Tiwaz Tiwaz
109
BLOG

Res sacra miser ale niekoniecznie mądry(a) albo obrazoburczo o brązowionej formacji

Tiwaz Tiwaz Polityka Obserwuj notkę 2

Nieszczęście nobilituje, cierpienie czyni z ludzi podłych świętości, a śmierć oczyszcza z wszystkich grzechów. De mortuis nihil nisi bene. Nie wiem czy słusznie - może to i piękna, a raczej "pięknoduchowa" zasada, ale czy służy ona dobrze narodowej pamięci i trzeźwemu spojrzenie na historię, która z pewnością jest nauczycielką życia, tyle że tylko ta prawdziwa, bez brązowienia i dobierania faktów pod tezę, a nie na odwrót.

Nie będę długo jeździł po angielskim chudopachołku Sikorskim Władysławie, co to nie potrafił rządzić bez łagru na Wyspie Węży, władzę przejął bezprawnie z brudnych rąk Francuzów i tak długo "nie zadrażniał", aż go spotkała katastrofa gibraltarska, przez co stał się człowiekiem przyzwoitym. Z innych patronów placów i ulic wspomnę o sowieckim agencie, alkoholiku za flaszkę wódki gotowym oddać Polskę trzy razy, Okulickim Leopoldzie, którego  śmierć na Lubiance uczyniła narodowym bohaterem. Z kolei na przykład Sosnkowski Kazimierz nie zginął, ale cierpiał straszliwie, bo go Amerykanie do siebie nie chcieli wpuścić, rzekomo z powodu "bohaterskiego" (bohaterskiego jak jego samobójczy strzał w papierośnicę, nawet nie w policzek) rozkazu nr 19. Niektórzy spece od kapitału krwi, wstrząsania sumieniami świata i czynów heroicznych prowadzących naród polski do fizycznej zagłady uświęceni zostali tego narodu uogólnionym cierpieniem, pomimo że sami żyli sobie jak pączki w maśle. Takim "bohaterem" stał się np. brytyjski, a następnie amerykański, agent Jan Nowak Jeziorański.

I takim to sposobem brniemy w narodową mitologię uciekając od prawdy bolesnej, a jednocześnie pouczającej. Nie dostrzegamy, że  międzywojenne elity stworzyła "fantazja i protekcja", jak to nadzwyczaj trafnie ujął Adam Ronikier, że władzę sprawowali absolwenci austriackich podchorążówek, w których uczono musztry, towarzyskich obyczajów i języka francuskiego. Gdzie ci panowie oficerowie mieli się dowiedzieć, że miarą sukcesu imperium brytyjskiego była skala klęski jego sojuszników? Ślepota polityczna trudna do odróżnienia od agenturalności była z pewnością cechą dystynktywną sanacji i post sanacji, która od tej pierwszej różniła się tym jedynie, że na sanacyjne zaszczyty i konfitury się nie załapała. Obłędu tej menażerii dowiedziono ponad wszelką wątpliwość w rozlicznych publikacjach, ale przypomnieć trzeba w tym miejscu chociażby o zakazie przyjmowania od Niemców broni dla samoobrony na Wołyniu,  nakazywanie AK ujawniania się przed Sowietami, czy wywołanie powstania warszawskiego. Londyński rząd i "państwo podziemne" w jakimś sensie czyniły wszystko to, na czym wrogom narodu polskiego zależało.

Rzeź i zburzenie stolicy nie są dostatecznymi powodami, żeby mówić o powstaniu warszawskim jako o czymś słusznym, mądrym, zorganizowanym i bohaterskim. Było irracjonalne, głupie, źle przygotowane i zorganizowane oraz samobójcze. Sowietom ułatwiło ustanowienie w Polsce swojej agenturalnej władzy, a Niemcom pozwoliło dokończyć dzieła pozbawienia Polaków patriotycznej i wykształconej elity, co zdaje się było podstawowym celem wojny z Polską oraz działań zleconych niemieckiej machinie śmierci przez jej politycznych mocodawców. 

Nie ma też powodów, aby każdego żołnierza AK uważać za człowieka mądrego i politycznie dalekowzrocznego. Mój wujek akowiec, który kilka razy wędrował przez granicę z obecnej Białorusi do Polski i wracał z rozkazem trwania oraz czekania na wojnę Zachodu z Sowietami, co przypłacił ośmioma latami łagru, dziwi się wciąż - mając lat 95 - swojej młodzieńczej głupocie, temu jak dał się omamić politykierom "państwa podziemnego". Niestety, nie wszystkich akowców stać było i jest na trzeźwą refleksję, wielu trwało i trwa przy infantylnej narracji, że gdyby Sowieci byli uczciwi, honorowi i dobrzy, a nie źli, zdradliwi i oszukańczy, to wszystko potoczyłoby się inaczej. I to bez pytania jaki dureń mógł wierzyć w układy z sowieckim diabłem i zdradzieckim Albionem. 

I dlatego nie uważam za stosowne, aby nagłaśniać inwektywy płynące ze środowisk słabo wyrobionych politycznie, a skierowane w stosunku do osób reprezentujących racjonalną i mądrą tradycję patriotyczną. Udział w hekatombie stolicy i cierpienia z nią związane nie czyni mędrcem ani autorytetem. Miłującego ojczyznę żołnierza trzeba szanować, lecz ten szacunek nie może prowadzić do bezkrytycznego przyjmowania irracjonalnych, sprzecznych wewnętrznie i zwyczajnie niemądrych opinii, a już w szczególności obelg. Więc res sacra miser, ale to nie znaczy, że ten miser to ktoś mądry i uprawniony do kwalifikowania ludzi do gorszej części potomstwa Noego.

Tiwaz
O mnie Tiwaz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka