Czy mogło być tak że już pierwszego dnia po katastrofie widziano w okolicach wraku pirotechników? Zdaje się że nawet ich sfotografował nasz fotograf..
Czy jest możliwe by rosyjscy pirotechnicy posiadali urządzenia wykrywające materiały wybuchowe z mniejszą dokładnością niż te z Polski? Zwłaszcza w czasie "globalnej wioski"
Czy jest zatem prawdopodobne że już wtedy nie wykryli tego co polacy dopiero teraz?
Czy i w jakim stopniu jest prawdopodobne że jeszcze przed spotkaniem premierów pan Putin wiedział o obecności dynamitu i trotylu w samolocie?
Czy mogł przekazać takie informacje premierowi Tuskowi, i czy mogły one przekonać premiera Tuska do oddania śledztwa Rosjanom?
Czy wręcz mogło paść stwierdzenie ze strony pana Putina że dla premiera Tuska, lepiej było by aby tą sprawę badali Rosjanie?
To co napisałem powyżej to czyste insynuacje.
Ale czy naprawdę prawdopodobieństwo by tak było jest tak niskie że nie warto go brać pod uwagę?
Co o tym sądzicie?
Inne tematy w dziale Polityka