Choć już od lat pozostawałem na emeryturze, wciąż jeszcze rządziły mną nawyki z okresu pracy na uniwersytecie. Szedłem do parku, siadałem na ławce, przymykałem oczy i w myślach wykładałem.
"Kopalny jeleniak z grupy świniowatych był dla wielu dowodem na nieistnienie doboru naturalnego. Znajdowano bowiem czaszki tego zwierzęcia z nadmiernie rozwiniętymi kłami. Rosły one ku górze, perforując po drodze wargę. Potem zaginały się łukowato i wchodziły w oczodół. "Dlaczego - pytali przeciwnicy darwinizmu - to wyraźnie kalekie zwierzę mogło w ogóle życ? Czemu dobór naturalny nie spowodował wymarcia tak źle przystosowanego organizmu?!" Jednak, proszę państwa - mówiłem - ewolucjonizm potrafi z łatwością odeprzeć zarzuty tego rodzaju. Po prostu, po prostu omawiany przerost kłów zachodził dopiero w okresie starości, już po pozostawieniu przez jeleniaka potomstwa. Dobór naturalny interesuje się organizmem do czasu rozrodu, a nie troszczy się, że tak powiem, o zwierzę stare i bezpłodne."
Podczas wykładów w parku niemal widziałem słuchaczy. W perwszym rzędzie - adiunkci i asystenci. Dalej - studenci. Pełna sala. Odczuwałem błogie zadowolenie. Oto dyscyplina, którą uprawiam, w pełni objaśnia rzeczywistość.
Alejką przechodziły dziewczęta. Marzyłem, by któraś przytuliła mnie. Nadal byłem zmysłowy.
O ile do niedawna przerabiałem w parku pełny, przewidziany programem studiów cykl wykładów, to ostatnio wciąż bezwiednie mamrotałem o jeleniaku. Stał mi się bliski. Widziałem go. W chaszczach plejstocenu, sam, całkiem sam, oślepiony, z ropiejącymi oczodołami, cierpiał. Obok młode jeleniaki uganiały sie za samicami, a o mojego starca nie troszczył się nikt. Nawet dobór naturalny!
Nagle ktoś dotknął mnie i usłyszałem: - Czy mógłbym w czyms pomóc? - przyglądał mi się mały łysy człowiek. Otrząsnąłem się i ze wstydem zauważyłem, że po twarzy ciekną mi łzy. - Nie, dziekuję - odpowiedziałem - wszystko w porządku. To tylko tak na starość łzawią mi czasem oczy.
Mężczyzna odszedł, a ja czułem ciepło w ramieniu, którego dotknął. Pomyślałem o Bogu. Ostatnio zdarzało mi sie to często. NIedawno doszedłem do wniosku, że gdyby istniał, moja starość miałaby sens. Ale pamietałem też o przysłowiu: "Jak trwoga, to do Boga." Sądziłem, ze nie byłoby mężnie postąpić w myśl tej zasady. Teraz jednak już chciałem zawołać: "Panie! Zmiłuj sie nade mną", i uciec w błogą pewność.
Wtedy zobaczyłem mego jedynego przyjaciela. Stał w chaszczach i cierpiał. Jak zawsze nikt mu nie współczuł. Jeszcze bardziej bezradny niż ja, gdyż nie potrafił, jak przypuszczałem, odnaleźć sensu swego połozenia. Czy miałem go zostawić?
Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości