Dyżurni wersji MAK
Samolot, TU154 to długa na ponad 50m częściowo wzmacniana rura.
Prędkość TU miał podobną jak dwa pociągi które z powodu zaniedbań na kolei zderzyły się ostatnio pod Częstochową.
(Na marginesie tam też winny okazał się człowiek, a nie automatyka nie działająca automatycznie)
Więc wracają 2 pociągi każdy z prędkością ponad 100km/h na przeciwko siebie.
Ofiar 16 z ponad 100 jadących w wagonach które zechciały się wykoleić.
Przody (lokomotywy zniszczone, i przekierowane niezgodnie z kierunkiem ruchu.
Kolejne wagony pogięte, poniszczone, pełne (około 50) rannych, poza zabitymi 16.
Więc ponad 10% zabitych, około 40% rannych.
W obu przypadkach podobna prędkość zderzenia, lecz w wypadku kolejowym wyższy pęd, i większy popęd (to z racji większej masy obu pociągów. Oczywiście jest tu uproszczenie.
Tam samolot (ruchomy zderzał się z lasem, obrywając po drodze skrzydła, co zapewne STOPNIOWO zmniejszało jego pęd, tu dwa pociągi ze sobą czołowo.
Jest jeszcze jedno uproszczenie. W pociągu najmocniejszą i najcięższą rzeczą są lokomotywy, w samolocie była prezydencka salonka.
Tak więc nic dziwnego że amortyzował ją dziób. Trzeba by napisać jeszcze, że gdyby lokomotywa zamiast zderzać się z inną lokomotywą, wpadła z prędkością ponad 200km/h na las, grzęznąc po drodze w Smoleńskim błocie, jej zniszczenia były by znacznie MNIEJSZE, choć wagonów zaraz za nią już nie koniecznie, bowiem las obok lepszej amortyzacji, z powodu niejednorodności powierzchni zdeżenia, bardziej zmieniał by kierunek ruchu obiektu.
W katastrofie w Smoleńsku nie zgadza się nic. Słaba widoczność mająca sięgać na kilkadziesiąt metrów pozwala widzieć blisko trzydziestometrowe drzewa odległe o dobre 800m, na pierwszych (z za dymiącego wraku) zdjęciach, wykonanych tuż po katastrofie.
Nikt nie potrafi opisać jak samolot "podskoczył" nad drzewami znajdującymi się na jego "trajektorii lotu" (tu też się kłania zasada zachowania energii i pędu) Nikt nie potrafi też powiedzieć dlaczego, samolot przy widoczności pozwalającej pilotowi około 10s korygować błędy po zobaczeniu przeszkody (około 65m/s co przy widoczności poziomej nawet jedynie 800m daje 13s), oraz opadanie około 6-10m/s) a jak napisałem wcześniej widoczność pionowa była napewno lepsza niż kilkadziesiąt m) pilot zechciał latać poniżej 50m.
To 50 m piszę nie bez kozery, Pilot wyrównując lot nad ziemią na takiej wysokości z której widział przeszkody terenowe - drzewa jary itd, leciał by na wysokości około 80-100m (łącznie z wysokością drzew a nie jedynie odległością od nich.
Lecieć niżej, nie miał najmniejszego powodu.
Tym bardziej gdyby mgła rzeczywiście ograniczała pionowe widzenie do 50 m, i rozstąpiła się dopiero natychmiast po wypadku.
Niezgodności w stenogramach wskazują że część danych ze skrzynki została zastąpiona danymi z poprzedniego przelotu, dostarczonymi np przez tradycyjnie mocną w naszym kraju rosyjską agenturę.
Tak więc np zamiast słów, wybuchł mi środkowy silnik, zniszczeniu uległy stery wysokości i kierunku, spadam, żegnajcie, oraz końcowego krzyku przy udeżeniu, w końcówce słychać spokojne odliczanie wysokości, np z lądowania w Czechach czy na Litwie. Stąd załoga powinna być w takim stenogramie "niekompletna" część osób które były na pokładzie nie była by słyszalna, a słychać by było być może np osoby których w tym locie nie było wcale. NP maskowane to mogło by być, przypisaniem przez rosyjskiego człowieka w naszej komisji tych słów komuś z poza załogi kto był na pokładzie, a kogo nie było w kabinie.
Należało by przy tym takiego człowieka ośmieszyć, poniżyć w taki sposób, aby wszelkie dywagacje na "jego" temat móc ucinać np : Ale przecież rozumiemy że nie chcecie się przyznać iż wasz np generał był pijany.
Ot taka gierka. Speców od załatwiania ludzi. Charakterystyczne jest przy tym to że na wielu forach krytykują wszelkie teorie szukające LOGICZNYCH wyjaśnień jakby ci sami ludzie. Z jedną nie podlegającą dyskusji wersją.
Dyżurni wersji MAK.
Inne tematy w dziale Polityka