Bolanda - moja miłość

- Fajne wesele. Wiejskie, domowe, cała rodzina się zjechała.

- Podoba ci sie?

- Tak, lubie polskie wesela.

- Mieszkacie za granicą? 

- Tak, już jakiś czas.

- I jak tam się żyje?

- Cóż, życie jak w Polsce, tyle że prostsze. A co u ciebie?

- Jakoś leci, synów mam dobrych. Pomagają i chcą pracować.

- Masz swój interes?

- Tak, ale państwo przeszkadza jak może, ZUSy, składki...

- Czym się zajmujesz?

- Mam pieczarki.

- I co? wywozisz na Zachód?

- Nie. Za dużo kombinują. Oszukują jak umieją. Do ruskich wożę. Ale jak zamkną granicę to będzie cienko, Chodź, wołają na jednego.

...

- Wiesz... równy z ciebie gość. Nie wynosisz się i można z tobą normalnie pogadać.

- Ale czemu miałbym z tobą nie chcieć rozmawiać? Lubię rozmowy z ludźmi.

- Tak, ale inni z zagranicy nie są tacy jak ty.

 

- Smoleńsk i Smoleńsk, ludzie na chleb nie mają i węgiel. Co ten cały Kaczyński wyprawia!

- Ale Kaczyński nie rzadzi już przeszło piąty rok?

- Nie, ale ludzie mają już dość tej całej sytuacji w kraju.

- Mają dość Tuska?

- A tam Tuska, przecież wiesz a ci księża i ten nasz biskup.

- ???

- Zawodówki pozamykali a będą kościoły budować?

- Czy biskup zawodówki pozamykał?

 

- Cześć mamo, jak tam?

- Węgiel mamy ale drzewa brakuje. Traktor zepsuty, nie ma komu pojechać do lasu. Nie ma czego w sklepie kupić. Wędlina oślizgła i śmierdząca. Ledwie się kupi parę plasterków już trzeba wyrzucić.

Najgorsze z tego wszystkiego są piwnice. Kto wrażliwszy ten schodzi, porzuca wszelką nadzieję i wiesza się pośród słojów kiszonych ogórków.