trescharchi trescharchi
1433
BLOG

"Siły postępu" vs "nazizm".

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 6

 

…jeśli ktoś uważa, że Polacy wybierali Platformę po to, żeby wprowadziła małżeństwa gejowskie, powinien puknąć się w głowę…”. To akurat nie jest cytat z pana ministra Gowina czy pana posła Godsona; obaj panowie są ludźmi całkiem kulturalnymi (aczkolwiek nigdy nie zrozumiem jak wrażliwy i kulturalny człowiek może ścierpieć komitywę partyjną z kimś pokroju pana profesora Niesiołowskiego) i gorszących słów o pukaniu się elektoratu w głowie nigdy by nie wypowiedzieli. Co innego posłowie z tak zwanego drugiego szeregu – o, tu już jest pełna dowolność. Niedawno jeden taki „przyczajony tygrys” z PO na poważnie rozważał możliwość wprowadzenia opłat za korzystanie z dróg krajowych, parę dni temu inny kolega partyjny pana premiera Tuska tłumaczył dziennikarzom, że nie płaci mandatów bo ma takie prawo i już, wreszcie pan poseł Tomasz Głogowski wypowiedział (no, dobrze – wpierw napisał je na swoim blogu, potem dopiero powtórzył w czasie spotkania z dziennikarzami) przytoczone na początku słowa. Wypowiedź pana posła – jak dla mnie przynajmniej – nie przekraczała granic dobrego smaku; owszem, była dość ostra, ale dopuszczalna – rzecz właściwie sprowadza się do tego, że facet o poglądach konserwatywnych wypowiedział swoje zdanie. Do swoich poglądów jako każdy obywatel ma przecież pełne prawo. W dalszej części bloga czy późniejszego wywiadu przedstawiał swoje racje całkiem logicznie, broniąc własnych przekonań i opinii.

Lektura rozlicznych komentarzy – sprawa bardzo rozochociła czytelników „Gazety Wyborczej” – pokazuje jednak, że do pewnych poglądów ludzie prawa mieć nie mogą, zwłaszcza gdy są członkami PO (tu znów pokutuje ten naiwny mit o „liberalizmie” obyczajowym czy gospodarczym tego ugrupowania – wielu ludzi naprawdę w to wierzy). To swoją drogą zadziwiający przykład do socjologicznej obserwacji; ludzie jawiący się jako obrońcy związków partnerskich – a zatem na logikę ludzie otwarci, radośni i tolerancyjni – napotkali nagle kogoś, kto nie podziela ich (jak mniemam – „jedynych słusznych”) poglądów. I ze zdumiewającą łatwością ci liberalni przedstawiciele społeczeństwa przybrali pozę – cytując niedawnego klasyka – „kołtuna”. Tyle że kołtuna nowoczesnego, no i oczywiście takiego, gdzie szczytny cel uświęca wszystkie środki. Exemplum: pan poseł ma inne zdanie? No cóż, najdelikatniejszym określeniem była życzliwa sugestia o prędkie przepisanie się do PiS, gdzie jest miejsce dla takich „zacofanych”. Były też swoiste ekstrema, jak komentarz pewnego niespecjalnie orientującego się w historii młodzieńca oskarżającego pana posła o „nazistowskie poglądy” (to swoją drogą jakaś dziwaczna maniera; przy okazji zamieszania z panem sędzią Tuleyą „Wyborcza” bez żenady prezentowała na swojej stronie głównej odnośnik do bloga prowadzonego w serwisie TOK FM, w którym jakiś podobnie słabo obeznany z historią własnego kraju gołowąs rozprawiał się w ostrych słowach z IV RP, kończąc tekst bon motem: „…dzisiaj już nie mam żadnych wątpliwości: w 2007 roku uniknęliśmy w Polsce faszyzmu…”; doprawdy, w Polsce, gdzie literatura na temat wojny i Niemiec hitlerowskich jest całkiem bogata pisanie takich bzdur powinno być powodem do wstydu).

Ale najwięcej komentarzy – co może dziwić wśród ludzi propagujących życie w zgodzie ze wszystkimi, szacunek i tolerancję dla każdego – rozprawiało się z kłopotliwą fizys pana posła („…u mnie na osiedlu zaraz dostałby po ryju, za wygląd…”; „…panie pośle, czemu Pan jest taki brzydki? Jak ulał pasuje Pan do PiS!...”; „…widać po twarzy, że to człowiek zaburzony…”; „…dziwactwo i fanaberia natury…”). Inni sugerowali, że jest kryptogejem (sam nie wiem – w ich „postępowych” ustach to pochwała czy nagana?), niektórzy wmieszali w całą sprawę nawet – co już jest pewnym wyższym stadium absurdu biorąc pod uwagę walkę o prawa dla wszystkich – elementy rasizmu (w odniesieniu do pana posła Godsona): „…mojego głosu już nie dostaną! Debilstwo, ciemnota wyniesiona z katolandu i Afryki…”. Poza tym można rzec standard – większość ludzi nie zadała sobie najwyraźniej trudu przeczytania słów pana posła (tudzież zastanowienia się nad nimi) i od razu założyła, że jemu i innym konserwatystom marzy się „zamykanie gejów w obozach”, inspirowane oczywiście przez „sukienkowych” na smyczy których trójka panów G (Głogowski, Godson, Gowin) z pewnością chodzi. Zasadniczo – jakość wpisów i pogarda dla kogoś mającego inne zdanie porażają. Ba, żeby to była tylko pogarda; z komentarzy wylewa się nieomal rozwścieczenie i nienawiść – to wszystko, jeszcze raz powtórzę, zdumiewa, bo wpaja się Nam od dawna, że takie zachowania i odwoływanie się do najprostszych, najbardziej emocjonalnych argumentów to domena „ciemnogrodu” i „kołtuna”. Jasne, wiadomo, Internet ma to do siebie, że korzystając z anonimowości każdy może sobie wypisywać co mu ślina na język przyniesie; w sumie, jeśli wyżywa się na ekranie, nie na ulicy to może nawet i lepiej. Ale tak naprawdę co radykalniejsi ludzie walczący z „zacofaniem” w imię „postępu” są dokładnie tacy sami, z tymi samymi fobiami i z tą samą agresją wobec drugiej strony.

Nietrudno zgadnąć, że stoję po stronie pana posła – chociaż z niektórymi jego poglądami się nie zgadzam, to uważam, iż ma prawo do swojego zdania. Głosował (jak mniemam, nie sprawdzałem) przeciwko związkom partnerskim i na łamach prasy – jeszcze raz podkreślę – używając racjonalnych i umiarkowanych argumentów tłumaczy się wyborcom i czytelnikom z podjętej decyzji. Gdyby zionął nienawiścią do gejów, gdyby w co drugim zdaniu wywiadu pojawiały się wzmianki o „wynaturzeniu”, „dewiacji”, „zboczeniu”, „chorobie psychicznej” – o tak, wtedy można byłoby protestować, że poglądy poglądami, ale poseł Rzeczypospolitej musi znać granice barwnego języka. Jeśli przedstawia własne przemyślenia opakowane w chęć merytorycznej wymiany zdań – ależ dlaczego nie, o to w tym wszystkim chodzi; tak samo miło było oglądać panów Biedronia i Godsona wspólnie apelujących o jakość dyskusji, chociaż przecież więcej ich łączy niż dzieli.

Tylko wsłuchać się w debatę, zastanowić nad własnym zdaniem, wyartykułować je, dać dokończyć wypowiedź przeciwnikowi – to wszystko jest tak cholernie trudne. Wymaga straszliwego wysiłku, a przecież walka z „nazizmem” to nie przelewki. Może i plujemy nienawiścią, dopuszczamy się nietolerancji – ale przecież wszystko w imię „postępu”. Cel musi uświęcać środki, inaczej Nasz kraj nigdy nie będzie przyjazny dla wszystkich. Poza oczywiście tymi, z którymi się nie zgadzamy.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka