Rzadko o drugi taki przykład na skłócenie polskiego społeczeństwa jak obwodnica Rospudy. Tam wadzili się ze sobą wszyscy: ekolodzy, kierowcy tirów, mieszkańcy Augustowa, politycy lokalni i stołeczni, dziennikarze. Każdy z każdym. Co chwila słyszało się o protestach rozgoryczonych tubylców, blokujących drogi w proteście przeciwko rozjeżdżaniu ich przez ciężarówki. Są niekiedy miejsca, która prześladuje pech. Tak też jest chyba z nieszczęsną obwodnicą.
Licząc ze wszystkimi ślimakami i dojazdami, węzeł Augustów to raptem trzy kilometry. Niewiele. Ale to kluczowy punkt na mapie tworzonej drogi ekspresowej - newralgiczne połączenie z trasą krajową. Według Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad węzeł to 10 procent całości prac. Bez węzła jednak nie ma co marzyć o terminowym otwarciu drogi ekspresowej, które przewidziano na wrzesień przyszłego roku. Przy budowie węzła prace (zgodnie z harmonogramem) trwać powinny w najlepsze od kilku miesięcy. Tymczasem według dziennikarzy nie dzieje się nic. Wykonawca - firma Budimeks - broni się następująco: Na zezwolenie na realizację inwestycji dla pierwszego odcinka obwodnicy Augustowa czekaliśmy dziewięć miesięcy. W przypadku węzła Augustów złożyliśmy wniosek w marcu tego roku. Jeśli tempo procedur administracyjnych będzie takie samo, to będziemy musieli wydłużyć termin oddania inwestycji.
Czyli standardowa śpiewka. My byśmy chcieli, ale urzędnicy wiecznie nam przeszkadzają. Ale jeśli inwestycja nadal będzie się przedłużać, to nie uda się zrobić niczego konkretnego przed zimą. Zimą długą i bardzo niepewną pogodowo. Konieczny wówczas zastój sprawi, że całość (zdaniem ekspertów) oddana zostanie do użytku gdzieś w drugim kwartale 2015 roku. Urząd Wojewódzki w Białymstoku istotnie nie zakończył postępowania w tej sprawie - ciągnie się ono od marca bieżącego roku. Nieoficjalnie mówi się, i ma to ręce i nogi, że po rozdmuchanej na cały kraj aferze z Doliną Rospudy każdy urzędnik woli zastanowić się dwa razy nim cokolwiek podpisze. Rzecznika białostockiego UW poniekąd to potwierdza, wskazując, że tego typu decyzje to nie jest kwestia jednego podpisu tylko cały ciąg decyzji - łącznie z konsultacjami społecznymi, konsultacje z ochroną środowiska, wreszcie czas potrzebny na zapoznawanie się stron ze zgromadzonymi materiałami.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przekonuje tymczasem, że obawy dotyczące utrzymania terminu są na razie tylko dywagacjami - a decyzji pozwalających ruszyć z pracami z kopyta spodziewają się już w sierpniu. Oby tak było; na razie wiadomo tyle, że historia GDDKiA - Budimeks nie była wolna od wzajemnych urazów i pretensji. Po uchyleniu przez sądy administracyjne wszystkich pozwoleń na trasę przecinającą Dolinę Rospudy Generalna Dyrekcja musiała Budimeksowi wypłacić niemal 22 miliony złotych odszkodowania za inwestycję, która się nie zakończyła, a do której firma zdążyła się już przysposobić.
Teraz ma być już lepiej. Czy aby na pewno? Czy nie czeka nas znów powtórka z rozrywki? Czy powodzenie kluczowej dla Augustowa inwestycji nie wisi na tak cienkim włosku jak pragnienie łagodnej zimy? Mało to poważne budowanie w oparciu o myślenie życzeniowe. Jeśli się nie uda, czekają nas pewnie kolejne protesty i kolejne czołówki w mediach. Ktoś pewnie zechce ubić na tym jakiś kapitał polityczny, ktoś inny spróbuje mówić o sprawie jak najmniej, by nie wyszły na jaw pewne - zawsze obecne w takich wypadkach - zaniedbania urzędnicze.
Tylko Augustowa szkoda.
Inne tematy w dziale Polityka