Tomasz M. Korczyński Tomasz M. Korczyński
132
BLOG

Pocałunek życia (śmierci) definicja „charyzmy” plus 1,44%

Tomasz M. Korczyński Tomasz M. Korczyński Polityka Obserwuj notkę 0

 

Bronisław Komorowski może mówić o szczęściu, codziennie przybywa mu nowych fanów i ma coraz większą liczbę ważnych popleczników. Już nie tylko pan profesor Stefan Niesiołowski i pan Władysław Bartoszewski, reżyser Kazimierz Kutz oraz pewien poseł-milioner z Lublina (choć to, że nie wszyscy członkowie Platformy Obywatelskiej są zadowoleni z tego kandydata, nie jest wcale nowością, patrz: Donald Tusk czy Grzegorz Schetyna) głoszą wielkość Bronisława Komorowskiego.
 
W ostatnich dniach pana Komorowskiego poparli panowie Olechowski i Kwaśniewski. Ten pierwszy po totalnej porażce i wydaniu kilku milionów złotych na kampanię w wyścigu o fotel prezydencki plus żyrandol uznał, że człowiek pełnej współpracy (szczególnie wartościowej w czasach reżimu totalitarnego) może znaleźć zaplecze u poszukiwacza zgody ze wszystkimi i za wszelką cenę. Poparł więc p.o. prezydenta PO.
 
No, ale przecież nikogo nie zadziwił, nie wprowadził w zakłopotanie, każdy wiedział, że się to stanie. Pan Olechowski panem Olechowskim, będzie o jeden czterdzieści coś tam procencików więcej, choć kto to wie?
 
Z tym drugim mam skojarzenia jeszcze bardziej jednoznaczne: to rządy koalicji SLD-UP-PSL i pojawiające się tu przy okazji takie nazwiska, jak Zbigniew Sobotka, Andrzej Jagiełło, Lew Rywin, Henryk Długosz, Marek Siwiec… i tysiąc innych kwestii.
 
W ogóle z poparciem Komorowskiego wystrzeliły same sławy lewicy, a także i autorytety, czyli nie kto inny, jak gen. Wojciech Jaruzelski oraz były przewodniczący SLD Krzysztof Janik, czy Ryszard Kalisz.
 
Abstrahuję tu od osamotnienia głównego kandydata lewicy Grzegorza Napieralskiego, to nie jedyni ludzie z jego środowiska, którzy jawnie opowiadają się za Komorowskim. Pierwszymi byli prof. Tomasz Nałęcz oraz Włodzimierz Cimoszewicz, który prowadził kuluarowe rozmowy z PO w sprawie tworzenia sztabu wyborczego B. Komorowskiego. Cimoszewicz mocno skwitował kandydata SLD, Grzegorza Napieralskiego, że ten jest niedojrzały i nie powinien być kandydatem tego ugrupowania. Po 14% pana Grzegorza (jak tytułował pana Napieralskiego marszałek Bronisław Komorowski podczas pierwszej debaty telewizyjnej) mina większości jego przeciwników zrzedła.
 
Sama zatem lewa śmietanka. Brakuje jeszcze Leszka Millera, Józefa Oleksego i Jerzego Urbana, a może już to w międzyczasie zrobili?
 
W II turze PO bardzo zależy na wszelkim poparciu, a znając życie i totalną nagonkę na Jarosława Kaczyńskiego i PiS (tu sztandarowym materiałem do analizy są kolejne wydania „Polityki” „Gazety Wyborczej” czy „Metra”) wiele środowisk będzie agitować za Komorowskim.
 
W sensie politycznym nie należy takiego poparcia bagatelizować, ale z punktu widzenia jakiegoś minimum przyzwoitości, to osobiście uznałbym owe poparcie nie tyle za pocałunek życia, ale za pocałunek śmierci (jeśli nie politycznej, widać w Polsce szybko się zapomina o przeszłości, to przynajmniej moralnej).
 
Przewodniczący junty wojskowej w latach 1981-1983 (WRON) gen. Jaruzelski dostrzegając zalety kandydata PO kolejny raz, gdyż ta osoba dość często gości na salonach mediów, pragnie włączyć się w nurt aktualnej polityki w Polsce i decydować o kształcie państwa, które on i jego ludzie doprowadzili swego czasu do ruiny.
 
Pan Jaruzelski definiuje pojecie charyzmy, której nosicielem jest Bronisław Komorowski: „Uważam, że pan Komorowski ma charyzmę. Twierdzę, że wykazał on w czasie tej wizyty w Moskwie mądrość, wykazał cechy pewnej godności, dostojeństwa. Był bezpośredni, kulturalny. Wykazał zdolność dotarcia do ludzi. I to jest moim zdaniem charyzma”.
 
Jednak Bronisław Komorowski wydaje się, ma jeszcze jedną ostoję o dwóch głowach, jak w godle reprezentantów tego kraju. Władze Kremla, czyli premiero-prezydenta próbującą ułatwiać mu wygraną. Jak słyszę hasło: „wideoczat z Moskwy”, słyszę rozmowę marszałka z Miedwiediewem po rosyjsku, czy przekonywanie o przełomie, niekiedy przyjaźni, słowiańskim braterstwie, to od razu przypomina mi się słynny dowcip z brodą: „Dlaczego Gomułka był zegarmistrzem? Bo latał do Moskwy po wskazówki”.
 
Powyższe rozważania dopisuję do mojej listy: „Dlaczego nie zagłosuję na Władysława ze WSI”, którą dołączę jeszcze przed ciszą wyborczą.
 
P.S. A wczorajszą debatę wygrał zdecydowanie Jarosław Kaczyński. Co jest tego najlepszym przejawem? Nawet gdybym jej nie oglądał, choć oglądałem, dowiedziałbym się o zwycięstwie Prezesa z dzisiejszego „Metra” (na co dzień tego nie dotykam, ale po debacie byłem ciekaw, jak znowu obsmarują Prezesa). Opis debaty komentowany dopiero na piątej stronie i przeświadczenie redakcji o remisie, czytaj: chociaż wygrał Kaczyński, wolimy tego nie napisać, bo nie przejdzie nam to przez gardło. Więc chociaż nasz kandydat Komorowski wypadł blado, piszemy REMIS. Może Czytelnicy się nabiorą…

Centroprawicowiec

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka