trescharchi trescharchi
4432
BLOG

Nowy triumwirat na "prawicy"?

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 84

Tytułem wyjaśnienia - cudzysłów absolutnie przypadkowy nie jest. W polskiej polityce przypisać kogoś do konkretnej ideologii jest strasznie trudno, a jeśli zważymy jeszcze na to, że mało który statysta z pierwszych stron gazet ma jakiekolwiek pojęcie o gospodarce - to naprawdę, nazywać kogoś "liberałem" czy "konserwatystą" jest sporym nadużyciem. Przyjęło się używać określeń "prawica" i "lewica", ale dziś ma to sens tylko z powodu zajmowania konkretnych miejsc na skrzydłach sali sejmowej; łatwo też te pojęcia stosować celem obrażenia oponenta, bo zarówno "lewactwo" jak i "prawactwo" niesie ze sobą spory ładunek negatywny. Oczywiście prowadzi to do wielu absurdów typu nazywanie politycznych zapasów SLD versus Palikot "walką na lewicy" albo określanie kolejnych apeli pana Kaczyńskiego do powrotu na łono PiS "konsolidacją prawicy". Brzmi śmiesznie, ale co począć - żyjemy w świecie skrótów myślowych i musimy wszystkich etykietować.

Dlatego - umownie, w wielkim skrócie - na "prawicy" zdaniem "Rzeczpospolitej" dochodzi do głosu nowy pomysł na polityczny plan. Swoisty triumwirat zlożony z dwóch ludzi "przytulonych" (ale czynnie nie uczestniczących) w wielkiej polityce - panów Kamińskiego i Giertycha - oraz aktywnego statysty, pana Sikorskiego. Nie jest tajemnicą, że trójka dżentelmenów prywatnie za sobą przepada - co mile odróżnia ich od oryginalnego, rzymskiego triumwiratu który zbudowany tylko na wspólnocie interesów nie skończył najlepiej. Pan Sikorski zresztą jest jednym z największych "adwokatów" wspomnianej dwójki (mówiło się nawet o "załatwianiu" fuchy panu Kamińskiemu) w dość - delikatnie mówiąc - nieufnym wobec ludzi dotkniętych "stygmatem PiS" środowisku PO.

Znając niewątpliwy talent pana ministra do wyczuwania, z której strony obecnie wieje korzystny wiatr taka wiadomość nie musi być nieprawdziwa; ostatecznie PiS nie robi nic, by sięgnąć po wyborcę centrowego czy umiarkowanego, utwierdza się za to w swoim radykaliźmie ("eksperyment" z panem profesorem Glińskim, chociaż przyniósł doraźne rezultaty, był tylko incydentem) - zaś PO coraz mocniej przytula wszystkich, którzy potrzebują akurat stanowiska i prestiżu, rozmywając swój przekaz i swój pierwotny pomysł na siebie (bo też kto - przy zakładaniu PO - przypuszczał, że pojawią się w niej ludzie typu Arłukowicz, Rosati, że całkiem serio będą trwały rozważania o transferze Kalisza?). Ponieważ obaj główni rozgrywający na polskiej scenie partyjnej "rozjeżdżają" się coraz mocniej - siłą rzeczy tworzy się luka. Luka, którą można zapełnić czymś nowym - a doświadczenie wyborcze pokazuje, że chociaż w pierwszych wyborach nimb nowości zawsze na wyborcę działa.

Pan Sikorski do owego triumwiratu wnosi swoją popularność - cały czas, mimo licznych wpadek na swoim stanowisku lokuje się w "czubie" rankingów zaufania. Znając charakter pana ministra - zawsze przecież grał "na siebie" nietrudno zawyrokować, że wcześniej czy później w PO zacznie mu być za ciasno; wszyscy pamiętamy widoczne gołym okiem rozczarowanie pana Sikorskiego, kiedy przegrał z panem Komorowskim prawybory partyjne. On też ma być swoistym "patronem" dwójki "neofitów" - a takiej tarczy najbardziej potrzebują, bo o ile obaj wnieść mogą praktyczną wiedzę o PiS i panu Kaczyńskim (bezcenna rzecz do walki wyborczej czy PR-u) to jednak traktowani są ze sporą nieufnością przez partyjne "doły" - zwłaszcza pan Giertych, za którym od dawna ciągnie się widmo "narodowca", reprezentanta sił "Ciemnogrodu", nijak pasującego do profilu nowoczesnego, europejskiego pełną gębą wyborcy PO.

Zdaniem niektórych swoim niespodziewanym - a krytykowanym nawet w łonie własnej partii - apelem do UE o pomoc w sprawie wraku pan Sikorski dał czytelny sygnał, że może grać na własną rękę, kłaniając się przy okazji wyborcom "prawicowym". Inni politycy wskazują, że ów triumwirat dąży do celu metodą małych kroków, na razie zadowalając się skonstruowaniem konserwatywnej frakcji w PO i pozbawiając wpływów dotychczasowego "pierwszego konserwatystę", pana Gowina. Niemniej - sympatie sympatiami, a wypowiadające się do artykułu osoby świetnie znające każdego z trzech "tenorów" wskazują na osobiste ambicje wszystkich panów; pan Sikorski chciałby grać na siebie; pan Giertych na razie jest przyczajony i pokorny, ale kiedy poczuje siłę, da się ponieść wszystkim ambicjom, które już teraz zmusiły go do porzucenia marzeń o spokojnej i popłatnej praktyki adwokackiej na rzecz powrotu do polityki. Ponoć to panu Kamińskiemu - znajdującemu się obecnie na "aucie" zawodowym i politycznym - najbardziej zależy na sukcesie triumwiratu. Pierwszym, a najbardziej cennym dowodem na możliwości i dobrą wolę pana Sikorskiego byłoby wepchnięcie pana "Misia" na listę do europarlamentu - chociaż głosy w samej PO zdecydowanie to wykluczają, bo konkurencja spora.

Mamy przeto prawdziwy węzeł gordyjski wzajemnych ambicji i interesów; nie można też wykluczyć, że artykuł w "Rzeczpospolitej" jest po prostu poinformowaniem reszty PO przez "życzliwych" - spójrzcie, coś takiego się kroi, bądźcie czujni. Czy zresztą taka hipotetyczna formacja, albo chociaż frakcja miałaby rację bytu, jakieś szanse? Chyba niewielkie, bo wszyscy trzej panowie unikają prezentowania swoich dalekosiężnych planów czy pomysłów na Polskę; na razie skupiają się po prostu (przynajmniej ta dwójka) na odnalezieniu przyczółka, na którym będzie można się umocnić. Oby tylko - w interesie całej polskiej polityki - nie skończyło się na tym, że PO pozyska nowych "bulterierów", których jedynym zadaniem będzie cykliczne informowanie mediów, jak źle i fatalnie było im za rządów PiS - sądzę, że pan senator Libicki nie odda tak łatwo palmy pierwszeństwa w neofickiej gorliwości.

Zresztą szkoda byłoby ich zmarnować do tego. Trójka inteligentnych, sprawnych polityków - jeśli już mają coś zrobić, niech zrobią coś pożytecznego.
 

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (84)

Inne tematy w dziale Polityka