Dlaczego w PO politykę ekonomiczną prowadzą ekonomiczni analfabeci
Właśnie przed chwilą usłyszałem że poseł Szejnfeld ogłosił w programie Lisa odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu o zakazie handlu wielkopowierzchniowego w niedziele.
PO argumentuje że na rezygnacji z handlu w niedzielę można ponieść same straty.
Prześledźmy więc co stało by się z pieniędzmi nie wydanymi w niedziele w supermarketach.
Po pierwsze część z nich została by wydana w tych samych supermarketach w sobotę wieczorem czy w inny dzień tygodnia, przepadając dla budżetu państwa podobnie jak inne wydawane w supermarketach pieniądze.
(Supermarkety jako fimy prawie w 100% z zagranicznym kapitałem, nie płacą w Polsce podatków, transferując zyski za granicę. Podobnie nie inwestują tutaj większości zysku z naszego kraju. Dla skarbu państwa więc zyski supermarketów są utraconym bezpowrotnie źródłem dochodów.)
Po drugie część z niewydanych w niedziele w supermarketach pieniędzy trafiło by do małych osiedlowych sklepików, gdzie zapewne wywołało by zwiększenie zatrudnienia (conajmniej w części z nich) z powodu braku chęci pracy przez siedem dni w tygodniu przez ich właściciela. zwiększone wpływy skutkowały by zapłaceniem przez sklepy osiedlowe większych podatków (z kas fiskalnych) oraz zwiększone wpływy do urzędów skarbowych z racji podatków od wynagrodzeń, a także większe wpływy do ZUS, który jest obecnie bodaj największą bolączką premiera narzekającego na konieczność dofinansowywania ZUS ze skarbu państwa.
Po trzecie zwiększyły by się (zwłaszcza w luźniejsze niedziele) pieniądze wydawane za wstęp na basen, do kina, na inne usługi, zakupy na osiedlowych ryneczkach bez wątpliwości usiłujących zastąpić nie pracujące w tym dniu sklepy wielkopowierzchniowe.
One w większości także zwiększyły by wpływy do ZUS, oraz podatki płacone w urzędach skarbowych bowiem prawie w 100% pracują tam polacy płacący i ZUS i podatek dochodowy oraz VAT w kraju.
Na marginesie liczba płatników VAT też oczywiście by wzrosła w związku ze zwiększeniem wpływów wyżej wymienionych instytucji.
Co więc powoduje posłem Szejnfeldem i jego pryncypałem Donaldem Tuskiem że chcą odrzucić ten projekt w pierwszym czytaniu?
Zakładam że są to ludzie uczciwi.
Nawet nie podejrzewam że mogli by oczekiwać na łapówki w zamian za ochronę sieci hipermarketów, oraz zwolnienia podatkowe na ciągle ten sam blaszak pod coraz nową nazwą.
Napiszę więcej.
Uważam że zagraniczni przedsiębiorcy to ludzie uczciwi, bowiem inaczej nie było by ich w uczciwym biznesie już dawno.
Co więc powoduje partią PO?
Premier historyk nie znający podstaw ekonomii, najwyraźniej dobrał sobie do pomocy ekonomicznych analfabetów, którzy nie zauważają że taką decyzją narażają społeczeństwo na same straty (podatków, składek ZUS, konieczność pracy pracowników handlu w niedzielę) dając w zamian konieczność dłuższej pracy do emerytury, aby ratować słabo zasilany ZUS, oraz niskie ceny siły roboczej w Polsce.
To przykre że ci młodzi, wykształceni z dużych miast na których tak mocno powołuje się premier najwyraźniej nie mają do niego dostępu.
Zapewne odpędzani przez starych polityków w rodzaju posła Szejnfelda.
Gdyby premier zechciał ich słuchać, pewnie dowiedział by się że ekonomii nie robi się bez fachowców.
Oraz że nie wystarczy mieć mądry elektorat.
Ale nie trzeba także głupio rządzić.
Inne tematy w dziale Gospodarka