był zapracowany. Cierpiał, i wiedział czym jest ból jeszcze zanim wziął na siebie ciężar krzyża. Kiedy mu wymyślano, nie odwdzięczał się tym samym. A kiedy go krzyżowano, potrafił wybaczyć swoim katom.
To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. (1 P,20-21)
Jan Paweł II mówił, że żyjemy w czasach próby wiary. Działanie zła staje się widoczne, przestaje być niewidzialne i anonimowe – zwłaszcza ludzie wierzący doświadczają tego osobowego zła na różne sposoby. Zachęcał do tego, by się nie bać, nie lękać. Ale szukać siły w modlitwie i w pogłębianiu relacji z Chrystusem. Poznawać Go i uczyć się jak trwać w wierze mimo trudności i przeszkód.
Dlaczego iść akurat za Chrystusem?
Ze wszystkich superbohaterów, jakich stworzyła ludzka wyobraźnia, On jest chyba najbardziej nieprawdopodobny. I najlepszy jako zwycięzca śmierci i pogromca zła. „Dobry pasterz” może brzmi naiwnie i dość nie na miejscu w XXI w. Ale to właśnie On ma do zaoferowania najcenniejszą nagrodę w konkursie zwanym życiem – Prawdę. Dla mnie to wystarczający powód, by dać się poprowadzić, choćby nawet pocierpieć przyszło na tej ścieżce.
Zatem do zobaczenia przy Bramie Owiec!
Rozważanie na IV Niedzielę Wielkanocną, rok A1
Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka
Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie.
Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.
Z "Misji" Tezeusza.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości