Skład ostatniej prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego pokazuje polaryzacje Polski na dwa obozy polityczny. Od dawna te różnice nie były tak zaznaczone jak dziś. Pojawia się pytanie: czy to właśnie podział sprzed 20 lat powraca na polską scenę społeczną, czy dzisiejsze różnice są nowe?
By rozsądzić ten spór trzeba odkopać historyczne aspekty podziału z początku lat 90., kiedy to zaznaczały się wyraźnie dwa obozy, które można nazwać z jednej strony pozycjami antykomunistycznymi(do tej grupy zaliczały się głównie środowiska PC, ZChN i środowiska katolickie), z drugiej nazywane stanowiskiem ugodowym wobec otaczającej rzeczywistości postkomunistycznej(oprócz partii w prostej linii wywodzącej się z PZPR-u, także UD i KLD). To właśnie ta różnica zdecydowała o obaleniu rządu Jana Olszewskiego, w słynną noc teczek – 4 czerwca 1992 roku.
Tamten podział wynikał z bliskości czasowej od upadku poprzedniego systemu. To właśnie pozycje ugodowe pozwoliły na budowę III RP, kraju w dużej części postkomunistycznego, zakładającego współżycie z przedstawicielami reżimu komunistycznego. Podział w społeczeństwie zdecydowanie nie odzwierciedlał podziału politycznego. Polacy na początku lat 90. stali na ostrych pozycjach antykomunistycznych. Słabość polityków tej opcji, a także ich zupełna niemoc w stosunku do działalność postsolidarnościowych pozycji ugodowych doprowadziła do całkowitej marginalizacji polityków antykomunistycznych. Największymi przegranymi tego czasu są ludzie wyraźni światopoglądowo, głównie z zaplecza rządu Olszewskiego. W niedługim czasie po nich przegrywa reszta solidarnościowców, a obóz bezpośrednio postkomunistyczny przejmuje ster władzy i wywiera znamienny wpływ na ustrój III RP. Konflikt, głównie na prawo od centrum zniszczył możliwość budowy nowego państwa, a pozostawił szansę nadbudowy PRL-u.
Ten wstęp jest niezbędny do nakreślenia powodów teraźniejszego podziału sceny politycznej, a głębiej ujmując sfery społecznej. Niewykorzystanie sytuacji konfliktowej przez polską lewicę świadczy tylko o jej słabości. Inaczej było w latach 1993 i 2001.
Polska w 2005 roku weszła w nowy rozdział. W możliwość budowania państwa od początku. Przy sprzyjających warunkach ekonomicznych, a także społeczną chęcią przemian Polacy wybrali PO-PiS. Z tym, że PO-PiS mógł zaistnieć tylko w przypadku wygranej Platformy Obywatelskiej. Zwycięstwo braci Kaczyńskich zostało przyjęte przez stary układ z zaskoczeniem i obawą. Nie chodzi tu o sposób sprawowania rządów. Wiadomo było, że taki wynik sprowadzi na III RP rewolucję. Zaznaczało to nawet hasło budowy IV RP. Hasło słuszne. W ówczesnym czasie nie było jednak mowy o bliższym porozumieniu PO i SLD. Partie nie współpracowały. Donald Tusk bał się lewicy, bo wiedział jak głęboko jest ona zakorzeniona w społecznych i gospodarczych układach. Obawa nie była bezpodstawna. Lewica dlatego znikła ze sceny partyjnej. Nie tutaj jednak leży dzisiejszy konflikt. PO-PiS istniał jeszcze przecież w niektórych rzeczywistościach w 2009 roku. Przywołam tutaj porozumienie w niektórych miastach i sejmikach.
Przełomem w rozpoczęciu znaczącego podziału był moment katastrofy smoleńskiej, a właściwie czas zaraz przed nią. Gdy rozpoczęło się pozycjonowanie przed wyborami prezydenckimi. Doszło do porozumienia starych, znajomych sił przeciwko opcji, która była największą ofiarą katastrofy, ale także opcji, która miała bliskie stosunki z prezydentem. To moment ogłoszenia startu Bronisława Komorowskiego, od zawsze ostro atakującego pozycje antykomunistyczne i antyestablishmentowe. To on stał się powodem podziału właściwego. To on zbudował nowy podział, zaznaczony na linii sporu o wartości. Hasło Polski konserwatywnej i Polski liberalnej będzie wyznaczało podział pomiędzy opcjami politycznymi. Z jednej strony PO i SLD, a także sprzyjające im „Gazeta Wyborcza”, „Grupa ITI” i tzw. Salony, a z drugiej strony samotne PiS bez udziału w mediach po za niezależnymi „Rzeczpospolitą” i wieloma stowarzyszeniami i organizacjami społecznymi, jak choćby powstający Ruch Republikański czy środowiska Frondy, Arcanów i inne. Oczywiście przy udziału znacznej liczby naukowców, ustawionych na tych samych pozycjach od upadku komunizmu.
Podział ten zostanie już w świadomości społeczeństwa. Z jednej strony jest czymś groźnym. Jedna Polska chcę być lepsza od drugiej. Zasypanie podziału nie jest możliwe. A najlepszym faktem na potwierdzenie podziału jest właśnie skład Rady Bezpieczeństwa Narodowego, której głównymi twarzami byli Jaruzelski, Cimoszewicz, Mazowiecki i Kwaśniewski przy współudziale obecnej władzy. Potwierdzeniem są koalicje w sejmikach, gdzie wszyscy odsuwają PiS od władzy, potwierdzeniem jest niepisana umowa w telewizji. Na pewno ten podział polityczny w żaden sposób nie odzwierciedla podziału społecznego. Wskazanie zasadniczych różnic może z powrotem spowodować przewartościowanie sceny politycznej. W 1997 roku to się udało. Wygrało AWS, a UW była zmuszona z nim współpracować. Dziś trudno sobie wyobrazić sytuację w której PiS współrządzi z Platformą. Dziś partie powoli odrywają się od społeczeństwa. Dlatego wszystko może się zdarzyć.
Oś podziału znajduje się w pałacu. Jeśli dojdzie do stworzenia wokół prezydenta środowiska politycznego to podział się złagodzi, a powstanie kolejna partia mędrców. Jednak ciężko wyobrazić sobie oderwanie Komorowskiego od Platformy.
Inne tematy w dziale Polityka