trescharchi trescharchi
2147
BLOG

Promocja Polski według PSL-u.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 10

 

Promocji Polski i polskich przedsiębiorców za granicą nigdy dość. Prawda stara jak świat – a jednak nie do wszystkich dociera jasno, że jakkolwiek żarlibyśmy się w kraju, to wobec innych państw musimy zawsze grać jak jedna drużyna (najlepiej też do jednej bramki). Dlatego z radością trzeba powitać informację, że wciąż rośnie liczba interwencji przedstawicieli polskiej dyplomacji na rzecz Naszych firm – w ubiegłym roku było tych interwencji już ponad tysiąc, opierały się głównie na wsparciu informacyjnym czy promocji gospodarki jako takiej. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ustawowo jest zobligowane do propagowania polskich inicjatyw za granicą, i trzeba oddać panu Sikorskiemu i jego urzędnikom, że kładą silny nacisk na dalszy rozwój tej promocji. Wszelako, jak to zwykle bywa – jest jedno ale. „Ale” tym razem związane jest nie z osobą pana ministra (aczkolwiek też może mieć swoje znaczenie, wszak żadna tajemnica, że pan Sikorski jest osobą wyjątkowo trudną we współpracy) – tylko z trudnym, acz jedynym możliwym koalicjantem w tym rozdaniu parlamentarnym.

Z dobrych inicjatyw MSZ-u wymienić można choćby wprowadzenie agend tematycznych, wykorzystanie koniunktury (w tym wypadku Mistrzostwa Świata w Rosji, 2018) na propagowanie oferty polskich firm, szeroko rozumiany lobbing i asysta dyplomatyczna różnego szczebla przy okazji startowania w szczególnie lukratywnych przetargach. To się liczy, podobnie jak zabieranie z sobą przy każdej wizycie zagranicznej grupy przedsiębiorców, czy to przez pana Sikorskiego czy przez Kancelarię Prezydenta – oczywiście pod warunkiem, że owi biznesmeni dobierani są wedle klucza merytorycznego, nie na podstawie bliższych czy dalszych znajomości z odpowiednimi ludźmi. Chwalić przeto należy, ale jak zauważają ludzie z „branży” (Business Centre Club) – to po prostu „oczywista oczywistość” i niechże Nas nie zmylą sukcesy dyplomatyczno-biznesowe; takie wsparcie powinno istnieć od dawien dawna, polscy dyplomaci powinni robić to rutynowo, tymczasem rzecz zintensyfikowała się dopiero przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Wcześniej, mimo tej samej ekipy w MSZ-cie bywało z tym bardzo różnie i wiele przez swoją bierność straciliśmy.

Jest jednak pewien problem, który poruszyłem powyżej. Naturalnymi kandydatami na przeprowadzanie takich promocji zagranicznych są wydziały promocji handlu i inwestycji (obecnie 48 rozsianych po całym świecie) – są one w gestii Ministerstwa Gospodarki, rządzonego przez ludzi z PSL-u. Nikt nie owija w bawełnę – mimo poważnej tematyki i szalenie istotnych potrzeb koalicjanci nie potrafią się ze sobą porozumieć i trwa między nimi cicha, niewypowiedziana wojna o wpływy i o spijanie śmietanki z ewentualnych sukcesów. Innymi słowy – każdy sobie rzepkę skrobie, tymczasem wiele szans na porządny biznes przechodzi polskim przedsiębiorcom koło nosa. Resort pana Sikorskiego usiłował wywiedzieć się od swych „zielonych” koalicjantów, jakie właściwie koszty ponosi Ministerstwo Gospodarki z tytułu działania tych wydziałów promocji, jednak zarówno urzędnicy z MSZ-u jak i drążący sprawę dziennikarze nie uzyskali takowych informacji. Resort z placu Trzech Krzyży milczy jak zaklęty, może dlatego, że – pisała o tym nawet „Wyborcza” wydziały promocji są istnym eldorado dla poszukujących pracy działaczy PSL. Ludowcy nie przejmują się nawet tym, że ktoś może ich oskarżyć o nepotyzm (swoją drogą – kto miałby czas i ochotę po raz kolejny stwierdzać fakt?) – w wydziałach promocji znajdziemy takie nazwiska jak pan Śmietanko (syn bohatera „afery taśmowej”) czy pan Kuliński (syn najbliższego współpracownika pana marszałka Adama „Modlin” – Struzika). Dlatego dziwić również nie może to, że Ministerstwo Gospodarki kategorycznie nie zgodziło się na interesujący – bo pozwalający połączyć siły, oszczędzić środki, skanalizować poprawnie dobre pomysły – projekt połączenia wszystkich inicjatyw w jedną agencję promocji. No, ale tam byłoby o wiele mniej etatów, w dodatku silniejszy (PO) wziąłby więcej, a tak możemy sobie sami uprawiać to nasze „ludowe” poletko w wydziałach promocji. Odpowiedzialność za państwo i troska o rozwój polskiej przedsiębiorczości – doprawdy najwyższych lotów.

Znając determinację PSL-u w obronie swoich stref wpływów i dostępu do kurka z funduszami publicznymi, niewiele się w tej materii zmieni; nadal zatem nie będziemy wykorzystywać wszystkich możliwości promocji jakie mamy, a miast dobrej, rzetelnej współpracy będziemy dalej świadkami koalicyjnej wojenki w obronie etatów dla kolegów i rodzin. Przykro to pisać, ale miał rację pan Kazik Staszewski, który jeśli już porusza tematy polityczne w wywiadach, to nigdy nie zapomni wspomnieć kilku słów o PSL-u; już od połowy lat 90-tych trafnie diagnozował, że Ludowcy są jedną z najbardziej szkodliwych dla polskiego państwa i parlamentaryzmu partii – niby proeuropejscy, niby przykładowo demokratyczni (przykład wyborów władz partii) a wciąż mentalnie tkwiący nawet nie w PRL-u, jeno w siedemnastowiecznej Polsce, gdy magnat miał siłę i wpływy wtedy, gdy zadowolił swoich rozlicznych klientów - czyli tylko wówczas, kiedy porozdawał im urzędy fundowane z państwowej kiesy. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że dzięki takiej strategii PSL jeszcze długo będzie języczkiem u wagi – czy to dla PO, czy dla kolejnych zwycięskich partii. I zawsze trzeba go będzie brać pod uwagę jako ewentualnego koalicjanta.

Ale jeśli ktoś chce przeprowadzić plan „odnowy moralnej” całego państwa w oparciu o taką gangrenę toczącą organizm państwowy – to ja bardzo dziękuję. Mojego głosu nie macie.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka