Bronisław Komorowski może mówić o szczęściu, codziennie przybywa mu nowych fanów i ma coraz większą liczbę ważnych popleczników. Już nie tylko pan profesor Stefan Niesiołowski i pan Władysław Bartoszewski, reżyser Kazimierz Kutz oraz pewien poseł-milioner z Lublina (choć to, że nie wszyscy członkowie Platformy Obywatelskiej są zadowoleni z tego kandydata, nie jest wcale nowością, patrz: Donald Tusk czy Grzegorz Schetyna) głoszą wielkość Bronisława Komorowskiego.
W ostatnich dniach pana Komorowskiego poparli panowie Olechowski i Kwaśniewski. Ten pierwszy po totalnej porażce i wydaniu kilku milionów złotych na kampanię w wyścigu o fotel prezydencki plus żyrandol uznał, że człowiek pełnej współpracy (szczególnie wartościowej w czasach reżimu totalitarnego) może znaleźć zaplecze u poszukiwacza zgody ze wszystkimi i za wszelką cenę. Poparł więc p.o. prezydenta PO.
No, ale przecież nikogo nie zadziwił, nie wprowadził w zakłopotanie, każdy wiedział, że się to stanie. Pan Olechowski panem Olechowskim, będzie o jeden czterdzieści coś tam procencików więcej, choć kto to wie?
Z tym drugim mam skojarzenia jeszcze bardziej jednoznaczne: to rządy koalicji SLD-UP-PSL i pojawiające się tu przy okazji takie nazwiska, jak Zbigniew Sobotka, Andrzej Jagiełło, Lew Rywin, Henryk Długosz, Marek Siwiec… i tysiąc innych kwestii.
W ogóle z poparciem Komorowskiego wystrzeliły same sławy lewicy, a także i autorytety, czyli nie kto inny, jak gen. Wojciech Jaruzelski oraz były przewodniczący SLD Krzysztof Janik, czy Ryszard Kalisz.
Abstrahuję tu od osamotnienia głównego kandydata lewicy Grzegorza Napieralskiego, to nie jedyni ludzie z jego środowiska, którzy jawnie opowiadają się za Komorowskim. Pierwszymi byli prof. Tomasz Nałęcz oraz Włodzimierz Cimoszewicz, który prowadził kuluarowe rozmowy z PO w sprawie tworzenia sztabu wyborczego B. Komorowskiego. Cimoszewicz mocno skwitował kandydata SLD, Grzegorza Napieralskiego, że ten jest niedojrzały i nie powinien być kandydatem tego ugrupowania. Po 14% pana Grzegorza (jak tytułował pana Napieralskiego marszałek Bronisław Komorowski podczas pierwszej debaty telewizyjnej) mina większości jego przeciwników zrzedła.
Sama zatem lewa śmietanka. Brakuje jeszcze Leszka Millera, Józefa Oleksego i Jerzego Urbana, a może już to w międzyczasie zrobili?
W II turze PO bardzo zależy na wszelkim poparciu, a znając życie i totalną nagonkę na Jarosława Kaczyńskiego i PiS (tu sztandarowym materiałem do analizy są kolejne wydania „Polityki” „Gazety Wyborczej” czy „Metra”) wiele środowisk będzie agitować za Komorowskim.
W sensie politycznym nie należy takiego poparcia bagatelizować, ale z punktu widzenia jakiegoś minimum przyzwoitości, to osobiście uznałbym owe poparcie nie tyle za pocałunek życia, ale za pocałunek śmierci (jeśli nie politycznej, widać w Polsce szybko się zapomina o przeszłości, to przynajmniej moralnej).
Przewodniczący junty wojskowej w latach 1981-1983 (WRON) gen. Jaruzelski dostrzegając zalety kandydata PO kolejny raz, gdyż ta osoba dość często gości na salonach mediów, pragnie włączyć się w nurt aktualnej polityki w Polsce i decydować o kształcie państwa, które on i jego ludzie doprowadzili swego czasu do ruiny.
Pan Jaruzelski definiuje pojecie charyzmy, której nosicielem jest Bronisław Komorowski: „Uważam, że pan Komorowski ma charyzmę. Twierdzę, że wykazał on w czasie tej wizyty w Moskwie mądrość, wykazał cechy pewnej godności, dostojeństwa. Był bezpośredni, kulturalny. Wykazał zdolność dotarcia do ludzi. I to jest moim zdaniem charyzma”.
Jednak Bronisław Komorowski wydaje się, ma jeszcze jedną ostoję o dwóch głowach, jak w godle reprezentantów tego kraju. Władze Kremla, czyli premiero-prezydenta próbującą ułatwiać mu wygraną. Jak słyszę hasło: „wideoczat z Moskwy”, słyszę rozmowę marszałka z Miedwiediewem po rosyjsku, czy przekonywanie o przełomie, niekiedy przyjaźni, słowiańskim braterstwie, to od razu przypomina mi się słynny dowcip z brodą: „Dlaczego Gomułka był zegarmistrzem? Bo latał do Moskwy po wskazówki”.
Powyższe rozważania dopisuję do mojej listy: „Dlaczego nie zagłosuję na Władysława ze WSI”, którą dołączę jeszcze przed ciszą wyborczą.
P.S. A wczorajszą debatę wygrał zdecydowanie Jarosław Kaczyński. Co jest tego najlepszym przejawem? Nawet gdybym jej nie oglądał, choć oglądałem, dowiedziałbym się o zwycięstwie Prezesa z dzisiejszego „Metra” (na co dzień tego nie dotykam, ale po debacie byłem ciekaw, jak znowu obsmarują Prezesa). Opis debaty komentowany dopiero na piątej stronie i przeświadczenie redakcji o remisie, czytaj: chociaż wygrał Kaczyński, wolimy tego nie napisać, bo nie przejdzie nam to przez gardło. Więc chociaż nasz kandydat Komorowski wypadł blado, piszemy REMIS. Może Czytelnicy się nabiorą…
Inne tematy w dziale Polityka