trebor trebor
27
BLOG

banały o edukacji

trebor trebor Polityka Obserwuj notkę 0

Tragedia w Gdańsku stanie się przyczynkiem do kolejnej dyskusji o polskiej szkole, polskich nauczycielach, wychowaniu młodzieży i odpowiedzialności dorosłych. Pojawi się kwestia odpowiedzialności karnej, kolejnej nowelizacji kodeksu karnego. Minister Giertych z nową pasją zacznie propagować swoje ośrodki odosobnienia a rodzice na gwałt rzucą się do dziecięcych pokoi, żeby nadrobić zaległości w rozmowach ze swoimi pociechami.
Zaczniemy się rozgrzewać w tym, co lubimy najbardziej – narodowej dyskusji.

Nauczyciele. Wczoraj był taki film na pierwszym programie. „Tryumf”. O amerykańskim nauczycielu Clarku. Jak zajmował się dziećmi w szkole w nowojorskim Harlemie. Dziećmi, które uznawane były za najgorsze. Zaniedbane. Rozwydrzone. I doprowadził je do pierwszego miejsca w okręgu pod względem wyników. Po prostu – poświęcił im cały swój czas, potrafił ich zaintrygować, był ich partnerem. Zdobył ich szacunek.
Wiem, że film był amerykański. I, że choć oparty na faktach, to prezentował łopatologicznie prostą ideę – że człowiek amerykański potrafi. A także tradycyjną amerykańską filozofię – możesz spełnić swoje marzenia.
Film był landrynkowy i pachniał socamerykańskim sosem propagandy. Ale moja 8 letnia córka oglądała z zapartym tchem i ani razu nie przerywała pytaniami.

Nauczyciele. Mój kolega z liceum był najgorszy z historii. Teraz tej historii uczy w gimnazjum. Bo nie miał innego pomysłu na życie.
Moja koleżanka nie utrzymała się w Krakowie. Szukała pracy tu i tam – w końcu wróciła. I uczy matematyki w technikum.
Inna koleżanka jest szkolnym psychologiem. Jej marzeniem była początkowo medycyna, potem farmacja. Los jednak rzucił ją na front edukacji.
Żadne z tej trójki nigdy nie prowadziło drużyn zuchowskich ani harcerskich. Nie prowadzili kółek zainteresowań ani nawet nie udzielali korepetycji. Zawód nauczyciela nie wynikał u nich z pasji. Nie mają wielkich ambicji, żeby ich dzieci wygrywały konkursy przedmiotowe albo urządzały przedstawienia teatralne.
Są nauczycielami bo zawiodły inne pomysły na życie. Bo tak wyszło.
Starają się, na pewno się starają. Ale czegoś im brak.

Patrząc na moją córkę wiem, że dziś jest inaczej. Inna jest szkoła. Że po modzie na WITCH i WINX przyjdą inne, zupełnie różne od moich.
Że mało kto zbiera dziś zapałczane etykiety czy znaczki pocztowe, że o popularności nie świadczy ilość tomików „żółtego tygrysa” na półce.
Że dziś przebojem są nagrania na telefonach komórkowych. Im bardziej szokujące, tym lepsze. W dzisiejsze ‘Wyborczej” jest jak koledzy tragicznie zmarłej ze szkoły opowiadają, że ich koledzy chcieli być po prostu zajebiści. Że nagrania walenia konia w kiblu to już powszechna rzecz. Gwałt, to byłoby coś. Byliby na topie popularności.

Co mogłoby ich przebić? Może pobicie. Ucięcie komuś ręki albo wydłubanie oka. Podpalenie. Morderstwo.

Tak. Dzisiejsza szkoła jest inna. Dlatego tak bardzo się staram, żeby być blisko mojej córki. Żeby wiedzieć o niej jak najwięcej. Żeby ona sama mówiła mi jak najwięcej.

I tego oczekuję od nauczycieli moich dzieci. Żeby chcieli być jak najbliżej tych dzieci, które uczą. Żeby ich praca nie kończyła się równo z dzwonkiem.

Dlatego w Dziesiątej RP nie będzie dzwonków. Dzień pracy nauczyciela będzie się kończył w  momencie, gdy będzie miał poczucie, że załatwił lub ze wszystkich sił starał się załatwić problemy wszystkich swoich podopiecznych.
Tak. Dostanie za to sowitą wypłatę. Bardzo sowitą. Ale będzie też solidnie i dokładnie rozliczany.
Wiem. To są banały. Utopie może. Że nigdy nie będzie idealnie.

Ale próbujmy. Na litość boską – próbujmy ze wszystkich sił!!!

trebor
O mnie trebor

normalny (chyba, psychiatrycznie nie leczony), ciężko dowcipny (nikt nie lubi moich dowcipów) i staram się być kulturalny (wiersze czasem piszę)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka