Tezeusz Tezeusz
185
BLOG

Małgorzata Frankiewicz: Nieść krzyż Tajemnicy

Tezeusz Tezeusz Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 „A wy za kogo Mnie uważacie?” – to Jezusowe pytanie, tylekroć słyszane podczas mszalnych czytań, znowu powraca z całą swoją niezgłębioną grozą. Kiedyś skierowane do apostołów, dziś powinno budzić niepokój każdego chrześcijanina. A nawet ci, którzy deklarują się jako agnostycy, ateiści czy wyznawcy pozachrześcijańskich religii, nie przechodzą obok takiego pytania obojętnie. Także oni mają przecież w tej sprawie jakiś pogląd.

Łatwiej odpowiedzieć na wcześniej postawione pytanie: „Za kogo uważają Mnie tłumy?” Tutaj możemy wymienić  - w zależności od zainteresowań czy wykształcenia – teologiczne spory w zakresie chrystologii, stanowiska historyków albo filozofów, formuły zawarte w dokumentach różnych Kościołów, potoczne poglądy wierzących i niewierzących… Ale to tylko praca wstępna, zaledwie określenie pola naszych dociekań i ustalenie, jak na tym polu wygląda stan badań dokonanych przez innych.

Tymczasem poruszająca moc tego pytania polega na tym, że jest ono skierowane do każdego z nas i każdy tak czy inaczej, głośno czy po cichu jakoś sobie na nie odpowiada. Przynajmniej próbuje odpowiadać, bo wszelkie odpowiedzi okazują się na ogół niewystarczające. I nic w tym dziwnego. Spróbujmy odpowiedzieć, za kogo uważamy któregoś z naszych przyjaciół lub członków rodziny. Jeżeli nie ułatwimy sobie zadania i nie ograniczymy się do prostych etykiet, okaże się, że nie jest to takie łatwe. W tym wypadku natomiast sprawa dotyczy Boga, z którym wchodzimy (lub nie wchodzimy) w osobistą relację…

Piotr odpowiada, że uważa Jezusa za Mesjasza Bożego. Szybka piłka i problem wydawałby się rozwiązany. Odpowiedź jest prawidłowa, więc teraz pozostaje tylko oddawać się radości z powodu nadejścia tego oczekiwanego Mesjasza. A tu mamy niespodziankę, bo Jezus mówi: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. To znaczy, że Piotrowa odpowiedź nie wyczerpała jednak zaskakującego bogactwa rzeczywistości.

Jakże lubimy proste i szybkie odpowiedzi! Jakże chętnie tworzymy sobie pewien mniej lub bardziej uświadomiony obraz Boga, przyjmujemy ów obraz, utrwalamy go w sobie i uznajemy raz na zawsze za własny, aby gwarantował nam dobre samopoczucie, ułatwiał nawigację w skomplikowanym świecie, pozwalał ufnie patrzeć w przyszłość, stanowił tarczę obronną wobec myślących o Bogu inaczej. Dobrze wiemy, kim Bóg jest. Mamy swojego Mesjasza i możemy spać spokojnie.

Czy Jezus naprawdę tego oczekuje? Wszystko wskazuje na to, że proponuje nam jednak bardziej dramatyczną wizję: Nie śpij spokojnie, człowieku! Nie oczekuj, że przyjście Mesjasza załatwiło już wszystkie twoje kłopoty! Nie bądź taki dumny, że dokonawszy raz właściwego światopoglądowego wyboru, nie musisz się już starać! Nie, twoja droga jest inna – powinieneś zaprzeć się samego siebie, a nawet stracić swoje życie dla Boga, aby je odzyskać. Powinieneś obumrzeć cały razem z tym wszystkim, co uważasz za własne i nieodłączne od twojej istoty. A to znaczy, że razem z tobą powinien także obumierać ten obraz Boga, jaki w sobie nosisz.   

 "Jeśli kto chce iść za Mną, niech co dnia weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. W tym naśladowaniu jest także miejsce na krzyk: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?” Jest miejsce na niepewność, bunt, cierpienie, strach, na pytania: „Gdzie jesteś, Boże, gdy dzieje się zło? Dlaczego w świecie, który stworzyłeś, nie jest prościej, łatwiej, przyjemniej, bezpieczniej? Jaki naprawdę jesteś, skoro pozwalasz, by ludzie cierpieli…?” Nie ma tu jednak miejsca na obojętność.

„Jeśli kto chce iść za Mną…” Ale przecież nie musisz iść za Jezusem, który jak zwykle daje człowiekowi wolność. Możesz pozostać w tłumie, wziąć za swoje któreś z potocznie przyjmowanych wyobrażeń Boga czy poglądów na Jego temat i na tym poprzestać, trwając w bezpiecznym przekonaniu o słuszności i niepodważalności swojej silnej wiary.

Jeżeli jednak pójdziesz za Jezusem, to w drodze jak to w drodze – bywa grząsko i wyboiście, kładki chybotliwe i drogowskazy przestawione przez żartownisiów w odwrotną stronę, różni dziwni towarzysze wędrówki, których intencje niełatwo odgadnąć… Krótko mówiąc, może być rozmaicie i nie zawsze przyjemnie, a niewątpliwie zdarzy się wiele niespodzianek, których ani przenikliwa intuicja, ani bogate doświadczenie nie pozwalają przewidzieć.

Współcześni myśliciele mówią, że żyjemy w społeczeństwie ryzyka. Wyjątkowego ryzyka, chciałoby się dodać, bo możliwości utraty, niepowodzenia, klęski zawsze były wpisane w ludzkie życie. A Jezus wcale nie namawia do ukrywania się przed ryzykiem w spokojnym i bezpiecznym porcie. U kresu Jego drogi jest wprawdzie zmartwychwstanie, ale wcześniej – „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć”. Tylko tyle. Nikt nie obiecuje, że będzie lekko.

Weź więc swój codzienny krzyż i idź z nim ku zmartwychwstaniu! Weź swój lęk o przyszłość, swoją niepewność, pogódź się ze złożonością świata, z możliwością nieprzewidzianych zwrotów zdarzeń i z zaskakującymi ludzkimi zachowaniami… Weź na swoje ramiona krzyż pytań, na które nigdy nie da się odpowiedzieć, problemów, których nigdy nie da się rozwiązać, tajemnic, których nigdy nie da się wyjaśnić…

Jedno jest pewne: im dalej pójdziesz za Jezusem, tym trudniej będzie ci odpowiedzieć, za kogo Go uważasz. Im bardziej pokochasz Boga, im bardziej zechcesz Go poznać i zbliżyć się do Niego, tym bardziej odczujesz ból ogołocenia z dotychczasowych wyobrażeń i ciężar krzyża tej Wielkiej Tajemnicy… 

www.tezeusz.pl

Rozważanie na XII Niedzielę Zwykłą, rok C1
Tezeusz
O mnie Tezeusz

Blog portalu Tezeusz; pod redakcją Michała Piątka Tezeusz jest portalem dla osób zainteresowanych problematyką religijną, kulturalną i społeczną. Zwracamy się jednak szczególnie ku katolikom i innym chrześcijanom, którzy pragną pogłębiania swej wiary, by móc pełniej żyć Ewangelią i owocniej świadczyć o Chrystusie w dzisiejszym pluralistycznym świecie. Wierzymy bowiem, że Jezus Chrystus jest źródłem sensu życia i zbawienia, a Kościół katolicki wspólnotą wiernych, powołaną do dawania świadectwa Bożej i ludzkiej miłości. Promujemy katolicyzm czerpiący z bogatej tradycji Kościoła, zdolny do twórczej obecności we wszystkich dziedzinach życia osobistego i publicznego oraz nie lękający się wyzwań współczesności.  Z "Misji" Tezeusza.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości