Tezeusz Tezeusz
261
BLOG

Kazimierz Juszczak: Niesforny biedak

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Rekolekcje adwentowe Tezeusza

Byłem biednym człowiekiem, wychowywanym w prostej, nieskomplikowanej rodzinie, gdzie wykształcenie zawodowe było szczytem edukacyjnej drabiny i to dla niektórych. Wiem, co to znaczy cierpieć niedostatek, wiem, co znaczy chodzić w pocerowanych spodniach. Wiem, co to znaczy od małego pracować w polu, bronować pole koniem, zbierać ziemniaki, wyrywać chwasty, opielać buraki. Wiem, co to znaczy sprowadzać krowy z pastwiska położonego dwa kilometry od domu, wiem, jak ciągną cię, bo jesteś taki mały jeszcze…

Wiem, co to znaczy każde wakacje i ferie pracować często ponad siłę u kogoś, aby zarobić na książki i zeszyty. Wiem, jak to jest mieszkać w zagrzybionym pofolwarcznym czworaku, wiem jak to jest, gdy krótko po wypłacie nie ma już pieniędzy. Wiem, jak to jest, gdy za młodu umiera ci matka, gdy umiera ojciec i zostajesz sierotą.

Wiem, co to znaczy być opuszczonym przez młodą żonę, która znalazła sobie innego i wiem, co to znaczy cierpieć z powodu niemożności zajmowania się synem. Wiem, co to znaczy nie mieć sensu w życiu, wiem, co to znaczy zatracić się w alkoholu i bezsensie.

Wiem, jak to jest, gdy cały świat zawala ci się na głowę wraz z odziedziczonym domem, który ledwo się kupy trzyma. Wiem, co to znaczy uciec, szukać gdzie indziej szczęścia, nadziei i wiem, jak smakuje gorycz rozczarowania, gdy jej nie znajdziesz. Wiem, jak to jest mieszkać na „wulcu” (hotelu robotniczym), gdzie pijaństwo, gdzie rozpusta i wszystko, tylko nie ma szczęścia…

No i tak mógłbym się rozczulać nad sobą i biadać, ile wejdzie i właściwie można by powiedzieć: Ten gość miał przekichane!

I ja sam mogłem myśleć o sobie: to życie takie ciężki, ja przecież tak się starałem, ale miałem tak trudno, zawsze pod górkę.

A może myślałem tak jak ten gość na filmie?

Jednak nie wiedziałem, że Jezus Chrystus właśnie takich szuka, biednych i grzesznych!

Myślałem sobie, że z Bogiem to tylko ci, co na pielgrzymki chodzą, ci, co to w tych białych szatkach w kościele księdzu pomagają albo ci, co tak często i długo bywają w kościele. Myślałem sobie, że Bóg to taki bardzo reglamentowany gość, co do Niego trzeba przez konfesjonały, na kolanach, tak ugłaskanym i grzecznym trzeba by być.

Myślałem, cóż on do mnie, ja przecież tak bardzo upadłem, tak daleko jestem od Jego praw, wyuczonych w dzieciństwie, tak daleko nawet od swoich standardów. Myślałem, że już dla mnie to tylko upadek, głębiej i głębiej na samo dno - tylko czego?

Zapewne inni myśleli o mnie podobnie.

Rodzina jakby z boku, daleko, bezpiecznie. Przyjaciele, ach, ci z młodości, już dawno chodzili innymi drogami i nie w głowie im przyjaźń ze mną. Dziewczyny? Która by chciała człowieka z problemami, nieuporządkowanego, poszukującego nie wiadomo czego? Nie byłem zapewne tym, którego chętnie się zapraszało na rodzinne uroczystości, na przyjacielskie party, o nie, bo będzie wstyd, kiedy się upije, a jak on przyjdzie ubrany? Pewnie nie ma w co się ubrać, jakieś stare spodnie, nie prane od tygodni, niemodna koszula i jeszcze bez prezentu.

Dlaczego to mi się przytrafiło? Wszyscy jakoś to swoje życie ułożyli, a ja jestem gorszy? Czy moje marzenia się nie liczą? Oj, zesmętniałem jak stary dziad, mając zaledwie 32 lata. Stara wrona kracząca na wszystko i wszystkich, bo im się udało, bo to wina wszystkich, że mnie nie wyszło. Ale może jest jakaś nadzieja?

Dlaczego Bóg wybrał, aby Jezus urodził się w stajni?

Znajomy widok, znajome klimaty, przecież Maria i Józef wcale nie byli dostojnikami , wcale nie byli bogaczami, ale takimi zwykłymi ludźmi. Pewnie Józef miał problemy: jego żona, tak, ale kto mu uwierzył, że Bóg, że Duch Święty, że Anioł Boży? Stajnia - czy aby gospodarz tam posprzątał, czy aby zwierzaki nie narobiły brudu? Pewnie tak, przecież one się nie przejmują zbytnio człowiekiem. Niezbyt przyjemnie tam pachniało, niezbyt pięknie tam wyglądało. Dobrze, że chociaż po porodzie wzięto ich do domu, inaczej byłoby krucho. I na dodatek oni byli w niewoli, ich marionetkowy król tak wiele myślał o sobie. A kim właściwie był? Zazdrosnym mordercą, choć taki pyszny ze swego królowania. Jakże zaślepiony musiał być, aby nie widzieć swojego stanu. A faryzeusze, kapłani, ślepi urzędnicy Świątyni nic nie widzieli, nic nie rozumieli. Tylko ten Symeon i Anna, ale kto by się nimi przejmował, toż to dziwacy.

A może Boga nie ma?

Wielu tam mówi, nie przyznają się oficjalnie, ale między nami: Czy kto widział Boga, kto wie, jak to jest? Coś pewnie musi być, ale co? Nie, no pewnie zakopią do ziemi i koniec.

Pewnie niczego nie ma… 

No ale, są ci inni, ci, których tak trudno spotkać…

Ci, którzy tak mówią o Jezusie, jakby był ich przyjacielem, co oni robią, czy to są jacyś chorzy ludzie? Czy im się wydaje, czy mają jakieś projekcje wizualne, jacyś szamani, jak można tak mówić o Bogu, no i co z tego, że w stajni, no i co z tego, że na Golgocie, że tak publicznie, że nago?…

Ale może jednak mają rację, a jak mają, to co mogę stracić? A może zyskać? Ale gdy z nimi rozmawiam, to tak jakby całe serce moje się kroiło, jakby zaglądali do mojej duszy czy jak to tam nazwać, jakby nic nie było zakryte przed nimi. I oni tacy wylewni, tacy nieskrępowani, to tak nie może być. Trzeba być dumnym, wysoko nosić głowę, nie będzie mi tu nikt, ja Polak, katolik, o!

Czy nie byli dziwakami ci wszyscy z tej księgi, co jej nie czytam i czytać nie będę, bo ją czytają Świadkowie Jehowy, a ja przecież nie jestem taki jak oni, żeby od drzwi do drzwi i tacy nachalni i tak dużo wiedzą, a ja nic. Ale mój ksiądz wie, o tak, kiedy tam stanę, to powiem, on mnie tak uczył, on dawał mi rozgrzeszenie, o tak, to on.

Nastała ciemna noc, a gdzieś z dala Mickiewicz nawet coś tam woła - "Choćby się Chrystus rodził tysiąckroć w Betlejemskim żłobie, biada Ci, jeśli nie narodzi się w tobie"… Co to znaczy? Czy jest nadzieja? Czy Bóg może zejść do stajni mojego życia i nie brzydzić się mną? Czy muszę się wpierw uświęcić, choć jestem bez sił, czy może On jest łaskawy i wyrwie mnie z tego letargu? Co ze mną dalej będzie?

Boże, jeśli istniejesz, zmiłuj się nade mną, jeśli istniejesz pośpiesz mi z pomocą, jeśli istniejesz, nie daj abym już musiał umierać bezsensownie w pogardzie i utrapieniu. Boże, o którym tak różnie mówią, czy Ty mnie rozumiesz?

„ A że sam przeszedł przez cierpienia i próby, może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą” (Heb. 2:18).

Przeszedł, może mi pomóc? Rozumie mnie, dobiegają mnie słowa Ewangelii, kocha mnie, czekał na mnie, umarł za mnie – wszystko dla mnie? A ja w stajni - On przychodzi do stajni po mnie? Ale ja brudny - On obmywa mnie swoją Świętą Krwią, teraz, tak w stajni? On daje mi Swego Ducha tu i teraz, bez obrzędów? Wlewa swoją miłość do mojego serca - och, jak wytęsknione moje serce, och, jak teraz dopiero jest świadome swoich poszukiwań, och, jak spieczona ziemia piaszczysta, ale pragnąca być żyzną ziemią. Panie kocham Cię, tak bardzo za Tobą tęskniłem, nie wiedząc nawet o tym, tak bardzo Ciebie potrzebowałem, ale nie wiedziałem, że Ciebie właśnie, a Ty wiedziałeś, znałeś moje serce i przyszedłeś.

Tak to mój Król!

Jestem, człowiekiem którego Bóg przeprowadził przez drogi mądrości, abym zdobył dobre wykształcenie.

Jestem człowiekiem, którego Bóg zaopatruje i daje mi dobre szaty do ubrania, bo jestem cenniejszy dla niego niż lilie.                                                                                                                                                        

Jestem człowiekiem, który pracę wykonuje dla Pana, a Pan daje satysfakcjonująca pracę, taką, gdzie moje najskrytsze marzenia się realizują i gdzie rozwijam się w dojrzałości.                                          

Jestem człowiekiem, któremu Bóg dał piękny dom i dobry samochód, bo mnie kocha i nie chce, abym cierpiał niedostatek.                                                                                                                                            

Jestem człowiekiem, któremu Bóg dał wielu przyjaciół, prawdziwych przyjaciół, którzy mnie wspierają i stoją za mną.                                                                                                                                                      

Jestem człowiekiem, który ma wspaniałą żonę od Boga, która Jego kocha nade wszystko.  Wiem, co to rodzina, gdyż to On dał nie tylko syna, którego o mało co nie zatraciłem, ale i trzy córki – mądre i  kochające Boga.                                                                                                                                                

Jestem człowiekiem, który od Boga otrzymał głęboki sens istnienia i miłości, człowiekiem, dla którego każdy dzień to wyzwanie i radość przynoszenia owoców dla Pana.                                                          

Jestem człowiekiem, który bierze siłę od Boga, aby żyć dobrym życiem, bez pijaństwa, bez nałogów, bez przekleństwa.                                                                                                                                                      

Jestem szczęśliwym człowiekiem, a szczęście moje to Bóg, który przyszedł do mojej stajni.

Obym jednak nigdy nie był człowiekiem, który zaprze się Świętego, który w obliczu zagrożenia nie powie: nie znam Cię. Bo On przyszedł do mojej stajni.

Niech dobry Bóg błogosławi wszystkich czytających – Kazik

www.tezeusz.pl

 

Rozważanie na Wtorek III tygodnia Adwentu, rok B2

Dzisiejsze czytania

 
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości