Tezeusz Tezeusz
222
BLOG

Jolanta Łaba: Pozwólcie obojgu róść

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Wiara(Cz. Miłosz)

Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy

Listek na wodzie albo kroplę rosy

I wie, że one są - bo są konieczne.

Choćby się oczy zamknęło, marzyło,

Na świecie będzie tylko to, co było,

A liść uniosą dalej wody rzeczne.

 

Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani

Nogę kamieniem i wie, że kamienie

Są po to, żeby nogi nam raniły.

Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,

I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:

Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.

 

*

Kiedyś nie mogłam się nadziwić, jak to możliwe, że Kościół nadal trwa mimo rozłamów, sporów, dywagacji na temat jedności wyznań chrześcijańskich. Nie łączyło mi się to z jednością pierwotnego Kościoła. Nie mogłam też zrozumieć, dlaczego na świecie stworzonym przez dobrego i doskonałego Stwórcę jest tak wiele niedoskonałości, a zło panoszy się na każdym zakręcie życia. Zastanawiając się nad tym wszystkim zawsze starałam się mimo wszystko trwać w wierze w dziwnej świętej wspólnocie grzeszników, ufając, że skoro Jezus powołał taką wspólnotę do działania w świecie, to chyba ma to sens. I może ja go nie muszę widzieć. Przynajmniej na razie.

Potem przyszło opamiętanie. A może raczej odkrycie – chwila moment, ja też święta nie jestem, wciąż mam wątpliwości, pytania, cięgle się czegoś boję w relacji z Bogiem i z ludźmi. Więc jak mam prawo wymagać od współbraci w wierze czegoś więcej niż ja sama potrafię? Może powinnam jednak zacząć wymagać najpierw od siebie, zanim zacznę krytykować i wytykać brudnymi przecież paluchami wady i niedoskonałości stworzenia.

Przypowieści, którymi Jezus tłumaczył uczniom logikę Królestwa Bożego są nieustannie aktualne. To w nich wciąż odnajduję odpowiedzi na pytania o istnienie zła na świecie, o to, czym jest chrześcijaństwo i na czym polega pielęgnowanie wiary.

Gorczyca to jedno z najmniejszych ziaren na świecie. Jezus porównuje wiarę do takiego ziarna. Wystarczy, że malutki najmniejszy kawałek naszej duszy uwierzy naprawdę – nie tylko w to, że Bóg istnieje. Ale też w to, że warto wierzyć Temu Który Jest (czyli Istnieje). A skoro warto, to znaczy że prawa i zasady jakie On ustanawia, mogą człowieka doprowadzić do szczęścia i stanu zbawienia. Czyli do uwolnienia spod władzy zmysłów, spod działania zła. Wiara może rozrosnąć się tak, że stanowić będzie schronienie. Nie tylko dla naszych znękanych duchowo serc, ale też dla naszego rozumu, który ma skłonność sam sobie być sterem, żaglem i kompasem.

Z ziaren gorczycy robi się np. musztardę. Przepisy są różne. Tak sobie myślę, że w dzisiejszym świecie nasze symboliczne ziarnko wiary zasiane w nas przez Stwórcę w dniu naszego zaistnienia, czasami wolimy przerobić na musztardę niż wyhodować z niego drzewo. Wolimy je zemleć na miazgę, połączyć z innymi ziarnami – pieprznymi, lub z jakimiś atrakcyjniejszymi składnikami. To łatwiejsze niż wytrwale i cierpliwe pielęgnowania ziarenka w ziemi naszego życia, pomaganie mu w rozrośnięciu się, w dojrzewaniu do tego, czym było w zamyśle Boga. Myślę, że niektórzy z nas wolą musztardowe ostre klimaty quasi-religijności niż tradycyjne duchowe ogrodnictwo na dnie serca (identyfikowane jako nuda i beznadzieja).

 

Mądrość(fr. cz. I), P.M. Verlaine

VIII 

Skromne życie wśród zajęć łatwych, nieciekawych, 

To czyn, co, tylko z wielkiej miłości się rodzi. 

Mieć radość, gdy po smutnym dniu dzień smutny wschodzi 

Być mocnym, a zużywać się na drobne sprawy, 


Łowić uchem jedynie z wielkomiejskiej wrzawy 

Zew dzwonów, o mój Boże, co z wieży dochodzi, 

A mieć samemu udział w tej wrzawie, gdy chodzi 

O spełnianie prac błahych jak dziecka zabawy, 


Spać pod dachem grzeszników z sercem pokutnika, 

Kochać ciszę, a przecież rozmów nie unikać; 

Tak długi czas, jak wielka cierpliwość bez skargi, 


I wciąż naiwne skrupuły, wciąż skruchy nawroty , 

I tyle tych zachodów o te biedne cnoty ! 

Wstyd, rzekł Anioł Stróż, pycha zaczyna przetargi! 

(tłum. Anna Drzewicka)

 

*

Królestwo Boże na ziemi nie jest doskonałe, bo nadal jest w fazie dojrzewania. Warto to sobie uświadomić - nie jest ukończone, wciąż jest w stanie budowy i remontu. A my – chrześcijanie mamy obowiązek i powinność w tym remoncie aktywnie uczestniczyć. Poprzez życie zgodne z nauką Jezusa, z tym co zostawił uczniom i co oni przekazali dalej. Nie trzeba się przejmować aż tak bardzo istnieniem „chwastów” na tej Bożej roli. Pamiętając o wszechmocy Boga, o tym, że do Niego należy czas i rzeczy ostateczne – robić swoje. Starać się na zło reagować dobrem, dawać sobie i innym szansę na dojrzewanie. Może warto zaufać Stwórcy i cierpliwie trwać obok tego, co nas gorszy i oburza. Może za jakiś czas ludzie błądzący opamiętają się, a źli nawrócą. Może jeśli my sami postaramy się być każdego dnia dobrymi i rzetelnymi uczniami Chrystusa, pociągnie to innych, którzy nie mają siły i motywacji?

Wspólnota wierzących to społeczność wymieszana – obok siebie żyją i trwają w lepiej lub gorzej pojętej wierze ludzie dobrzy i źli, prawi, szlachetni i porządni obok kłamców, oszustów i letnich niedzielnych chrześcijan. I tak ma być. Skoro sam Jezus mówi:pozwólcie im róść razem aż do żniwa. To trudne – uczyć się tolerować błędy i niedoskonałości, inne poglądy, inne życiowe postawy niż chrześcijańskie. Czasem wolelibyśmy zamknąć się w enklawie ludzi tak samo myślących, tak samo postępujących. To by było łatwiejsze, mniej narażalibyśmy się na złe wpływy, na pokusy. Tymczasem Jezus mówi: pozwólcie im rosnąć razem – i dobrym i złym – obok siebie na tym samym polu. Ale nie na zawsze. Bo wszystko ma swoje granice, nawet Boża cierpliwość. Lekkie drżenie niepokoju wzbudza we mnie fragment Ewangelii: Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!

Mam uszy i słucham. I jestem przekonana, że każdy z nas – dobry czy zły - ma ten sam termin. Aż do czasów ostatecznych, do dnia naszej śmierci, do kresu świata. Sam Bóg oceni, kto wytrwał w wierze i w dobrych praktykach życia, a kto wolał pozostać na poziomie chwastu i kąkolu.

Królestwo Boże nadal jest ciastem, które rośnie na odpowiednio przygotowanym zaczynie. Potrzebuje czasu, by dojrzeć. Zaczyn to nauka Jezusa, prawo miłości, prawo poświęcenia, prawo serca miłosiernego i sprawiedliwego Boga. Zaczyn jest ważny dla ciasta, inaczej ono nie urośnie, nie będzie smaczne. Wzrost Królestwa Boga na ziemi trwa. I nie warto się niecierpliwić. Trzeba nam to zaakceptować i nie gniewać się na Stwórcę, że tak to ustalił. Że Jego miłosierdzie rozciąga się nad wszystkimi ludźmi wszystkich czasów, nawet jeśli nam się to nie podoba. Już w czasach apostolskich zdarzało się uczniom niecierpliwić, tak bardzo czekali na powtórne przyjście Chrystusa. My żyjemy 2000 lat później i nadal czekamy. Dla mnie osobiście świadomość, iż w każdej chwili może nastąpić czas żniwa jest powalająca. I niezwykle motywująca do porządkowania tego kawałka roli jaka mi Pan polecił – mojego własnego życia na tym łez padole. A nuż za chwilę stanę przed Nim i będę czekać aż aniołowie Pana zdecydują o moim losie? Tylko, że tak naprawdę to nie oni decydują, tylko ja sama przygotowuję duchowe CV i list motywacyjny p.t. „dlaczego ja do nieba?” To ja - moimi wyborami, decyzjami i postępowaniem tu i teraz na ziemi, istniejąc jako uczeń Chrystusa pośród ludzi dobrych i złych – ja decyduję o tym, co nastąpi za zasłoną śmierci, za kurtyną czasów ostatecznych.

 

*

Chciałem już zamknąć dzień... (L. Staff)

Chciałem już zamknąć dzień na klucz

Jak doczytaną księgę

Owinąć się czarną ciszą

I zasnąć na potęgę

 

Aż tu za oknem wściekła zorza

Budząca radość i przestrach

Rozbłysła niczym pożar

Wybuchła jak orkiestra

 

Oto dzień nowy i świat nowy

Tysiącem dziwów gra mi

Zerwałem się na równe nogi

Przed wysokimi stanąłem schodami

 

W zagadnieniach o nieskończenie wielkim Bożym miłosierdziu tkwi pewien ważny szczegół, który chyba nam czasem umyka w dobie objawień jakich doznała siostra Faustyna. Miłosierdzie Boże nie ma granic, ale jest też ściśle związane ze sprawiedliwością. Nie mieści się to w głowie, ale taki jest Bóg. Nieskończenie miłosierny – i nieskończenie sprawiedliwy. I poleca ludziom, że: sprawiedliwy powinien być dobrym dla ludzi.

„Po występku daje nawrócenie” – to ma być nadzieją nas wszystkich. Każdy z nas ma szansę poznać prawdę o prawie Boga, wrócić na drogę prawości i doznać łaski wybaczenia buntów, nieposłuszeństwa i braku zaufania Stwórcy. Jeśli jednak postawimy na uparte trwanie w błędzie, na brak chęci obejrzenia się w świetle Jego miłosierdzia, to sami się skazujemy na Jego sprawiedliwość. Zastanawia mnie taka sytuacja, kiedy w chwili śmierci człowiek już wie jak jest i mimo to nie chce zanegować swoich życiowych błędów, nie idzie za Bogiem… co powoduje taki upór? Może to rodzaj duchowego zardzewienia, jakiegoś istotowo nieodwracalnego uporu, który tak krępuje wolę, że nie można już dokonać innego wyboru? Ale czy to może być silniejsze od łaski wybaczającego Boga, który aby nas ratować poszedł aż na krzyż?

W jakim stanie jest ziarno mojej wiary? Gdzie ono jest zasiane? Czy pozwalam mu wzrastać, czy wolę zagłuszyć jego rozwój? Czy może już wymieniłem moje ziarno na inne nasiona, innych przekonań, wyborów, zaleceń nowoczesnego świata?

Gdzie jest moje miejsce w ogrodzie Boga, gdzie obok siebie rośnie zboże i chwasty? Jestem dojrzewającym kłosem pszenicy, poddającym się dobroczynnemu wpływowi słońca i pracowitym rękom ogrodnika? Czy może jestem chwastem odbierającym innym wszystko, co powoduje wzrost wiary, nadziei i miłości?

Czy w moim życiu jest jeszcze trochę zaczynu Królestwa Bożego? Czy te trzy miary mąki sam sobie zaczyniam tym, co mi aktualnie pasuje? A zakwaszanie odstawiam na później, na potem. Tylko, że zakwas musi mieć trochę czasu na zadziałanie. Oby nie było za późno na nastawienie ciasta…

 

*

Kto jest ten dziwny nieznajomy...(L. Staff)

Kto jest ten dziwny nieznajomy, 

Co mnie urzeka swoim gusłem? 

Rozrzuca mnie jak wiązkę słomy 

I znów związuje mnie powrósłem. 


Ogniem przepala moje ciało, 

Duszę mi toczy, jak czerw sprzęty, 

Spać mi nie daje przez noc całą, 

A jednak wstaję wypoczęty. 


Łagodnym zmierzchem mnie weseli, 

Gdy radość mego dnia się kończy, 

Jak rozstaj drogi moje dzieli 

I jak most brzegi moje łączy.

 

 
Rozważanie na XVI Niedzielę Zwykłą, rok A1
 
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości