Po serii artykułów prasowych opisujących tworzenie nowego prawa pocztowego stowarzyszenie „Stop Korupcji” poczuło się na tyle zaniepokojone, że posłało zapytanie do pana premiera plus pismo do prokuratora generalnego, pana Seremeta. Ów po zapoznaniu się ze sprawą skierował ją do warszawskiej Prokuratury Okręgowej; wykonana tamże głębsza analiza faktów doprowadziła prokuratorów do uznania, że zachodzi prawdopodobieństwo złamania prawa przez urzędników ministerialnych - w tym wypadku konkretnie rozchodzi się o Ministerstwo Administracji pana Boniego. Śledztwo będzie prowadzone z artykułu 231 kk („funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”) – czyli rzecz jest całkiem poważna. Zaś reakcją pana premiera Tuska było zwołanie specjalnego spotkania (31 stycznia bieżącego roku) z udziałem urzędników resortu pana Boniego i przedstawicieli Urzędu Komunikacji Elektronicznej; owocem zebrania – jak Kancelaria Premiera zapewnia ludzi ze stowarzyszenia – jest zobowiązanie się do przekazania wszelkich wyjaśnień i wytłumaczenia się z wszystkich zarzutów na podstawie których prokuratorzy mogli wszcząć postępowanie.
W skrócie: rozchodzi się o to, że podczas prac nad nowelizacją prawa pocztowego mogło dojść do nielegalnego lobbingu - w tym wypadku na korzyść państwowej Poczty Polskiej, monopolisty na rodzimym rynku. Dziennikarze dotarli do osoby tworzącej projekt tej nowelizacji; autorem okazał się być pewien mecenas, przy tym zarejestrowany lobbysta. W zasadzie wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że wedle ustaleń prasowych podczas pisania projektu prawa pocztowego był on związany zawodowo z Pocztą Polską właśnie – a po pewnym czasie porzucił wszelkie pozory i został najpierw oficjalnym ekspertem monopolisty do prac nad projektem ustawy (w którym sam maczał palce) a później doradcą zarządu ds. tegoż prawa pocztowego. Projekt przezeń stworzony – pierwotnie przeznaczony tylko dla Urzędu Komunikacji Elektronicznej – tamtejsi urzędnicy przekazali jednak dalej, do rządu, gdzie miał się stać pierwowzorem założeń nowego prawa pocztowego. I rzeczywiście: Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji (któremu pan premier poruczył sprawę) dogłębnie oparło się na projekcie wspomnianego związanego z Pocztą Polską mecenasa. Dlatego w proponowanych przepisach odnaleźć możemy takie rozwiązania jak: powierzenie PP roli operatora wyznaczonego na trzy lata, jak najostrożniejsze i najwęższe przyjęcie interpretacji III Dyrektywy Pocztowej (to oczywiście instrument unijny, opracowany po to, by wprowadzić rynek wewnętrzny dla usług pocztowych i zliberalizować państwowe monopole w krajach członkowskich; musieliśmy go z braku laku przyjąć w 2008 roku) – na tyle wąskie, że aż ocierające się o niekorzystne odnośnie dostępu innych niż Poczta Polska operatorów do infrastruktury pocztowej.
Mecenas – można rzec, nieomal „ojciec” ustawy (bowiem urzędnicy ministerialni niektóre zapisy wręcz żywcem skopiowali) co do zapisów której sam był ekspertem zatrudnionym przez państwową firmę decyzją prokuratury o wszczęciu śledztwa jest mocno zaskoczony, bowiem „…z mojego punktu widzenia proces legislacyjny przebiegał bez żadnych nieprawidłowości…”. Tymczasem zapisy przetargu rozpisanego dla stworzenia „propozycji nowego prawa pocztowego” (przetarg nadzorowany był przez UKE) jasno i klarownie mówiły: najważniejszym wymogiem był brak zaangażowania w jakiekolwiek projekty na rzecz jakichkolwiek operatorów pocztowych. Wybranemu wykonawcy (kancelarii prawnej, która oddelegowała do prac owego mecenasa) urzędnicy państwowi uwierzyli na słowo, że oczywiście żadnego zaangażowania nie ma, co było oczywistą nieprawdą; wystarczyło podnieść słuchawkę, wybrać numer odpowiednich ludzi w Poczcie Polskiej i po prostu zapytać. Tak zrobili dziennikarze – i już po kilku minutach dowiedzieli się od rzecznika państwowego monopolisty, że pan mecenas współpracował z Pocztą jeszcze przed przetargiem, w trakcie przetargu i po przetargu. Tego nie zrobili ludzie, którym społeczeństwo płaci pensje za dopilnowanie, by w czasie ich pracy wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dlaczego? Trudno orzec.
Resort pana ministra Boniego oczywiście kategorycznie odcina się od projektu, który obarczony taką „skazą” wyszedł z Urzędu Komunikacji Elektronicznej; zdaniem urzędników z ministerstwa od początku do końca projekt prawa pocztowego był samodzielnie przygotowywany (w domyśle – bez ulegania wpływom żadnych lobbystów z zewnątrz) przez współpracowników pana Boniego i tylko przez nich, aczkolwiek w wypowiedzi dla dziennikarzy pan mecenas wręcz z dumą stwierdził, że może się uważać za „współautora” rządowej ustawy – tyle jest punktów stycznych i podobieństw z tym, co sam stworzył. Czyżby więc i na Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji miał paść cień prokuratorskiego śledztwa, czy jednak urzędnicy mogą spać spokojnie?
Podkreślmy: dobrze się stało, że narada pod auspicjami pana premiera się odbyła i wymusił on na dotąd nieskorych do wyjaśnień podwładnych (UKE, MAiC) zobowiązanie do pełnej współpracy informacyjnej z prokuraturą i organizacjami antykorupcyjnymi. Oczywiście zapowiedzi sobie, a rzeczywistość sobie, więc dopiero przyszłość przyniesie rzetelną ocenę takich deklaracji, ale trzeba z satysfakcją odnotować chęć zajęcia się tą sprawą przez pana premiera. Szkopuł jednak w tym, że informacje o nieprawidłowościach pojawiały się – w „Rzeczypospolitej”, a zatem rzetelnym źródle – już w zeszłym roku. I były przez autorów dobrze udokumentowane. O ile mi wiadomo, nikt z Urzędu Komunikacji Elektronicznej czy z Ministerstwa Administracji nie pofatygował się, by sprawę wyjaśnić, o odpowiedzialności personalnej (choćby za ewidentne złamanie warunków przetargu) nawet już nie napiszę, bo to nudne. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że wszyscy zainteresowani wstrzymali oddech i trwożliwie czekali: jakoś to będzie, czy jednak mamy pecha?
Mieli pecha. Dlatego – zmuszeni gniewnym spojrzeniem pana premiera Tuska – zakasali rękawy i zabrali się do roboty którą sami niegdyś zaniedbali. Zobaczymy, jakie będą efekty prokuratorskiego śledztwa. Oby był to kolejny etap na drodze do większej transparencji w tworzeniu prawa, chociaż „transparencja” tak jak „odpowiedzialność” w wykonaniu Naszych polityków jest tylko pustym sloganem.
Inne tematy w dziale Polityka